Jeszcze na początku XXI wieku działała tu winiarnia, później klub muzyczny i restauracja Abrams Tower, serwująca cały przekrój kuchni świata – od tajskiej po meksykańską, co wiele tłumaczy, kiedy zobaczymy jak szybko upadła. Obecnie w zabytkowej baszcie na ulicy Kraińskiego, na tyłach Hali Targowej, swoje miejsce na wrocławskiej ziemi mogą znaleźć gustujący z azjatyckich smakach miejscowi wegetarianie. Z restauracją Baszta, bo o niej mowa, wcześniej było mi nie po drodze. Robiłem dwa podejścia, ale za każdym razem coś było nie tak. Mówią, że do trzech razy sztuka, więc skusiłem się raz jeszcze, głównie ze względu na ogromną ilość próśb ze strony czytelników WPK. Jak wyszło, o tym zaraz, najpierw kilka ważnych faktów.
Baszta to restauracja w miejscu, gdzie od dawien dawna mieściły się miejskie fortyfikacje. Jak przystało na takie tradycje, dotarcie do środka do najłatwiejszych nie należy. Trzeba udać się na tyły Hali Targowej, przejść przez bramę w ogrodzeniu oraz przebić się przez pierwszą strefę dymu, który wita nas na wejściu. Niestety, kuchnia zlokalizowana jest nieszczęśliwie na parterze przy drzwiach wejściowych i każdy aromat, także ten lekko przypalony, wita nas od pierwszej chwili po przekroczeniu drzwi. Nie jest to najlepsza opcja do zapoznania się z restauracją, ale wiedziony Waszymi opiniami podążam dalej. Na pierwszym piętrze znajdują się dwa stoliki oraz bar, przy którym składa się zamówienia, poziom wyżej ustawiono kilka stolików dla gości.
Samo menu jest ciekawe, przedstawia spory przekrój popularnej kuchni azjatyckiej z delikatnymi polskimi akcentami. Curry, ramen, pad thai czy spring rolls, to dania popisowe Baszty, choć znalazło się także miejsce dla zupy pomidorowej i szczawiowej.
W Baszcie zjawiam się dwukrotnie, aby przetestować jak największą ilość dań. Na pierwszy ogień idzie klasyczny ramen w wersji mniejszej (13 zł). Oczywiście przygotowany bez udziału składników odzwierzęcych, więc siłą rzeczy wywar nie może równać się z tym tradycyjnym, choć – gwoli ścisłości – jest naprawdę przyzwoity. Uwarzony na bazie glonów i miso jest dość słony, ciemny i przyjemnie pachnie. Słodkość miesza się w tym wypadku ze smakiem słonym, makaron ryżowy zapewnia odpowiednią kaloryczność, podobnie jak tempeh, groszek cukrowy i marchewka. Zadziwia mnie właśnie zamiennik mięsa, który ma ciekawą teksturę i zaskakuje lekko oprzechową nutą. Tamaryndowy pad thai (23 zł) został zdominowany przez smaki mleczka kokosowego i kwaśnego tamaryndu. Jeśli chodzi o konsystencję, to bardziej curry z makaronem, aniżeli pad thai, co nie zmienia faktu, że smakowo się to broni. Sos do makaronu został odpowiednio zbalansowany, a orzeszki warzywa przyjemnie chrupią. Wrażenie robi wielkość porcji, która pokonała moje niemałe ciało i musiałem zostawić niemałą jej część.
Z drugich odwiedzin zapamiętam przede wszystkim przedziwne czerwone światło, którym ugoszczono gości na drugim piętrze. Depresyjne, nieprzyjemne i kompletnie uniemożliwiające zrobienie sensownego zdjęcia, czego efekt widzicie poniżej. Na szczęście dwie potrawy, które było mi dane zjeść, wzniosły się o kilka poziomów wyżej. Zupa pomidorowa (9 zł) to jedna z ciekawszych odsłon tego w sumie banalnego dania, jakie miałem okazję jeść w życiu. Połączenie słodko-kwaśnych pomidorów, gładkiego mleka kokosowego oraz ryżu dostarcza uśmiech do mojej buzi. Bardzo, ale to bardzo uczciwa zupa. Spring rolls (20 zł) ujęte są w menu jako przystawki, ale ich wielkość spokojnie predysponuje do kategorii dań głównych. Opcja z robionym na miejscu kimchi oraz tempehem, marchewką i ryżem jest lekka, a zarazem pobudzająca, dzięki delikatnej ostrości kapusty, choć akurat w tym wypadku śmiało można by pikantne odczucia podnieść o jeszcze jeden poziom. Bardzo odświeżająca, wielowymiarowa pozycja, zdecydowanie do powtórzenia.
Baszta odkupiła swoje winy, choć podpadła mi początkowym nieprzyjemnym zapachem oraz przedziwnym oświetleniem na górze. To jednak odłóżmy na bok, bo jedzenie wynagradza małe niedogodności. To przyjazne miejsce nie tylko dla wegetarian, a każdy doceniający dopracowane i uczciwe smaki mięsożerca doceni jakość podawanych tutaj dań. Ja jestem na tak!
Baszta
Kraińskiego 14