6 C
Wrocław
piątek, 29 marca, 2024

Kaukaz na talerzu – zamotanie na końcu świata

Niedawno pisałem o sporej popularności gruzińskich piekarni w Polsce, a pewnym potwierdzeniem tego trendu jest coraz większa ilość knajpek w kaukaskim klimacie w naszym kraju. Jedne powstają w samym centrum, inne wręcz przeciwnie, na osiedlach oddalonych dość znacząco od serca miasta. Wrocław został dość skutecznie obsadzony przez Chinkalnię oraz U Gruzina, ale moje spore zainteresowanie wzbudziła nowa miejscówka – Kaukaz na talerzu, otwarta na ulicy Szałwiowej, na Lipie Piotrowskiej, do której dojazd może nasuwać skojarzenia z jazdą na koniec świata.

Lokalik jest niewielki, a trzy stoliki nie są w stanie pomieścić wszystkich chętnych, przynajmniej w momencie naszej wizyty. Już na wejściu w oczy rzuca się niewielki kącik dla osoby formującej placki pod chaczapuri, a kawałek dalej stoi nagrzany gruziński piec.

Pozycji w menu udało zmieścić się ledwie kilka, ale to raczej dobrze, zwłaszcza patrząc na pewien rodzaj braku ogarnięcia, prezentowany przez obsługę. O ile samo zamówienie udało się złożyć niemal ekspresowo, tak później było już nieco trudniej, a biegająca od kasy do stolików Pani kelnerka momentami zapomina co i gdzie powinna przynieść.

Na dobry początek zamawiamy dwa rodzaje chaczapuri. Chaczapuri po adżarsku (17,50 zł) to swego rodzaju pewniak w gruzińskich knajpkach. To z Kaukazu wizualnie zawodzi, a bladziutkie ciasto nie zachęca specjalnie, choć jest przyjemnie puszyste, natomiast brak mu chrupkości. Ciężko jednak uzyskać odpowiedni efekt piekąc chaczapuri w elektrycznym piecyku nadającym się ewentualnie do odpieku mrożonych bułek w Żabce. Z kolei chaczapuri z serem – według menu „Meglerskie”, a po prawdzie raczej Megrelskie (15,50 zł), choć tak naprawdę mistyki, bo bez sera na zewnątrz, zostało zwyczajnie w świecie wysuszone, a brak masła na górnej warstwie należy traktować jako spore niedociągnięcie. Ciężko mówić o przyjemności z jedzenia w momencie przełykania suchych kawałków placka nadzianego dość homeopatycznymi ilościami sera.

Niezłe pierwsze wrażenie robi na mnie chinkali (10,50 zł). Ciasto jest niemal idealnie sprężyste, cieniutkie, a po przegryzieniu wprost do buzi wylewa się gorący bulion. Wtedy pojawia się jednak pierwsze ale. Przewaga mięsa wieprzowego wewnątrz, brak brak właściwego doprawienia i niewystarczająca ilość kolendry, wpłynęły na bardzo płytki smak. A wyglądało bardzo dobrze…

Na koniec jeszcze duża Szaurma (16,80 zł) z frytkami. Siekane mięso jest w rzeczywistości wysuszone na amen i kompletnie ginie w ogromnej ilości wszelkich warzyw zamkniętych w arabskim chlebku. Umówmy się – porcja jest gigantyczna, ale pozytywnych emocji smakowych wielu za sobą nie niesie. Szkoda raz jeszcze, bo mówimy o mięsie nabijanym na miejscu, a nie gotowej mieszance.

Czy Kaukaz na talerzu ma szansę utrzymać się w takim miejscu? Paradoksalnie twierdzę, że tak. Co najlepiej sprawdza się na osiedlach? Kuchnia domowa i pizza. Kaukaz z przymrużeniem oka można umiejscowić gdzieś pomiędzy – chaczapuri to taka pizza, a chinkali pierogi z mięsem. Sądząc po ilości gości wchodzących podczas naszej wizyty, na pewno można taki rodzaj kuchni dobrze ugryźć nawet przy niespecjalnej lokalizacji. Trzeba jednak robić tę kuchnię na odpowiednim poziomie, a ten element na Szałwiowej trochę szwankuje. Szkoda.

Kaukaz na talerzu

Szałwiowa 23

FB

Total 239 Votes
42

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

6 KOMENTARZE

  1. Alez Ty masz problem z ta czescia miasta… a to wygnajewo takie same jak Twoje wygnajewo. Ba, no moze z ta roznica ze jak pojedziesz Pelczynska dalej to jeszcze nadal bedzie Wroclaw;)

  2. Jedzenie jest bardzo dobre, nie odstaje od Chinkalni. Wszystko doprawione, wypieczone, nie miałam się do czego przyczepić. Fakt lokal mały. Obsługa trochę skołowana. Ceny jak na tę lokalizację nieco za wysokie. Z tą podróżą na koniec świata to Pana chyba trochę poniosło.

  3. Ja zazdroszczę ze udało Ci się w ogóle coś spróbować. W dniu otwarcia ( które było kilkakrotnie przekładane-co się zdarza, rozumiem) czas oczekiwania był ponad godzinę przy zajętych 2 stolikach. Pani kelnerka bardzo zabiegana i przerażona. Aż strach pomyśleć co by było gdyby zostały zajęte wszystkie 3.
    Żeby nie utrudniać już kiepskiej sytuacji zrezygnowałam, chodź powiem szczerze, że bardzo czekałam na dzień otwarcia. Napewno postaram się jeszcze tam wrócić, ale pierwsze wrażenie robi się tylko raz.

  4. A ja byłam, placki były tak słabe że na tych zdj wyglądają na super upieczone ,Pani myli zamówienia, A gyrosa zimny i tak jakby z poprzedniego dnia. Wszystko okraszone słaba jakością. Drugiej szansy nie będzie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły