fbpx
13.2 C
Wrocław
czwartek, 28 marca, 2024

Ararat – kaukaskie odświeżenie na Różance

Co zjeść na Różance? Jeszcze kilka miesięcy temu takie pytanie wywołałoby jedynie uśmiech politowania mieszkańców tej dzielnicy. Wrocławska gastronomia po odmrożeniu rozwija się jednak bardzo sprawnie. Także w okolicach kulinarnych pustyń, czego efektem otwarcie restauracji Ararat kuchnia kaukaska na ulicy Obornickiej. Jemy lula kebab, chinali i lahmacun!

Lata temu tuż przy Obornickiej mieszkała moja siostra. Kiedy spotykaliśmy się wieczorami i padał pomysł – zamówmy jedzenie z dowozem, entuzjastyczne nastawienie przemieniało się w pełen politowania uśmiech. Poza Pizza Station i jakimś azjatyckim barem nie było tu nic. Ba, mało co dojeżdżało z innych części miasta. Od tego czasu jednak Różanka mocno się rozrosła, powstały kolejne osiedla, a ten potencjał ludzki zauważyli również właściciele gastronomii, powolutku meblując się w pobliskich lokalach. I dobrze, bo to nie tylko Obornicka, ale i pobliska Lipa Piotrowska z ogromem ludzi.

Samo otwarcie Araratu zapowiadane było już niemal rok temu. Wtedy przynajmniej powstał szyld, ale ze względu na pandemię lokal wystartował dopiero tuż po otwarciu ogródków gastronomicznych w maju. Co mnie zaskoczyło, to po pierwsze – naprawdę sporo osób podczas każdej z dwóch wizyt, po drugie – ogromny, totalnie ogromny lokal wewnątrz, którego wypełnienie do najłatwiejszych zadań należeć nie będzie.

Menu

Menu? Dominuje w nim według nazwy na karcie – kuchnia kaukaska. Czymże jednak ona jest i czy można tak generalizować bez podziału na poszczególne kuchnie krajowe? Można, bo kuchnia azerska, ormiańska czy gruzińska przenikają się za pomocą przypraw, produktów, konkretnych dań. O ile oczywiście mówiąc o chinkali, natychmiast do głowy przychodzi nam Gruzja, tak już patrząc na chaczapuri i pide, ich korzenie wydają się być bardzo bliskie sobie. Mamy więc w menu szaszłyki, lula kebab, dolmy, gyros, lahmadżun czy chinkali. Sporo tego, a jak smakowo?

Jedzenie

Na początek trzy sztuki chinkali (12 zł). Cena, a właściwie jej niska wartość lekko powala, bo już same sprawnie zawinięte pierożki pozwalają zaspokoić niewielki głód. Same sakiewki są całkiem spore. Niestety ich wnętrze w większości wypełnia powietrze, a samego farszu mięsnego niewiele w stosunku do całości, choć żeby być sprawiedliwym, nie jest go mało. Mniejsze pierożki może po prostu sprawiałyby lepsze wrażenie. Mieszanka mięsa wieprzowo-wołowego m.in. z kolendrą podczas gotowania wypuszcza sporo delikatnego, gorącego wywaru, który od razu po przegryzieniu ciasta wypływa do mojego przełyku. Jest odpowiednio słony, ziołowy, mięsny, a chinkali cieniutkie i sprężyste. Jak dla mnie – duży plus.

Po chwili do gry wchodzi lula kebab z frytkami (33,50 zł). I tutaj samo mięso – zmielone, nieźle komponujące się z dodaną cebulką, sprawdza się przyzwoicie, ale brak mu wyrazistości, a przede wszystkim paloności. Tego dymnego posmaku pieca, który przy wejściu do lokalu robi spore wrażenie. Zamawiając grillowaną potrawę spodziewam się właśnie takiego efektu, chociaż delikatnej karmelizacji i smakowego efektu dymu. Tutaj trochę mi tego zabrakło. Lahmadżun (10 zł) z mielonym mięsem wołowym i cebulą, to w zasadzie maksymalnie cieniutki, suchy podpłomyk, upieczony z pastą mięsną, zmieszaną z cebulą oraz przyprawami. To idealna opcja na przystawkę do podzielenia się przez wszystkich biesiadników przy stole. Odniosłem wrażenie, że znajdujący się na wierzchu mięsny dodatek ponownie sprawiał wrażenie przesadnie ułożonego, delikatnego.

Na koniec pide z pieczarkami i serem (23 zł). Jak już pisałem, pide to jedna rodzina potraw z chaczapuri – jej wygląd, jak i smak jednoznacznie na to wskazują. Pieczywo? Smaczne, chlebowe, puszyste na rantach, a dobre pieczywo zawsze wywołuje uśmiech na twarzy. Zastrzeżenia? To jajko to chyba jednak powinno być w nieco innej, mniej zastygniętej formie.

Finisz

Przed przyjściem do Araratu czytałem sporo niepochlebnych ocen obsługi w tym miejscu, ale raczej nie czepiałbym się – owszem – nieco zagubionych pań. Biegają między stolikami dość sprawnie, wyłapujących klientów wzrokiem zaraz po zajęciu miejsca na ogródku. Do poprawy na pewno znajomość i objaśnianie dań z menu, ale nie narzekałbym na sam proces obsługiwania. Jak oceniam Ararat? Nie obraziłbym się, aby mieć podobną knajpkę na własnym osiedlu. Dość prostą w odbiorze, z kuchnią, którą lubię, choć mocno wygładzoną, bezpieczną wręcz. Trochę brakuje tu dań choćby z baraniny, brakuje większej ilości przypraw. Nie jest jednak niesmacznie, co to, to nie. Jest bezpiecznie, a czy chcecie jeść dania bezpieczne czy jednak kierujące się ku oryginałowi danej kuchni, pozostawiam Wam. Smacznego!

Ararat kuchnia kaukaska

Obornicka 70

FB

Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie

Total 43 Votes
8

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

1 KOMENTARZ

  1. U was Ararat w kuchnie gruzińskiej, ale to restauracja ormiańska, ale w menu są gruzińskie dania. Lepiej poprawić. Już byłem tam kilka raz. Czekałem na otwarcie. Bardzo czekałem na prawdziwy szaszłyk. I on taki jest bardzo smaczny, chociaż czekałem z baraniny. Lahmadziun też bardzo dobry. No i deska mięsna do wina – dabra.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły