Po zamknięciu legendarnej plackarni przy Placu Jana Pawła II, wydawało mi się, że we Wrocławiu powstała spora luka jeśli chodzi o bary specjalizujące się w serwowaniu placków ziemniaczanych. Z pomocą przyszliście mi jednak wy, czytelnicy bloga, informując, że świetna plackarnia znajduje się przy ul. Komandorskiej. Czym prędzej więc udałem się w to miejsce, aby spróbować ulubionego dania z dzieciństwa.

Plackarnia, a właściwie bar na kółkach znajduje się zaraz przy hali Arena, a zapachy wydobywające się z zaparkowanej na stałe przyczepy rozchodzą się w promieniu kilkudziesięciu metrów, więc już po zaparkowaniu auta na pobliskim parkingu wiedziałem gdzie się udać. Obok baru rozstawione są dwa drewniane stoliki, obładowane klientami do granic wytrzymałości.
Ceny? To jest jakiś inny wymiar niskich cen. Nieco ponad złotówkę za sztukę, plus 50 groszy za dodatkową śmietanę, ewentualnie 1,50 zł za kefir. Cukrem i solą możemy posypywać placki do woli, bez dodatkowych opłat.
Placki smażone są na ogromnej patelni, na której w jednym momencie znajduje się na moje oko ponad 20 sztuk. Nie ma możliwości, żeby placki były nieświeże. Ruch jest tak ogromny, że wszystkie ledwo usmażone schodzą na pniu. Klienci zamawiają placki zarówno, aby zjeść je na miejscu, jak i z opcją na wynos.
Zamawiam placki ze śmietaną i cukrem, płacę i otrzymuję swoje zamówienie po ok. 20 sekundach. Na początek dwie sztuki.
Placki podane są na papierowej tacce, ze sporą ilością śmietany nalanej obok. Posypuję cukrem – tak, jak jadałem placki w dzieciństwie, i cofam się w myślach o 20 lat. Placki są wybitne, dokładnie takie, jak w domu. Dobrze doprawione, ze sporą ilością cebulki. Każdy placek jest spory, chrupiący z zewnątrz i miękki w środku, ale nie nasiąknięty tłuszczem. Jeśli macie ochotę, możecie poprosić o mniej wysmażone placki. Ja jednak lubię właśnie takie, jak na zdjęciu.
Zjadam dwa, i zamawiam kolejne. Nie mogę się od nich oderwać. Placki podawane są przez dwóch sympatycznych panów, ojca i syna, którzy własnymi rękami zmontowali swoją plackarnię i od ponad dwóch lat cieszą swoim niezwykle prostym, ale przepysznym daniem Wrocławian.
Po niezależnej od właścicieli abdykacji plackarni przy Jana Pawła II, Plackarnia Arena wysunęła się zdecydowanie na pierwsze miejsce wśród tego rodzaju barów we Wrocławiu. Genialne jest to, że tak niewiele potrzeba, żeby wywołać uśmiech na twarzach tych wszystkich ludzi, którzy przewijają się codziennie przy Arenie i jedzą domowe placki ziemniaczane.
Lepsze i tańsze (po złotówce) są placki przy dworcu PKP. I na pewno zdrowsze, bo smażone na oleju rzepakowym, a nie na kostce tłuszczu utwardzanego jak przy Arenie… Mnie ta kostka przeraża 😉 ale cóż każdy ma inny gust i smak.
Niech zgadnę, kto napisał ten komentarz -> właściciel budy przy dworcu PKP. 🙂 skąd wiesz, że tu smażą na tym a tu na tym?
Poza tym takich rzeczy nie je się na co dzień, więc nie ważne na czym to smażone, liczy się smak – no chyba, że ktoś chodzi na takie placki codziennie, no to niezdrowo nawet na rzepakowym. A tu, może być nawet silnikowy byle dobry.
A Ty jesteś właścicielem plackarni przy Arenie 😉 Ja również uważam, że te przy PKP są dużo smaczniejsze. A to na czym smażą widać jeśli się tam jada i potwierdzam, że przy Arenie smażą na tłuszczu w kostkach
[…] ziemniaczanych mają szansę odnaleźć ulubione smaki gdzie indziej. Wcześniej jedliśmy już w Plackarni Arena, gdzie trafiliśmy na pyszne, domowe placki, a ostatnio, dość przypadkowo, skierowaliśmy swoje […]