Nic mnie bardziej nie cieszy, jak przypadkowe znalezienie miejsca, w którym serwują smaczne jedzenie. Tak właśnie było z Bistro Długosza, do którego trafiłem któregoś razu, kiedy wychodziłem z klubu squashowego znajdującego się naprzeciwko. Zerknięcie na baner, krótka myśl i już byłem w środku. Bistro Długosza znajduje się w kompleksie biurowym, oczywiście przy ulicy Długosza. Żeby trafić do środka należy przejść przez recepcję i minąć drzwi prowadzące na malutki dziedziniec.
Lokal jest spory, natomiast wystrój typowy dla stołówek przy biurowcach. Plastikowe krzesełka, niewielkie stoliki oraz bar z bemarami, w których na klientów czekają gotowe dania.
Codziennie do wyboru mamy inne dania, głównie mięsne, ale także ryby oraz pierogi. Do tego, każdego dnia nowa zupa, a także kilka surówek do wyboru. Z samego rana, bo Bistro Długosza czynne jest od godziny 8.00, dostępne są także śniadania. I właśnie z tej opcji korzystam bardzo chętnie, zaraz po porannym squashu.
Za 6,50 zł otrzymuję pyszną, lekko ściętą jajecznicę z trzech jaj w towarzystwie świeżego pieczywa, a w cenie śniadania mam jeszcze prawo przygotować sobie kawę z ekspresu. Za dwa złote więcej dostaniecie jajecznicę z szynką lub łososiem.
Jajecznica jest świetna, tak ścięta jak lubię. W takiej cenie ciężko będzie dostać gdziekolwiek indziej smaczne śniadanie z kawą.
Jeśli chodzi o dania główne, to podobnie jak na śniadaniu, byłem w Bistro kilka razy. Niestety – tutaj jedno z dwóch niedociągnięć – nigdy nie udało mi się zjeść pierogów ruskich, które są teoretycznie dostępne w cenniku wypisanym nad barem, ale za każdym razem ich nie było. W stałym menu znajduje się także pierś z kurczaka za 15,90 zł, która jest smażona na bieżąco. Na początek jednak zupa pomidorowa za 5 zł, którą nalewam sobie sam.
Pierwsza zupa, to jednak także pierwsza mała wpadka. Niezbyt dobra, z posmakiem koncentratu i ryżem. Taka typowa barowa pomidorowa, jakościowo podobna do tej z Misia.
Pierś z kurczaka nie została standardowo obtoczona bułką tartą, a jedynie jajkiem, a następnie usmażona. Spory kawał soczystego mięsa w połączeniu ziemniaczkami i fasolka szparagową – takie jedzenie, przywołujące wspomnienia domowych obiadów, lubię najbardziej. Wszystko świeże i smaczne.
Podczas kolejnej wizyty trafiłem na oryginalną, rzadko spotykaną zwłaszcza w takich miejscach, marokańską zupę – Harirę. Za 5 zł nalałem sobie miseczkę zupy, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Była gęsta, z dużą ilością ciecierzycy i kawałków kurczaka. Podczas jedzenia co chwile przebijały się nowe smaki. A to kumin, a to imbir, a także cynamon oraz chili. Wszystko jako całość stanowiło doskonałe połączenie, w dodatku bardzo sycące danie.
Jako że w Bistro zjawiłem się w piątek, a w menu zobaczyłem panierowanego dorsza, od razu wiedziałem jaki będzie mój wybór dotyczący dania głównego. W dzieciństwie, moja mama właściwie co piątek serwowała nam rybne dania. Zamówiłem dorsza za 12,7 zł i ziemniaki za 3,90 zł.
Ryba idealnie usmażona, niewysuszona i odsączona z nadmiaru tłuszczu. W połączeniu z ubitymi ziemniakami i niezastąpiona kapustą kiszoną, był to idealny piątkowy obiad. Porcja wielka, w dobrej cenie.
W Bistro Długosza smaki pozwalają na chwilowy powrót do czasów jedzenia domowych obiadków u mamy lub babci. Rozpoczynając od śniadań, na daniach głównych kończąc, właściwie wszystko smakuje bardzo dobrze. Jak dla mnie, małą wpadką okazała się zupa pomidorowa, no i jestem zawiedziony faktem, że nigdy nie było pierogów ruskich. Reszta na wielki plus, na czele z zawsze uśmiechniętą obsługą.
Bistro Długosza
ul. Długosza 60