Gdzieś, kiedyś, w luźnej rozmowie, znajoma opowiedziała mi o ciekawej restauracji, znajdującej się niedaleko miejsca, gdzie mieszka, a dokładnie przy starej zajezdni Dąbie. Nie do końca pamiętała jak to miejsce się nazywa, ale przy pomocy wujka google’a szybko znaleźliśmy potrzebne informacje. Mercado Latino, a więc bardziej sklep z produktami karaibskimi i afrykańskimi, niż restauracja. Zresztą słowo restauracja byłoby sporym nadużyciem. Ot, bar, z jednym stolikiem i dwoma ladami przy ścianach. W sumie, miejsca może dla pięciu osób.
W środku królują latynoskie klimaty, głównie wszechobecne nawiązania do Kuby. Jak już wspomniałem, w lokalu znajduje się zarówno bar, jak i sklep z produktami m.in. kubańskimi. Możemy kupić choćby platany i maniok.
Pamiętając oczywiście o pogodzie na zewnątrz, przez chwilę poczułem się jakbym właśnie wszedł do baru przy kubańskiej plaży, w którym można zjeść miejscowe specjały, a zza malutkiej lady wita mnie uśmiech kubańskiej kelnerki.
W menu znajdują się oczywiście dania kubańskie, ale nie tylko, bo także m.in. meksykańskie tortille.
Wybór spory, więc i zdecydować się nie jest łatwo. Podpytałem kelnerkę co poleca, i w pierwszej kolejności wskazała na Empanadas, a więc pierożki nadziewane mięsem. Poprosiłem więc o mix z sosami za 15 zł, a także zupę. Niestety, nie było Potajes de frijoles, czyli kremu z fasoli. Otrzymałem za to zupę z soczewicą za 6 zł.
Zupa, którą dostałem właściwie od ręki, była gęsta, o brązowym zabarwieniu i dymnym aromacie boczku. W środku znajdowało się sporo soczewicy, cebuli, marchewki i fasoli. Niezwykle esencjonalna, doskonała zupa, jakiej nie miałem okazji jeść nigdzie wcześniej.
Najpierw na mikroskopijnym stoliku wylądowały dwa sosiki, jeden pomidorowy, drugi czosnkowy. Po chwili otrzymałem już danie główne.
Na talerzu w towarzystwie sałatki z pomidorów i sałaty znalazło się pięć sporych, usmażonych na głębokim oleju pierożków. Dwie sztuki z wołowiną, dwie z kurczakiem i jedna z chili con carne.
Delikatnie słone, ze sporym kawałkiem kurczaka w środku, świetnie komponowały się z sosem czosnkowym. Co ważne, nie jest to ciężki sos, znany z kebabowni, a leciutki, wręcz orzeźwiający, mocno czosnkowy. Świetne jest także ciasto, kruche, nie za grube i nie suche.
Opcja z chili con carne także smaczna, z sosem, a także mięsem i fasolą w środku. Bardzo wyraziste, a przede wszystkim zostawiające z myślą, że nikt nas nie oszukuje, tylko wypycha Empanady farszem na maksa.
Empanadas z wołowiną, mój faworyt. Delikatne, rozpadającje się mięso z dodatkiem żółtego sera. Do tego nie trzeba sosów, ani zbyt wielu przypraw.
Oba dania posmakowały mi na tyle, że kolejnego dnia ponownie wpadłem do Mercado Latino, tym razem na mniejszy posiłek. Wybrałem Chili con carne, polecane przez kelnerkę, ponownie zdając się na jej opinię. Od razu muszę także zaznaczyć, że nie wszystkie pozycje z menu są zawsze dostępne. Zupa w standardzie jest jedna, więc nie miałem okazji spróbować kremu z fasoli. Cena małego Chili con carne – 18 zł.
Porcja wcale nie taka mała, duża kupka ryżu, do tego mięso mielone z fasolą i cebulą, a także sałatka, taka sama jak dnia poprzedniego. Właśnie sałatka wydaje mi się najsłabszym punktem Mercado Latino. Podana z sosem a’la vinegret specjalnie mi nie podeszła. Smakowało, i to bardzo Chili. Zabrakło jedynie większej porcji ostrości, ale prostota tego dania podbiła moje serce. Zresztą prostota to chyba bardzo ważne słowo dla Mercado. Dania nie są niezwykle wyszukane, dzięki czemu jedząc obiad można poczuć się jak w domu, w dodatku smaki są na tyle oryginalne, że chce się tu wracać.
Mercado Latino to bardzo przyjemne miejsce dla każdego poszukiwacza nowych smaków. Większości dań z karty nie da się zjeść w żadnej restauracji we Wrocławiu, a sam klimat tego miejsca zapewnia niezapomniane wrażenia. Jak dla mnie – pozycja obowiązkowa.
Mercado Latino
ul. Wróblewskiego 31
Ta sałatka wcale nie jest 'słaba’. W większości barów i reatauracji Ameryki Łacińskiej dostaje się taką tycią sałatkę jako dodatek to drugiego dania. Z tego co widze na zdjęciach to potrawy wyglądają bardzo autentycznie. Podróżowałem 10 miesięcy po Ameryce Łacińskiej i tak to właśnie tam wygląda. Muszę się wybrać do Mercado Latino by przypomnieć sobie tamte smaki 🙂
Dziękuję za zdania na temat sałatek,tak jest my podajemy sałatek w dużo pomidorów,sałatek,kapusty i inne dodatki. Zapraszamy na sałataz okrą lub z szpinakiem i naszemi sosami z własną robotę.
Pozdrawiam
Alba
Dzięki za wytłumaczenie.
Właśnie wróciłem wraz z żoną. Najedzeni, szczęśliwi i o parę gramów więcej 😉 . Pogoda sprzyjała więc rozlokowaliśmy się na zewnątrz lokalu w maleńkim ogródku. Nasz plan obejmował zjedzenie paru potraw dzieląc się wzajemnie. To był dobry pomysł. Wrażenia z dobrego pożywienia potęgowała miła, życzliwa obsługa. Wnioski końcowe. Być może nie jest to kuchnia na co dzień jak na nasze gusta ale co jakiś czas zamierzamy tam wpadać aby poeksperymentować w innych tematach kulinarnych.