Znacie określenie chińska podróba? Pora obnażyć polską podróbę chińskiego jedzenia.
Specjalnie dla Was przygotowałam zestawienie największych oszustw serwowanych na talerzach w lokalach udających chińskie knajpy. Niniejszym kończę zmowę milczenia i zdradzę Wam tajemnicę większości „Mini Chin”, „China foodów”, „China housów” i „Hot woków” – tego jeszcze nikt w Polsce nie powiedział.
1. Surówka z marchwi i białej kapusty – mój wróg numer jeden. Nie wiem co Polacy widzą w tej surówce. Jedno jest pewne ta pozycja nie ma niczego wspólnego z Chinami. Jeżeli wierzyć wietnamskiemu kucharzowi gotującemu w jednej z wrocławskich knajp, ta surówka przyjechała z Wietnamu właśnie. Biała kapusta i marchewka to jedne z najtańszych na polskim rynku warzyw dlatego ta pozycja to absolutny „must have” w menu chińskiej polskiej knajpy. Czysty zysk.
2. Żółty makaron – kolejny przysmak Polaków, którego chyba żaden Chińczyk nie zrobi sobie na obiad. Przepis na makaron typu quick cooking zabarwiony kurkumą nie stanowi jednak sekretu chińskiej kuchni.
3. Zestaw = mięso+ryż/makaron+surówka – sztuczny twór powstały na potrzeby polskiego rynku na obraz i podobieństwo schabowego z ziemniakami i surówką.
4. Jedzenie w kubełkach – możecie mi wierzyć lub nie – jedzenie w kubełkach przyszło do Polski nie z Chin, a z USA. Rodowity Chińczyk woli zjeść jedzenie z miski lub talerza. Polskim przedsiębiorcom prowadzącym chińskie lokale podanie jedzenia w kubełku jest bardzo na rękę. Klient nie widzi prawdziwej wielkości swojej porcji, która na talerzu wyglądałaby znacznie mniej obficie. Poza tym kubełki są po prostu kiczowate.
5. Polacy lubią słodkie – przesładzanie dań w „chińskich” fast foodach to norma. Receptury made in Poland zawierają ogromne ilości cukru. Porcja cukru musi być wszędzie – bez względu na to czy danie jest w słodko-kwaśnym, ostrym czy łagodnym sosie, czy to zupa, a może farsz do sajgonek. „Polacy lubią słodkie” więc jedzenie się sprzeda. Efekt coca-coli robi swoje – słodkie uzależnia .
6. Po chińsku… wcale nie znaczy wrzucić wszystko jak leci do woka i zalać sosem sojowym. Gotować po chińsku nie znaczy robić wszystkie dania na jedno kopyto. Polskie chińskie dania są tak nudne, że często pozycje w menu różnią się od siebie tylko rodzajem mięsa. Takie dania są żadne – brak im chińskiego polotu. Kurczak w sosie słodko-kwaśnym to kawałki kurczaka i mix warzyw, wieprzowina po syczuańsku – kawałki wieprzowiny i ten sam mix warzyw, kurczak a’la hong kong – to szyfr do dania, w którym występuje kurczak i mix warzyw. A warzywa po chińsku… to ten sam już dobrze znany mix warzyw.
Warzywa te nie stanowią bukietu specjalnie dobranych chińskich składników, a jedynie kompozycje najtańszych na polskim rynku warzyw takich jak marchew, cebula, kapusta z dodatkiem papryki czy bambusa.
7. Każde chińskie danie musi mieć gesty sos – MIT. Kuchnia chińska to cała paleta dań lekkich, w delikatnych, niezagęszczonych sosach. Chińczycy nie mieszają sosu z ryżem lecz pałeczkami wybierają interesujące kawałki nad miseczkę z ryżem.
Aby ładnie zwieńczyć całość, dodam, iż niektórzy z właścicieli lokali oferujących „oryginalną kuchnie chińską” świadomie stosują te oszustwa. Klienci nie są w ich progach gośćmi, liczy się tylko klientowy portfel. Zero poczucia misji społecznej jakie powinien mieć restaurator pragnący zaprezentować w swoim kraju fragment kultury z innego miejsca świata. Ideą przewodnią jest hasło – sprzedajemy to, co się sprzeda.
Asia – Kuchnia Chińska w Polsce.
Nie rozumiem co jest z lego w kubełkach? Nikt chyba nie twierdzi, że przyszły z chin. Za to do jedzenia makaronów na wynos, przy użyciu pałeczek nadaja się najlepiej ze wszystkich dostępnych typów opakowań. Chyba chodzi o to, żeby było łatwiej?
No i ostatnio z kubełka jadłem „żółty makaron” i był to przysmak zrobiony przez Chińczyka właśnie na szybki obiad. W Shanghaju zaraz przy People’s Park 😉
Wiesz, w tym tekście chodzi o fakt, że te rzeczy wymienione w podpunktach sprzedawane są jako typowo „chińskie”, a prawdziwi Chińczycy raczej poza Polską nigdzie ich nie widzieli. Akurat Asia jest specjalistką, którą Chiny ma jednym palcu:)
Hehe Kuchnia chińska jest tak bogata i zróżnicowana, że naprawdę trudno jest mieć ją w małym palcu 🙂 Nawet chińscy szefowie kuchni nie znają na dobrze kuchni każdego regionu.
Nikt nikomu nie broni jedzenia z kubełka;) ale uwierzcie, że wielu Polaków sądzi, że tak jedzą Chińczycy
I dokładnie dlatego chciałem zwrócić uwagę na te tysiące Chińczyków, którzy codziennie kupują żołty makaron w pudełku po drodze z pracy na Huahai Rd na zakupy na Nanjing Rd 😉
ale to słabe mówiąc o chinach używać angielskich nazw ulic i placów… ulica/droga Huanhai, Park ludowy nie łaska napisać? do tego chyba peoples park a nie people’s chyba że to park ludzi a nie ludowy, ale jakoś intuicja podpowiada mi że to drugie 😀
Chyba nikt nie wierzy, że w fast foodowym barze chińskim dostanie autentyczne chińskie potrawy. Tekst jest niezbyt odkrywczy i widać, że napisany z głowy, bez żadnego researchu. Autor nie pokusił się o informacje co rzeczywiście się jada, jakie składniki powinne być użyte.
Wątpię, żeby był też w Chinach, bo tam sztuczne, słodkie sosy oraz wzmacniacze smaku na prawdę traktuje się na równi z ziołami.
Można napisać w pięć minut podobny tekst z równie szokującym nagłówkiem „W Turcji nie dodają kapusty do kebabów!!!”
Naprawdę wierzysz, że nikt?:)
Tekst jest napisany z głowy osoby, która Chinami żyje na co dzień, więc nie trafiłaś.
Cóż, byłam przygotowana na takie komentarze – Polak zawsze wie lepiej:) Autor się nie pokusił, gdyż robi to w innych postach tematycznych na http://www.facebook.com/polkagotujepochinsku
Tekst napisany z głowy oparty na wiedzy i doświadczeniu ma znacznie większą wartość niż napisany w oparciu o informację przeczytaną na wikipedii. Ostatnio natknęłam się na artykuł – zestawienie 10 najobrzydliwszych portaw świata. Autor umieścił w tym rankingu chińskie stuletnie jaja na podstawie tego co przeczytał o nich na wikipedii – bez refleksji na temat ich faktycznego smaku. W rzeczywistości songhua (czyli czarne jaja) niewiele różnią się w smaku i konsystencji od naszej galarety.
To tak jakby chińczyk przyjechał do Polski i mówił, że frytki to narodowa potrawa w Polsce bo widział jak polacy jedzą frytki na każdym rogu…
Świetne podsumowanie przez suzie, artykuł napisał jakby autor szukał sensacji, nie napisał nic czego nie wiemy.
Odpowiedz gladysh13 mnie zawiodła 😛
Nie ma tu nawet grama szukania sensacji, bardziej stwierdzenie faktów od strony osoby naprawdę znającej się na tamtejszej kuchni.
W tych wszystkich knajpach serwowane jest takie, a nie inne jedzenie dlatego, ze Polakom to po prostu smakuje. Nie rozumiem, jesli ludziom to smakuje a rownoczesnie laczy sie dla nich z zyskiem, to w czym problem? Prosze mi wierzyc, prawdziwe dania z tamtych rejonow nie sprzedalyby sie dobrze tutaj. Moze by sie znalazlo nie duze grono osob, ktorym by posmakowalo, ale przeciez Ci 'chinczycy’ tez musza z czegos zyc. Nie tylki Pani Asia zyje z Azja na co dzien. Uwazam, ze zbyt krytycznie do tego podchodzi, nie znajac prawdziwej sytuacji tutejszych barow.
Oczywiście, że mnóstwo knajp „dostosowuje” dania do gustów Polaków. Ten tekst tylko stwierdza kilka faktów, nie do końca zgodnych z rzeczywistością.
Pani Asia doskonale zna sytuację tutejszych barów i to „od kuchni”. Nie krytykuje azjafoodów czy wietnamskich budek, odnoszę się do tego co podają pod szyldem „oryginalna kuchnia chińska” 🙂
Może mógłbyś na końcu tekstu polecić jakieś chińskie knajpy, w których nie stosują tych oszustw?
Ciężko z tym we Wrocku. Mamy głównie te bary. Dość dobrze jest w Splendido.
Moja zona jest Chinka. Kiedy pojawiamy sie w chinskim barze gdzie zona zweryfikuje ze chinczyk/chinka nie pochodzi z wietnamu ale z wlasnie Chin…. z miejsca dostaje ugotowane zarelko po swojemu. Dla przecietnego Kowalskiego po prosu „takie sobie” badz „slabe”.
Ja niedawno na Traugutta jadłem kurczaka po syczuańsku i był inny niż w pozostałych wrocławskich „chińczykach”, które zwiedzałem. Smaczny i porządnie ostry. Ale nie wiem, czy prawdziwie chiński, bo nie mam porównania.
Czy ktoś stołował się w restauracji hotelu Lothus? Warto odwiedzić?
A surówka z kapusty może nie chińska, ale dobra 😉
jakiś czas temu byliśmy z meżem na kolacji w hotelu Lothus, polecam w szczególności klasyk: kaczkę po tonkińsku na żeliwnych misach prosto z pieca. coś niesamowitego 🙂 zamówiliśmy także zupę z owoców morza, także bardzo dobra oraz przepyszne soki, ja zamówiłam ten z guavy, mąż z lychee, bomba!
Sensacyjny tytuł i mało odkrywcza treść. Wg mnie nie ma co pomstować na brak „poczucia misji społecznej” i winić właścicieli orientalnych barów za chęć utrzymania się na specyficznym, polskim rynku.
No tak, przy czym pokażcie mi Polaka, który zjadłby prawdziwą chińską kuchnię… Moja żona przez pół roku miała staż w Pekinie i uwierzcie mi, to co oni tam jedzą i w jaki sposób nie przeszłoby w Polsce, nawet jeśli te potrawy przygotowywaliby najwięksi mistrzowie. Zresztą wystarczy sobie przypomnieć tą recenzję: http://natemat.pl/125725,daje-dowod-swojej-ignorancji-chinski-restaurator-odpowiada-na-krytyke-macieja-nowaka. Ignorancja ignorancją, ale jestem pewien, że 99% Polaków nie byłaby w stanie zjeść tam czegokolwiek.
No, po prawdziwe Chińske jedzenie trzeba jechać do Chin a nie oczekiwacz, ze tu we Wrocławiu w jakiejś galerii bedą Ci serwować dania jak w najdroższych restauracjach Pekinu 🙂 A tak generalnie każde „chińskie” danie, przygotowane poza Chinami jest pseudo 😀
Pojedź do Londynu i spróbuj.
A ja miałem dwóch gosci z Indii i z Hong Kongu. Reakcja radości w ich oczach, kiedy przechodzilismy przez jedną z galerii i zobaczyly azjatyckie jedzenie na wagę, nie do opisania. Może z 3-5 potraw nie potrafily dopasować do azjatyckiej kuchni. Całą reszta jak najbardziej. Co prawda liczy sie też smak, ale wygląd ponoc identyczny jak w rzeczywistej Azji.
Prawda jest taka , ze Polak chce sie najesc do syta za niewielka kase. A tzw.bary chinskie prowadzone przez wietnamczykow to nam wlasnie zaoferuja. Mozna zjesc polskie jedzenie w polskiej restauracji ziemniaki -kotlet-ogorek kiszony i kompot w barze mlecznym za 12 zl porcja domowa. Albo opierdolic doslownie to samo w znanym. Hotelu lub restauracji Magdy G. i zaplacic za to samo 30 zl albo i wiecej choc ziemniaki i kawalek kotleta tez nie sa drogie. Pierdolenie takie nie smakuje to nie zryj nikt nikomu do ryja na sile ryzu nie wpycha.
Ciężko jest w ogóle mówić o kuchni chińskiej, bo różne regiony Chin mają różną kuchnię. To tak jakby mówić o „kuchni europejskiej”. Co do żółtego makaronu i jedzenia z pudełka się nie zgodzę. W Kantonie mnóstwo ludzi je z pudełka. Poza tym czy ktokolwiek kiedyś twierdził, że ta moda przyszła z Chin? Jeśli chodzi o knajpy z chińskim jedzeniem to są to bardziej knajpy wietnamskie, prowadzone przez Wietnamczyków, ale dla przeciętnego Polaka każdy Azjata to Chińczyk 😉 powiem szczerze, że nigdy nie widziałam, żeby bary tego typu pisały, że podają autentyczną chińską kuchnię. Zazwyczaj nazywa się to bar azjatycki. Jeśli chcesz poczytać o tym jak zamawia się jedzenie w Chinach, na wesoło, to zapraszam: https://familywhoexplores.wordpress.com/2017/11/22/kuchnia-chinska-czyli-4-sposoby-na-to-jak-zamowic-jedzenie-gdy-menu-sklada-sie-z-chinskich-krzaczkow-a-nikt-w-poblizu-nie-mowi-po-angielsku/
Zacznijmy od tego ze 95% restauracji na które mówimy chińczyk maja wietnamskiego kucharza, nie ma w tym nic złego bo i tak ani z Chinami ani z Wietnamem i ich kuchnia nie ma nic wspólnego. Jedzenie jest robione pod nas, aby nam smakowało i było tanie – to się świetnie sprawdza. Sam lubię czasem zjeść kurczaczka po Wietnamsku na gorącym półmisku, wieprzowinkę po syczuańsku, albo słodkokwaśny lub 5 smaków 🙂 Jednak mało kto wie jakie to jest niezdrowe, pomijam fakt ze to dania stir-fry, są smażone we wręcz owianym ogniem tłuszczu ( jest tak rozgrzany, ze jak wrzuca do niego mięso to ogień skaczę na 1 m z wooka) Smak tych warzyw które później są tam dorzucane nie bierze się z nikąd – wrzuca się solidną porcję białych kryształów zwaną przez nich dumnie AJI NO MOTO „nośnik smaku” a w tłumaczeniu na polskie zwykły Glutaminian Sodu… Dla nich to normalna przyprawa jak dla nas wegeta albo magii, dają ją do wszystkiego, w gigantycznych ilościach. W Wietnamie w street foodach można nawet dostać miskę z glutaminianem do maczania sobie mięska … (zróbcie sobie „chińczyka” w domu, czemu nie smakuje jak z restauracji?, warzywa są mdłe – smakują jak z rosołu, bo nie ma glutaminianu) Kurczak albo wieprzowina po wietnamsku zastanawiałem się jak oni to robią, zapytałem kiedyś skąd ten ognisty czerwony kolor, czy to barwnik spożywczy, czy sok z buraków? Kucharz odpowiedział bez wahania że to specjalna azjatycka przyprawa, specjalnie sprowadzana (zapytałem jak się nazywa, odpowiedział dumnie HOA HIEN i ze u nas nie do dostania) wklepałem w google na skład teko specyfiku, no cóż 100% zawartości to E-110 czyli ŻÓŁCIEŃ POMARAŃCZOWA (w niektórych krajach zakazana bo trująca) Dają ją do większości potraw w wiekszych i mniejszych ilościach i barwią nią ten sos słodkokwaśny… Tak to niestety wygląda tylko mało kto o tym wie, bo ludzi nie interesuje co to, jak to, itd – tylko że jest tanio, dużo i smacznie…
Zapomniano dodac jako pkt. 8 OGROMNA ILOŚĆ GLUTAMINIANU SODU dosypywanego w postaci proszku.