Przez ostatni rok odwiedziłem może nie wszystkie, ale większość wrocławskich barów mlecznych i tych z domowym jedzeniem. Wizyty w niektórych kończyłem kilkudniowym zatruciem, z innych wychodziłem razem z długo pamiętanym doskonałym smakiem. Jednak zdecydowanie najczęściej odwiedzam opisywany już tutaj bar Domowe Obiady z Sępa Szarzyńskiego, który mieści się tuż obok mojej pracy. Potrawy znam właściwie na pamięć, ale nigdy nie wyszedłem zawiedziony, dlatego też stwierdziłem, że warto pokusić się o jeszcze jeden wpis z tego miejsca, tak dla podkreślenia świetnej pracy wykonywanej na kuchni przez cztery dzielne i zawsze uśmiechnięte panie.
Bar jest niewielki, wchodzi się do niego po schodkach, a w środku – na pierwszym piętrze – mieszczą się trzy stoliki, a kolejne cztery w sali poniżej. W bemarach znajdują się tylko świeżutkie surówki, natomiast cała reszta przygotowywana jest nie bieżąco, pod konkretne zamówienie klienta. To wielka rzadkość, dlatego też tak lubię to miejsce.
Nie będę się specjalnie silił z wymyślnymi opisami kolejnych dań. W Domowych Obiadach zastaniecie tradycyjną, domową i prostą kuchnię, taką jaką większość z nas pamięta u mamy lub babci. Jest smacznie, prosto i niedrogo, o to właśnie chodzi.
Na początek, wiadomo – zupy. Codziennie inne, lekkie i z ogromną ilością warzyw. Jeśli ktoś odwiedza bar przez dłuższy czas, wie jakim cyklem serwowane są zupy. M.in. w poniedziałek po niedzielnym rosole zawsze jest pomidorowa, a w piątek wyborny barszcz zabielany. Ja ostatnio trafiłem na kwaśną ogórkową i kalafiorową z całą masą innych warzyw. Każda zupa to koszt 4 zł.
Przy wyborze dań głównych możemy spędzić trochę czasu. Największą popularnością, patrząc po talerzach gości, cieszą się zestawy – z filetem z kurczaka i schabowym, podawane z ziemniakami i surówką za 13 zł. Co jakiś czas decyduję się na wersję drobiową, a jej wielkość za każdym razem mocno zaskakuje.
Panierowany filet z kurczaka, ziemniaczki oprószone koperkiem i surówka z białej kapusty. Dwa kawałki kurczaka nie ociekają tłuszczem, są jedynie lekko doprawione, ziemniaki ugotowane w punkt, a surówka miło chrupie pomiędzy zębami.
Niewiele gorzej prezentują się pulpeciki drobiowe w sosie koperkowym z kaszą i surówką (11 zł). Imponują swoją lekkością, a drobno zmielone mięso właściwie rozpływa się w ustach.
Na koniec moja perełka – pierogi ruskie. Za całe 8 zł otrzymujemy talerz ośmiu szczelnie wypchanych farszem pierogów, zdecydowanie najlepszych we Wrocławiu. Mocno pieprznych, serowych i z ciastem tak cieniutkim i delikatnym, że sprawiającym wrażenie jakby miało się zaraz rozpaść, ale się nie rozpada. Do tego cudowna, dopiero co przesmażona słodka cebulka. Sorry mamo, sorry babciu, tak dobrych pierogów nie jadłem nigdy wcześniej. Aha, nie zdziwcie się jeśli będziecie musieli na nie poczekać kilka minut. Zapewne właśnie lepią się na zapleczu.
Prostota, cena i zawsze ten sam, dobry smak – to przyciąga mnie do tego miejsca niezmiennie od dwóch lat, a nie wyobrażam sobie życia bez niego przez kilka kolejnych. Idźcie więc na Sępa i czym prędzej zamawiajcie cokolwiek jeśli w jedzeniu cenicie sobie prawdziwość i powrót do wspomnień z dzieciństwa.
Domowe obiady
Sępa Szarzyńskiego 67 B