Na początku grudnia 2014 roku na ulicy Długosza otwarto Browar Stu Mostów. Dokładniej w sali dawnego kina Wodomierz, w niedalekim sąsiedztwie zlikwidowanego, będącego przez wiele lat wizytówką miasta, Browaru Piastowskiego. Koncepcja browaru doskonale wpisuje się w obecną w Polsce od dwóch-trzech lat piwną rewolucję, która zatacza coraz szersze kręgi, ilość rzemieślniczych browarów rośnie z miesiąca na miesiąc, a jej końca póki co nie widać.
Jako miłośnik piwa od wielu lat dość łatwo dałem się porwać owej rewolucji, mocno wciągnąłem w próbowanie nowych piw, nie mogłem więc sobie odpuścić wizyty w Browarze Stu Mostów, za którym stoi małżeństwo Arletta i Grzegorz Ziemian. O ile kilka piw ze Stu Mostów miałem już okazję próbować w domowym zaciszu, tak nie dane mi było przyjść do samego browaru, w którym funkcjonuje niewielki bar, a także oferująca kilka potraw restauracja. W godzinach popołudniowych, przez pięć dni tygodnia, serwowane są także lunche w cenie 22 zł. Cóż zrobić, trzeba było podjechać na mały obiad.
Wszedłem do środka, zamówiłem lunch dnia, a więc zupę czosnkową i fish and chips, a do tego moje ulubione piwo ze Stu Mostów – AIPA. Zasiadłem na niewielkim słonecznym ogródku, a wcześniej rozejrzałem się po wnętrzu wysokiego budynku, w którym mieści się browar. Fajnym pomysłem jest zagospodarowanie kilku stolików w środku, z widokiem na tanki. W taki sposób, jedząc i pijąc piwo, możemy poczuć, że w pewien sposób uczestniczymy w całym procesie warzenia piwa.
Zupa czosnkowa, czyli czeski klasyk w zestawieniu z piwem. Aksamitna, nie za mocno czosnkowa, z dużą ilością dymki i chrupiących grzanek. Bardziej w formie kremu, aniżeli rzadkiej zupy, ale ciekawa i charakterna. Akuratna do piwa AIPA z serii SALAMANDER. Dobrego na upalną pogodę, nie za ciężkiego, ale z odpowiednią, dość wysoką goryczką i lekkimi karmelowymi aromatami.
Druga część lunchu to z kolei brytyjski standard, także nieodłączna część piwnych eskapad. Ryba w cieście z frytkami i sosem majonezowym oraz ziołowym. Może i nie było to jakieś wielkie kulinarne mistrzostwo świata, ale średniej wielkości kawał dorsza w chrupiącej panierce ponownie dobrze spasował się z miejscowym trunkiem. Przy lunchu dnia z frytkami pomyślałbym może o robieniu domowych frytek, choć oczywiście rozumiem pewne ograniczenia z powodu niewielkiej kuchni.
Po wizycie w Browarze Stu Mostów nie spodziewałem się eksplozji smaków. Bardziej solidnego lunchu w towarzystwie świetnego piwa, i właśnie to otrzymałem. Na pewno nie był to mój ostatni lunch w tym miejscu, a już koniecznością jest wybranie się na dłuższa posiadówkę przy piwie i daniach ze standardowej karty. Fajny, pasujący mi klimat, dobre piwo i coś do przekąszenia. To miejsce zdecydowanie do mnie przemawia.
Browar Stu Mostów
Długosza 2
Byłem tam jakiś czas temu z zamiarem zakupu kilku piwek na wynos. Stanąłem
grzecznie przed barem i usiłowałem złapać wzrokowy kontakt z obsługą,
ale bez większych sukcesów. Postałem tak niecałe 8 minut i sobie poszedłem.
Może nie wyglądałem na takiego, który chciał kupić piwo?