Kilka razy pisałem już o dynamicznie rozwijającym się Nadodrzu. Kilkukrotnie wspominałem też o pozytywnym trendzie otwierania restauracji poza ścisłym centrum miasta. Obie te sytuacje idealnie pasują do otwartej w sierpniu restauracji Nadodrze Cafe Restro Bar. To miejsce niezwykłe. Mieszają się tu nowoczesne trendy kulinarne z klasyką oraz najprostsze, ale skuteczne pomysły na urządzenie wnętrza lokalu.
Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że wystrój jest surowy. Dużo betonu, jasne ściany, drewniane skrzynie mieszczące barowe szkło. Po krótkim namyśle widać jednak jakiś pomysł. Ma być luźno, bez zadęcia, a zarazem nowocześnie. Duże wrażenie robi otwarta, sporych rozmiarów kuchnia. Swoje miejsce znalazły także elementy lokalne. Na tylnej ścianie natraficie na malowidło odwzorowujące trochę zapomniany Dworzec Nadodrze.
Karta to połączenie inspiracji kuchnią włoską oraz azjatycką, przy jednoczesnym wykorzystaniu lokalnych składników oraz kulinarnych trendów. Stąd też obecność w menu niezwykle popularnego ostatnio, głównie na streetfoodowych zlotach, pulled porka. Zamawiamy własnie długo pieczoną świnkę, a do tego krewetki z chili na przystawkę.
Po pierwsze – imponuje mi obsługa. Panie kelnerki podchodzą do stolika dokładnie wtedy, kiedy trzeba. Doskonałe wyczucie, brak narzucania się i duża wiedza. Tak niewiele, a tak wiele.
Pulled pork na podpieczonym wiejskim chlebie to idealnie połączenie streetfoodowego dania z ciekawą, restauracyjna prezentacją. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj delikatne, podsmażone, słodkawe pieczywo, które doskonale komponuje się z soczystym, rozrywającym się na włókna mięsem, wzmacnianym dodatkowo orzeźwiającą i chrupiącą rzodkiewką oraz ogórkiem.
Z kolei delikatne, usmażone w punkt krewetki zwalają z nóg przy pomocy maślanego sosu i kremowego aioli. No i ta kolendra, tak wzorowo przeciwstawiająca swoje świeże aromaty lekko ostrej papryczce chili.
Po przystawce na nasz stół trafia krem z dyni. Po długich walkach zresztą, ponieważ powoli zaczynam mieć już dość wszechobecnych zup dyniowych. Żona jednak się uparła, więc nie było gadania. Ale, ale, to kompletnie nowa odsłona tego klasycznego kremu. Orientalnego klimatu nadaje mleczko kokosowe, dla którego przełamanie stanowią paski ostrego salami. Jestem zdziwiony – nie ma nudy, naprawdę.
Ruszamy z daniami głównymi. Na początek – spaghetti carbonara. Lekko zatopiona w rozkosznie kremowym, spojonym jajkiem sosie. Ugotowany w punkt makaron, wyrazisty boczek i nieco ostre pecorino – z tego zestawienia mogło wyniknąć jedynie świetnie połączenie. Pochłaniam szybko i nie chcę się z nikim dzielić.
Warto było też czekać na idealnie przygotowanego łososia na delikatnym, a jednocześnie charakternym, maślanym risotto cukiniowym. Soczysta ryba spoczywa tu na risotto w towarzystwie plasterków rzodkiewki i kiełków słonecznika.
Doskonałym podsumowaniem udanego obiadu jest stek hereford. Wysmażony bliżej rare niż medium, co jednak zupełnie mi nie przeszkadza i pozwala wyczuć teksturę mięsa. Wołowina ma lekko chrupiącą skórkę, a w środku jest cudownie różowa, miękka, ale nie tryskająca krwią. Do tak przyrządzonej wołowiny wystarczy wyrazisty sos pieprzowy, ale sprawdził się także pieczony ziemniak z crem fraiche.
Jeśli lubicie dobrej jakości produkty, luźną atmosferę i macie już dość nudnych rynkowych knajpek, ruszajcie do Nadodrza. Posiedzicie tu zarówno przy ciekawych przystawkach, dobrym winie i piwie rzemieślniczym z Browaru Stu Mostów, zjecie przygotowany z pomysłem szybki lunch, a także smaczny obiad w przystępnej cenie. Ja będę wracać, na pewno, bo warto.
Nadodrze Cafe Restro Bar
Drobnera 26 A
facebook.com/nadodrze.restauracja
Jadłem tam na razie chyba tylko sałatki i jakoś nie przypadły mi do gustu.
Z obsługą tak dobrze nie trafiłem. Po zjedzeniu naprawdę długo czekałem, aż ktoś zabierze naczynia i będę mógł poprosić o rachunek. Na samo podanie sałatek też długo czekałem, chyba ponad 20 minut.
Wystrój mi się podoba, chociaż huśtawki niewygodne i stolik ustawiają za blisko (można kogoś rąbnąć w głowę).