Ktoś mógłby pomyśleć, że tak częste wpisy na temat Mlekiem i Miodem to efekt jakiejś współpracy z tą kiełczowską restauracją, ale bez obaw, nic z tych rzeczy. Po prostu lubię to miejsce, mieszkam zaraz obok, więc bywam stosunkowo często. Ot, cała historia.
Ostatnio wyruszyliśmy z żoną do Kiełczowa na obiadokolację głównie z powodu lenistwa i braku chęci do dalszych wojaży, a po części także dlatego, że Mlekiem i Miodem dysponuje całkiem przystępnym kącikiem do zabaw dla dzieci, dzięki czemu nasz Kazek pozwolił nam na spokojnie zjeść.
Trafiliśmy akurat w momencie, kiedy w lokalu odbywał się festiwal Restaurant Week, więc klientów było tradycyjnie sporo, ale udało nam się załapać na stolik w dolnej części. Menu przeszło w ostatnim czasie kolejną rekonstrukcję, jest dosyć oryginalne, z kilkoma ciekawymi daniami, ale nie brakuje w nim również burgerów. Poza tym codziennie można zjeść szybki lunch ze specjalnie przygotowanych na tę okazję dań.
Rozpoczynamy od dwóch przystawek, z których jedną miałem okazję jeść już wcześniej. Ali to puszysty mus z wątróbek drobiowych a’la foie gras (18 zł). Danie jest doskonałe, lekkie i idealnie zbalansowane. Delikatny mięsny smak jest tu podkreślony słodkością, a musem smarujemy mięciutkie i jeszcze ciepłe mini bułeczki. Odpowiedni finisz zapewnia robiona na miejscu marmolada z żurawiny.
Leosi to tatar z pieczonego łososia (24 zł). Niezwykle smaczny, stanowiący ciekawe wcielenie klasycznego dania. Oryginalnie podany, lekki jak piórko, a zarazem dobrze skontrastowany.
Krem z marchewki i pomarańczy (6 zł) wybrany z karty codziennej. Jest cudnie pomarańczowy, gęsty i wzmocniony chrupiącą, podprażoną cebulką, a przede wszystkim imponuje różnorodnością smaków, z porządną dawką kwaskowatych pomarańczy.
Również z tego menu trafia na nasz stół naleśnik z warzywami i kurczakiem, zapiekany pod beszamelem (16 zł). Nie jest to jakaś kulinarna eksplozja, ale uczciwy, smaczny naleśnik, sowicie wypełniony chrupiącymi warzywami i kawałkami kurczaka.
Panienki Daisy, czyli po prostu domowe gnocchi (24 zł), pachnące z daleka rozmarynem. Kluseczki sporej wielkości i pyszne, po prostu. Aromaty genialne, a lekko słodkawy groszek i cebula czerwona doskonale przeplatają płatki słonego parmezanu. Danie tyleż proste, co świetne.
Doskonały deser podkreśla udaną kolację. Mus z gorzkiej aromatyzowanej wermutem czekolady, podany z masłem z pieczonych kasztanów oraz gruszkami z Maciejowego sadu i słonym karmelem. Odlot, taki sam jak połączenie słonego, słodkiego i kwaśnego.
Mimo że byłem w Mlekiem i Miodem wcześniej już kilka razy, ciągle odkrywam coś nowego. Jest smacznie, domowo, a momentami wymyślnie. Do tego dobre słowo należy się obsłudze, która pomimo sporej ilości klientów, uwija się bardzo sprawnie, a dodatkowo potrafi pomóc zarówno podczas wybierania dań, jak i zająć się na moment dzieckiem. Lubię to miejsce, i nawet jeśli mieszkacie na drugim końcu miasta, to polecam poświęcić trochę czasu na odwiedziny.
Mlekiem i Miodem
Kiełczów, ul. Wrocławska 31