Okres świąteczny wywołuje we mnie bardzo skrajne odczucia. Z jednej strony zbliża się ten fajny, rodzinny okres, z drugiej jednak to czas, kiedy tłumy zapominalskich wybywają w kierunku centrum, aby zakupić brakujące prezenty. Tłum, który w praktyce uniemożliwia zaparkowanie auta w okolicach Rynku, a akurat na ostatnią przedświąteczną niedzielę planowałem rozpocząć swoją serię wpisów śladem restauracji wyróżnionych przez przewodnik Gault&Millau. Na pierwszy rzut miała pójść restauracja Szajnochy 11, ale ze względu na ogrom ludzi musiałem nieco zmienić plany. Wyjechaliśmy z Rynku i skierowaliśmy auto w stronę Ołtaszyna, a dokładniej na ulicę Borowską do Kiss The Cook, o którym słyszeliśmy sporo dobrego.
Lokal znajduje się w bezpośredniej okolicy szpitala na ulicy Borowskiej, tyle że po drugiej stronie ulicy, tuż na początku osiedla mieszkaniowego. To niewielka restauracyjka na parterze dwupiętrowego bloku, w której prym wiodą niewielkie dwuosobowe stoliki. O dziwo, pomimo że przyjeżdżamy w niedzielę, miejsce znajdujemy bez problemu. Spory minus za brak krzesełka dla dziecka, bo jego posiadanie wydawało mi się już totalnym standardem.
Pomimo wpadki z krzesełkiem, duże plusy od samego początku zbierają kelnerki. Nadzwyczajnie ogarnięte, szybko działające i uśmiechnięte. Menu trafia do nas ekspresowo, a że nie mamy zbyt wiele czasu, wybieramy szybko. Na początek zupa dnia, którą jest barszcz czerwony z ravioli (14 zł), a na danie główne pizza z własnymi składnikami (31 zł) dla żony oraz makrela z burakami dla mnie (37 zł).
Na dzień dobry, za sprawą barszczu, robi się trochę świątecznie, aczkolwiek z nieco nowoczesnym sznytem w postaci pierożków ravioli. Sam barszcz do bólu poprawny, słodki, lekko kwaśny, a o tego ostrawy, z ogromną ilością majeranku. Samo ravioli, mające stanowić substytut uszek, z bardzo delikatnym ciastem i kontrastującym smakowo farszem z sera koziego.
Zdecydowanie pozytywne wrażenie sprawia filet z makreli z pieczonyi burakami i sosem chrzanowo-cytrynowym. W pierwszym momencie odniosłem wrażenie, że już gdzieś widziałem podobne danie. Nie będę nikogo o nic złego oskarżał, natomiast w Dinette trafiłem na podobną kompozycję.
Ryba, teoretycznie podana jako filet, początkowo pociąga za sobą trochę problemów podczas wyciągania ości. Jednak z każdym kolejnym gryzem jedzenie makreli przynosi coraz większą przyjemność. Jest mięsista, nie za sucha, a cudnie chrupie dobrze wysmażona skórka. Dla jej wyrazistego, kremowego mięsa dobre uzupełnienie stanowią pokrojone w sześciany słodkie buraki. Kontrast stanowić miał sos chrzanowo-cytrynowy, ale właśnie cytrusowej kontry zabrakło, aby nieco przełamać smaki.
Pizza Kiss, składająca się z wybranych przez nas dodatków. Suszone pomidory, kapary, salami i karczochy. Taką kompozycję zażyczyła sobie moja żona i w sumie wyszło całkiem nieźle. Składniki nieźle się zgrały, słone kapary komponują się z ostrawym, wyrazistym salami i słodkimi pomidorami. Nie przeszkadza, a wręcz wnosi sporo dobrego pomidorowo-ziołowy sos. Z kolei ciasto udane, choć chyba nieco grubsze od tego znanego z PepeRistorante (obie restauracje należą do jednego właściciela). Cała pizza wypada pozytywnie, ilość dodatków nie jest przesadnie duża, dzięki czemu czuć odpowiedni balans pomiędzy grubością ciasta i składnikami.
Kiss The Cook nie powala na kolana swoja kuchnią. Jest poprawnie, ale bez elementów, które powodują, że chcę tu wracać. Poprawnie – tylko tyle, i aż tyle, a w każdym daniu jakieś małe niedociągnięcie. Malutki minusik za ceny, które jednak są dość wysokie, a także za malutkie stoliki. Mieszczą się na nich ledwo co dwa talerze, co utrudnia jedzenie. Możliwe, że wpadniemy raz jeszcze, ale chyba nieprędko.
Kiss The Cook
Borowska 266
Mi zupełnie odwrotnie zdarzyło się czekać na przyjęcie zamówienia 45 minut.. Po 45 minutach wyszedłem i więcej tam nie wrócę i komu się uda będę odradzał ten lokal. Kelnerki tylko udają ogarnięte.
@Vvojciech
Jak się „udaje ogarniętego” ?
„Spory minus za brak krzesełka dla dziecka, bo jego posiadanie wydawało mi się już totalnym standardem.” – zawsze do tej pory byly – wprawdzie bardziej dla maluchów (małe dość).
Jak można twierdzić, że w każdym daniu jest drobne potknięcie, skoro jedno z nich to pizza z własnymi składnikami? Przy pizzy nie było żadnych zastrzeżeń co do ogólnej kompozycji, czytając recenzję nie sposób dostrzec żadnego potknięcia. Autor powinien jeszcze raz przeczytać to co pisze zanim wystawi ocenę albo dostosować opis do wystawionej recenzji.
Słowa o potknięciu w stosunku do pizzy odnoszą się do tego, że pizza w Kiss jest słabsza niż ta w Pepe, czyli restauracji tych samych właścicieli.