Od dwóch lat, kiedy prowadzę blog, przyglądam się z bliska działaniom właścicieli gastronomii w internecie, będącym w obecnych czasach głównym źródłem informacji na temat tego, gdzie warto zjeść. w tym okresie zauważalny jest zdecydowany skok jakościowy pod względem podejścia restauracji i barów do działań w social media, choć dalej nie wygląda to idealnie. Mogę mnożyć przykłady tych wzorowo poruszających się w internecie właścicieli, jak i wymienić całe grono – popularne stwierdzenie! – januszy internetu.
Wbrew pozorom, zauważam to po sobie, do prowadzenia fanapge’u na Facebooku czy konta na Instagramie nie potrzeba wielkiej agencji reklamowej. Do tego przyda się sporo uczciwości, humoru i nieco pracy, tyle. Niestety nie wszyscy to ogarniają, więc zerknijcie na listę dziewięciu głównych grzechów restauracji, które doprowadzają mnie czasami do białej gorączki. Do listy nie zaliczyłem braku fanpage’a na Facebooku czy Instagramie, bo to dyskwalifikuje takie miejsce od razu.
BRAK MENU
Wchodzę na fanpage restauracji, szukam, szukam, szukam… nie ma! Skąd więc mam się dowiedzieć, co mogę u Was zjeść, w jakiej cenie, czy dostępne są dania wegetariańskie? Czy tak pilnie strzeżecie swojego menu przed konkurencją, że nie chcecie go ujawnić nawet klientom? To jest grzech główny, najważniejszy, sprawiający, że zazwyczaj omijam to miejsce szerokim łukiem. Jeśli nawet restauracja nie skorzysta ze specjalnej zakładki menu na FB, może wrzucić chociaż fotkę, choć to zazwyczaj wygląda słabo. Chyba, że to zmieniające się codziennie menu, wtedy wystarczy fotka tablicy kredowej, na której wypisane są dostępne dania.
Brak menu to jedno, brak podania rozpiski menu lunchowego to już w ogóle patologia. Uwielbiam te restauracje, które chwalą się, że mają w swojej ofercie tak popularne ostatnio lunche, ale zapominają o jednym szczególe – przedstawieniu tego menu swoim potencjalnym klientom. „Zapraszamy na lunch od 12 do 17”, a jedzenie niech zostanie niespodzianką.
ZDJĘCIA STOCKOWE
Ależ apetyczny burger, normalnie ślinka cieknie. Wrzucanie fotek ze stoków to głównie domena rozpoczynających działalność burgerowni, pizzerii, tudzież kebabowni. Jaką informację wysyłają do klienta? Mamy Cię w tyłku, robimy taki shit, że nie chcemy Ci go nawet pokazywać. Nie podchodzę do takich lokali na odległość 100 metrów, bo pewnikiem jest podawany tam chłam.
BRAK AKTUALIZACJI
Pojadę trochę gimbazą – nie masz fejsa, nie żyjesz. To głupie hasło jednak idealnie pasuje do działań niektórych restauracji w social media. Jeśli ostatni wpis na facebooku pochodzi sprzed roku, możesz być pewny, że nie warto tracić czasu. To pokazuje jak wielkim niezrozumieniem działania na Facebooku, który jest najlepszą platformą darmowej reklamy, wykazują się osoby zajmujące się restauracyjnymi fanpage’ami. Jeśli nie dostarczasz klientom odpowiedniej ilości postów, które mogliby polubić, Facebook po prostu przestaje im o tobie przypominać, tak to działa.
DOSKONAŁE OCENY JESZCZE PRZED OTWARCIEM
Screen powyżej pochodzi z restauracji, która otwiera się za… miesiąc. Sztuczne nabijanie sobie średniej ocen na Facebooku jest potwornie słabe, całe szczęście coraz więcej osób zauważa te patologiczne zachowania, polegające na zaciągnięciu do oceniania całej rodziny i przyjaciół. System oceniania restauracji na Facebooku nie jest żadnym wyznacznikiem, po prostu.
BRAK DYSTANSU I REFLEKSJI
Powyższa opinia, to ocena wystawiona własnej restauracji przez Panią właścicielkę po mojej niezbyt pochlebnej opinii o tym miejscu. Typowo polska kłótliwość, brak chwili refleksji, próby wyciągnięcia wniosków z błędów, które ktoś podpowiada. W zamian atak i nastawienie w stylu – my jesteśmy najlepsi, robimy świetne jedzenie, co nam będzie narzekał jeden klient z drugim blogerem.
POLSKA JĘZYK, TRUDNA JĘZYK
Naprawdę nie wymagam literackiego języka na Facebooku. Zresztą, on by się w tym miejscu nie sprawdził. Ma być luźno, ale tak, żeby nie bolały oczy, a czasami niestety tak się dzieje. Jak widać, niektórzy mają problem z napisaniem zdania, tfu, słowa bez błędu.
BRAK KONTAKTU
Chcę do Was przyjechać, chciałbym zostawić pieniądze, ale gdzie bo nie podaliście lokalizacji? Nie ma też maila lub telefonu, pod który mógłbym zadzwonić w celu dokonania rezerwacji.
SELEKCJA WRZUCANYCH TREŚCI
Wiadomo jak mocno podzieliło się nasze społeczeństwo w ostatnich miesiącach. Dlatego restauracje powinny być ostatnim miejscem, w którym próbuje się dzielić ludzi. Wrzucanie tekstów politycznych, o uchodźcach(!) i totalny brak selekcji tekstów to zazwyczaj strzał w stopę restauracji czy baru.
Niebywały jest brak zrozumienia społeczności, którą się buduje (o ile sie buduje) wokół restauracji. Wrzucanie treści, których nikt nie lajkuje świadczy o nieumiejętności wchodzenia w interakcje z ludźmi, a to zły prognostyk dla osób prowadzących lokal gastronomiczny. Wielu klientów myśli sobie, że skoro nie zainteresował, a wręcz odrzucił ich fanpage na FB, tym bardziej ciężko spodziewać się czegoś pozytywnego na talerzu.
NIEAKTYWNY ODNOŚNIK DO STRONY
W erze Facebooka mało która restauracja decyduje się na stronę www. Rozumiem to, bo to FB daje większe możliwości promocyjne, ale do cholery – skoro nie macie wykupionej domeny, w jakim celu wrzucacie odnośnik, który nie funkcjonuje?
Lepszym chyba w „BRAK DYSTANSU I REFLEKSJI” byłby właściciel Narożniaka. : D
Tak, to także doskonały przykład:)
Dodałabym jeszcze, że w przypadku menu lunchowych informacje na facebooka wstawiane są codziennie, ale np. o 14. A każdy chciałby zaplanować wcześniej