Ostatnimi czasy przemierzyłem Wrocław wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu najlepszego baru z domowym jedzeniem, a zadanie do najłatwiejszych niestety nie należało. Dlaczego? Otóż większa część właścicieli tych przybytków nauczyła się zwyczajowo mieć w tylnej części ciała jakość oferowanego jedzenia. W myśl zasady – skoro dostają tani wikt, niech nie płaczą, że nie tak jak u mamy. Całe szczęście trafiają się perełki, a pierwszą z nich, odkrytą już dość dawno, jest bar Domowe Obiady na Sępa Szarzyńskiego. Teraz trafiłem na kolejne zjawiskowe miejsce, choć, jak to tradycyjnie bywa, wyglądające bardzo niepozornie.
Malutki kiosk tuż przy budynkach Uniwersytetu Ekonomicznego, gdzie wcześniej z mniejszym lub większym szczęściem działał najpierw „chińczyk”, a następnie bar z niby domowymi obiadami. Obecnie mieści się tu Kotlet Schabowy – co za nazwa! – a więc czterostolikowy bar, gdzie zjemy oczywiście schabowe, ale i codziennie inne zupy, kilka dań mięsnych oraz pierogi.
Co najbardziej urzeka mnie w takich miejscach? Prawdziwość. Wicie, rozumicie, kotlety nie muszą być takie same, bo przecież nie są produkowane w fabryce, a przygotowuje je pani Helenka lub inna Krysia w malutkiej 2×2 m kuchni na zapleczu. W Kotlecie Schabowym tę prawdę widać gołym okiem, bo właśnie takie tradycyjne jedzenie pamiętam z dzieciństwa.
Na początek zupy – zamawiane w zestawie kosztują zawrotne 3 zł. Żurek, który zamówiłem jako pierwszy, sprawił, że w głowie zakołatała mi myśl – może to właśnie to miejsce? Jest kwaśny, ale tak w punkt, nieprzesadnie, do tego kiełbasa, ziemniaki i jajko, bez niebieskiej obwódki. Jarzynowa to także inny wymiar. Przygotowana na wywarze, niemalże kremowa, delikatna i różnorodna dzięki kapuście, włoszczyźnie, groszkowi, świetna.
Moim ukochanym budżetowym przysmakiem jest smażony ser, który o dziwo pojawia się w tutejszym menu. Za 11 zł, 11! Z frytkami krojonymi na miejscu i dwiema surówkami. Te fryty może i minimalnie za miękkie, ale i tak genialne, no i przede wszystkim główny bohater – panierowany ser w ilości sztuk dwóch. Miejscami z przerwaną panierką, ale jak pisałem wyżej – to tylko pozwala poczuć się jak w domu, a sam ser jest wyborny. Ciągnący, wyrazisty i potwornie kaloryczny, ale co tam.
Pierogi ruskie (9 zł) wyglądają jak z obrazka, ale akurat do nich mógłbym się nieco przyczepić. Ciasto minimalnie zbyt grube, a i w farszu przydałoby się więcej twarogu, co nie zmienia faktu, że są lepsze od 90% tych serwowanych w podobnych barach.
Na koniec miejscowa gwiazda, rozłożona na talerzu w towarzystwie ziemniaków i zasmażanej kapusty (11 zł). Kotlet schabowy zwala z nóg, chrupie, jest przyjemnie tłuściutki, słusznie doprawiony i dobrze komponuje się ze świeżymi ziemniakami oraz mocno pieprzną, aromatyczną kapustą.
Zastrzeżeń brak, wyszedłem z uśmiechem na ustach, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego inni tak nie mogą. Dlaczego próbują nam wciskać słabiznę, skoro można się przyłożyć i sprawić innym przyjemność. Bo zjedzenie obiadu jak u babci za dzieciaka to wielka radość i za to osobom prowadzącym Kotlet Schabowy bardzo dziękuję. Wrócę nie raz i nie dwa.
Kotlet Schabowy
Wielka 28
facebook.com/kotletschabowywroclaw
Zabiłabym za taki bar blisko uczelni :<.
Polecam Bar na rogu na grunwaldzkiej niedaleko Bar Jedzonko, solidne porcje i niedrogo. Bardzo dobre jedzenie głównie mięso kotlety na różne sposoby
gdzie znajdę najlepszą carbonarę? 🙂
Świetna jest w Tralalala.
również na Wielkiej – Bar Jak u Mamy
Rok po tym, jak skończyłem UE, taka knajpa tam…. ech. Za moich czasów okolice UE to była kulinarna pustynia. Słoneczko, gdzie było tanio i całkiem nieźle, ale jak ktoś nie miał ochoty na bar mleczny to już się zaczynały schody. Planet Pizza z cenami wybitnie niestudenckimi, pizzeria Di Roberto gdzie pizzę robił wiecznie zblazowany dżolero który sprawiał wrażenie że klientów to by najchętniej wygonił z knajpy, o Bazylii i tej stołówce w budynku D na kampusie nawet nie wspominam, bo i po co.