22.2 C
Wrocław
piątek, 13 czerwca, 2025

Śladem Gault&Millau 2016 – Solec 44 (Warszawa)

Przed wyjazdem do Warszawy sporo naczytałem się o restauracji Solec 44 i tamtejszym Szefie Kuchni – Aleksandrze Baronie, którego do tej pory najbardziej kojarzyłem ze świetnej książki Suwała, Baron i inni. Że świetne jedzenie, doskonałe produkty, dopracowane dania. I wszystko byłoby ok, gdyby nie pewne przeoczenie, a może i niedoinformowanie. Jeszcze przed przyjściem zastanawiałem się jaki strój będzie pasował do takiej restauracji, czy wypada iść z niespełna dwuletnim synem, czy będziemy tu pasować od razu z podróży. Chcielibyście zobaczyć moją minę, kiedy w końcu trafiliśmy pod adres Solec 44

Najpierw trochę poszukaliśmy, bo i sam numer 44 jest trochę schowany. Później zaliczyliśmy spore zdziwienie, kiedy wspięliśmy się po kilkudziesięciu schodach do lokalu przypominającego na pierwszy rzut oka bardziej świetlicę albo skup butelek, niż poważną restaurację. Wnętrze właściwie tylko potwierdza przypuszczenia – starty parkiet, ciemnica i stare drewniane stoliki, a na półkach… gry planszowe. My, z racji słonecznej pogody oraz nasypu kolejowego, przy którym znajduje się Solec 44, wybraliśmy stolik na tarasie (?), ponieważ nasz młody od jakiego czasu zakochany jest w pociągach, a te przejeżdżają tu z częstotliwością kilku na minutę. 

IMG_6200

Niesamowity jest przekrój klienteli. Jesteśmy my z małym dzieckiem, gdzieś w rogu bananowa ekipa z jabłkowym komputerem na stoliku, kawałek dalej para świętująca – na oko – czterdziestą rocznicę ślubu, tuż obok parka będąca raczej na początku swojej znajomości, z różą w wazonie, a w międzyczasie przewijają się jeszcze panowie we wzorowo skrojonych garniturach. Niezły rozrzut, a zarazem jakoś dziwnie wszystko tu ze sobą gra. Nie ma zadęcia, jest luz i znająca się na swojej robocie obsługa.

IMG_6196 IMG_6197Chwilę po otrzymaniu karty rzuca mi się w oczy jej minimalistyczna wersja oraz rekomendacja Slow Food Polska. Wygląda obiecująco, a jeszcze bardziej, kiedy zerknie się do zmieniającego się co miesiąc menu, gdzie akurat można znaleźć m.in. zupę z wołowych penisów czy tatara z jelenia, do tego polskie wina, lemoniady oraz piwa rzemieślnicze.

Jako że jesteśmy już po jednym obiedzie, decydujemy się na dwie przystawki, zupę oraz jedno danie główne. Na początek jednak aromatyczne piwo z browaru Inne Beczki oraz orzeźwiająca lemoniada ogórkowa.

IMG_6204

Na dzień dobry danie, które kręciło mnie od samego początku, kiedy tylko o nim przeczytałem. Pędy chmielu w wędzonym maśle z ikrą sandacza ze śmietaną i jajem w herbacie Earl Grey zaskakują i to przynajmniej kilka razy. Początkowo nieco ciężkie do przegryzienia, z każdą chwilą coraz mocniej atakują swoją goryczką. Jak gdyby dłuższe przeżuwanie wpływało na jej mocniejsze wydzielanie. Gorzki smak w tym daniu łączy się ze słodko-goryczkowym jajkiem oraz pojawiającym się gdzieś w tle rybnym motywem. Jeśli nie boicie się goryczy, próbujcie śmiało.

FullSizeRender (1)

Jeszcze więcej dzieje się na talerzu z kaczką pieczoną z drzewem czereśni, kawą, cynamonem i miodem, z czosnaczkiem i ponalewkowymi wiśniami. Ktoś pewnie powie, że nie wygląda to szałowo, ale czy musi? Ja dla mnie zdecydowanie nie, a ta kaczka zwyczajnie rozbija bank. Delikatnie różowa, ale przy tym niesamowicie lekka i mięciutka, a jej smak podkreślają zdecydowanie drewniane aromaty, wzmocnione jeszcze przez przyjemnie piekący czosnaczek oraz swojskie, domowe i słodkie wiśnie, jakby wyjęte wprost z butli winnej od dziadka z piwnicy.

FullSizeRender

Chłodnik z maślanki, botwiny, rzodkiewek i ogórków świetnie orzeźwia i dodaje energii, a żona nie może się od niego oderwać, przez co dla mnie zostaje tylko kilka łyżek. Z cudowną kwaskową podbudową, hojnie naładowany dodatkami, jest treściwy, a przy tym przyjemnie chrupie pomiędzy zębami.

FullSizeRender (2)

Leniwe z czosnkiem niedźwiedzim, białymi szparagami i masłem stanowią kwintesencję tego miejsca. Prosto, sezonowo, niespecjalnie drogo, a do tego pysznie. Jeśli robiliście kiedyś leniwe w domu, to pewnie wiecie, że raz wychodzą za twarde, a innym razem zbyt miękkie. Te w Solec 44 doskonale balansują pomiędzy tymi dwoma teksturami. Są zwarte, ale nie twarde i tak dobrze współgrają z aromatycznym czosnkiem niedźwiedzim, że po kolejne pierogi sięgam z coraz większą zapalczywością. Osobny temat to szparagi, które wzbudziły mały niepokój u szefa kuchni, który przyszedł do naszego stolika i przeprosił, że podał danie z niewłaściwą ich częścią. Specjalnie się tym nie przejąłem, w końcu twardsze końcówki są również zjadliwe. 

FullSizeRender (3)

W ramach przeprosin za pomyłkę otrzymaliśmy jeszcze ciekawe lody szparagowe z karmelem i palonym masłem, które jest chyba ulubionym elementem kulinarnego rzemiosła Aleksandra Barona. Tym razem zaskakuje połączenie wyrazistych, choć nie dominujących szparagów oraz wywołującego uśmiech na ustach karmelu.

FullSizeRender (4)

Solec 44 to wyrazistość na talerzu, niezobowiązujący klimat i czucie smaku, które nie jest takie wcale oczywiste w wielu restauracjach. To piękne zagospodarowanie tematyki aromatycznej, a zarazem prostej polskiej kuchni, z użyciem wcale nieoczywistych składników. Kupuję ten pomysł od A do Z i będę polecał każdemu. I niech z tropu nie zwiedzie Was wygląd tego miejsca. Jak się okazuje, to jedna ze składowych sukcesu Solca 44.

Solec 44

Warszawa, Solec 44

facebook.com/solec44
Solec 44 Menu, Reviews, Photos, Location and Info - Zomato

Total 0 Votes
0

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły