Jeśli musiałbym scharakteryzować wrocławską gastronomię jednym zdaniem, na pewno wspomniałbym o studentach, którzy w pewien sposób wyznaczają trendy i zmuszają właścicieli nowych miejsc do dostosowania menu do ich potrzeb oraz zasobności portfela. Skoro studenci, to i podróże, skoro podróże, to na pewno Dworzec Główny. Właśnie niedaleko dworca, na rogu ulicy Komandorskiej i Piłsudskiego otworzyło się Bistro Marysia. Właśnie takie typowe, pod studentów, ewentualnie podróżnych, z pierogowym menu w przystępnej cenie.
Malutki lokal na trzy stoliki, wysoki bar, lada z zapakowanymi pierogami i coś, co sprawia, że zapala mi się lampka niepokoju. Znany ze stacji benzynowych podgrzewacz do parówek, co świadczyłoby, że ktoś chciałby tu robić hot-dogi. Całe szczęście nie ma ich w rozpisanym na tablicy menu. Nie idźcie tą drogą!
Zamawiam mój standardowy zestaw w pierogarniach – pół porcji pierogów ruskich i pół z mięsem, a do tego zupa dnia, akurat jarzynowa. Rachunek za całość opiewa na 16 zł, a na swoje zamówienie czekam stosunkowo długo, biorąc pod uwagę fakt, że poza mną w środku nie było innych gości.
Zupa jarzynowa (6 zł), na śmietanie, odświeżająca, bardzo aromatyczna, choć przydałoby się więcej soli. Taka typowa letnia zupka, jakiej spodziewam się właśnie w takich miejscach. Domowa, lekka, z dużą ilością warzyw.
Pierogi otrzymuję na jednym talerzyku. Właśnie, talerzyku, plastikowym, z plastikowymi sztućcami. Właściciel lokalu wytłumaczył na naszym Facebooku, że gabaryty lokalu nie pozwalają na stosowanie tradycyjnej zastawy i sztućców metalowych, co staram się oczywiście zrozumieć, a z drugiej strony jednak mocno mi to nie pasuje. Plastiki są jednak zarezerwowane dla – nomen omen – dworcowych budek z fast-foodami.
Same pierogi prezentują się bardzo okazale, zostały obficie okraszone świeżo usmażoną cebulką, a ich nieregularne kształty pozwalają sądzić, że faktycznie są lepione ręcznie, może nawet przez tytułową Panią Marysię. Świetne są pierogi z mięsem. Odpowiednio soczyste, lekko tłuste, pieprzne, delikatnie ziołowe i z mocno zmielonym mięsem. Tych pierogów nie powstydziłaby się babcia Marysia. Warto, a wręcz należy wspomnieć o cieście, którego struktura mówi jedno – ktoś, kto przygotowuje te pierogi, wie co robi. Miękkie, cienkie i nie za suche.
Pierogi ruskie trochę odstają. Przede wszystkim farszu wewnątrz jest mało, a sam wkład, mimo że z całkiem sporym procentowym udziałem twarogu, to jednak niedosolone i właściwie bez cebulki, a to duży grzech. Nie są fatalne, co to, to nie, ale do tych najlepszych jeszcze dużo im brakuje. Więcej farszu, więcej soli, więcej cebulki, to taka podpowiedź.
Miejsca, w których sprzedaje się lepione ręcznie pierogi, bronią się zazwyczaj same. Bistro Marysia też, nawet pomimo nieco niedoprawionych ruskich. To dopiero początek działalności, więc liczę na poprawę, bo miejsce ma potencjał i pozwala zjeść w okolicach nasypów na Bogusławskiego coś innego niż pizzę czy smażony ser.
Bistro Marysia
Komandorska 1
Dużo się zmieniło – lokal został powiększony, dania podawane są na normalnych talerzach z metalowymi sztućcami. Zupa ogórkowa mistrz, pierogi ruskie bardzo dobre – minimalnie za mało nadzienia ale wybaczam bo całokształt bardzo przyzwoity.
Aha, ceny podskoczyły (co zrozumiałe na przestrzeni tych ponad 3 lat) – ruskie kosztują teraz 12 złotych.