Od trzech edycji współpracuję z organizatorami festiwalu kulinarnego Restaurant Week – ostatnie dwie w nieco innej roli, przed jesienną edycją zostałem głównym ambasadorem RW we Wrocławiu, dzięki czemu mam okazję przedpremierowo testować menu kolejnych restauracji biorących udział w imprezie. A tych we wrocławskiej edycji festiwalu jest 32, więc rekordowo. Nie ukrywam, bardzo pasuje mi to zadanie. Mam możliwość spróbować, podpowiedzieć właścicielom moje uwagi, a przy okazji poznać się z Szefami Kuchni i porozmawiać z nimi na temat ich wizji przygotowania trzydaniowego menu.
Pokrótce czym jest Restaurant Week, zacytuję wpis sprzed roku:
Festiwal stanowi doskonałą okazję do poznania najlepszych restauracji zarówno dla ich stałych bywalców, jak i osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z gastronomią w formie fine dining. Szef kuchni każdego z biorących udział w RESTAURANT WEEK miejsc przygotuje specjalne trzydaniowe doświadczenie restauracyjne, składające się z przystawki, dania głównego i deseru w cenie 39 zł, prezentując przy tym swoje umiejętności oraz wizję autorskiej kuchni. Będą to dania opracowane specjalnie z okazji RW, nieznajdujące się w standardowym menu, w dużej mierze oparte na lokalnych produktach.
Rezerwacji stolików możecie dokonywać na stronie restaurantweek.pl
Na dobry początek trafiliśmy do restauracji, o której – przyznaję ze wstydem – niewiele wiedziałem poza tym, że uczestniczyła w ostatniej edycji festiwalu. Raczej staram się być na bieżąco z tym, co dzieje się we wrocławskiej i okolicznej gastronomii, ale gdzieś umknęła mi restauracja w hotelu Orient Palace, znajdującym się w Bielanach Wrocławskich.
Kuchnią dowodzi tu doświadczony Dariusz Dębowski, a menu restauracji zaskakuje, choć tylko w pierwszym momencie. Reprezentuje spory przekrój indyjskiej kuchni, co dobrze współgra z aranżacją wnętrz w stylu indyjskim. Na drugą część karty składa się menu kontynentalne, a propozycja festiwalowa jest dokładnym przełożeniem tego układu. Goście Restaurant Week mają okazję wybrać jedną z dwóch opcji menu – indyjską oraz bardziej klasyczną, europejską. Nam udaje się skosztować obu.
Na początek dwie przystawki. Placuszki z dyni z sosem z gorgonzoli, kompozycją sałat oraz konfiturą z gruszek imponują delikatną teksturą, są lekko słodkie i chrupiące na zewnątrz, a odpowiednie uzupełnienie zapewnia połączenie wytrawnego sosu serowego i słodkawych gruszek. Zdecydowanie w moje gusta trafia mini szaszłyk z jagnięciny podany z sosem miętowym i tamaryndowym. Może i jest minimalnie zbyt suchy, ale zestawienie obok siebie doskonale doprawionego mięsa, sporej ilości orzeźwiającej kolendry oraz ostrego sosu miętowego pozytywnie nastraja przed kolejnymi daniami.
Świetne wrażenie zostawia po sobie polędwica z dorsza z palonym masłem, ravioli z grzybami, musem z batatów, pieczonym korzeniem pietruszki i dzikimi ziołami. Ryba trafiona w punkt, delikatna, soczysta i rozrywa się pod każdym dotknięciem sztućców. Jest pełna smaku, dobrze doprawiona, ale moje serce skradają ravioli z subtelnym farszem grzybowym i skropionym oliwą, cieniutkim ciastem.
Z kolei moje danie indyjskie madras chicken, z jogurtem i chlebkiem naan zgodnie z oczekiwaniami uderza od pierwszego momentu typowo indyjskimi, ziołowymi aromatami, natomiast w smaku to ciekawe połączenie słodkiego, ostrego i kwaśnego, z równoważącą całość śmietaną. Chlebki naan minimalnie za kruche, stanowią niezłe uzupełnienie dania, które swoimi rozmiarami niejednego może rozłożyć na łopatki.
Deser indyjski zaskakuje – lody kulfi z migdałami pięknie łączą mleczną podstawę i kardamonowe serce. Wspaniały aromat, zwarta struktura i lekka nuta słodyczy na końcu sprawia, że kończę obiad z wielkim uśmiechem. W wersji klasycznej deser składa się z trzech osobnych porcji – brownies z ciemniej czekolady, piany z mlecznej czekolady, palonej białej czekolady, lodów czekoladowych. W tym wypadku dominuje słodki smak, który nie wywiera aż takiego wrażenia jak kulfi.
Nie wiedziałem wcześniej zbyt wiele na temat restauracji w hotelu Orient Express, ale wiem, że na pewno wybiorę się tutaj na dania z karty, które wyglądają interesująco, a ceny nie straszą.
Orient Palace
Kłodzka 14, Kobierzyce
Panie Drogi, to są Bielany Wrocławskie, a nie Kobierzyce 🙂