2.3 C
Wrocław
czwartek, 16 stycznia, 2025

Taszka Wine&Petiscos – jedzcie, pijcie, cieszcie się!

Jestem ciekaw, jaka jest Wasza pierwsza odpowiedź na pytanie znajomych z innego miasta – gdzie można zjeść dobrze na wrocławskim Rynku? Obstawiam coś w stylu – przestań, na wrocławskim Rynku się nie je! Może to pewne wyolbrzymienie z mojej strony, ale w taki stwierdzeniu niestety kryje się sporo prawdy, bo nawet kilka ciekawych miejsc nie przykryje ogólnej mizerii gastronomicznej w najbardziej reprezentatywnym miejscu stolicy Dolnego Śląska. Na taki stan wpływ ma wiele czynników – od liczby niezbyt wymagających turystów zaczynając, przez ceny wynajmu, aż po lenistwo spowodowane zasiedzeniem niektórych „restauratorów”. Naturalnie żaden z tych elementów nie może stanowić usprawiedliwienia dla ludzi tworzących ten obraz.

I nagle, kiedy naprawdę przestałem już wierzyć, że w centralnym punkcie miasta da się stworzyć coś sensownego, powstała ona – restauracja Taszka Wine&Petiscos, zajmując lokal po hiszpańskiej – jedynie z nazwy – Espanoli. W momencie pierwszego kontaktu, Taszka sprawia wrażenie kompletnie niepasującej do otaczającego ją rynkowego towarzystwa. Wnętrza nie są przaśne, nie są jak wyjęte z katalogu Ikei, ani tym bardziej hipsterskie. Wystrój lokalu łączy cudny błękit kafelek, optymistyczna zieleń tapety i drewniane meble, powstałe od zera z resztek po starej stodole, no i wino, a jak wiadomo – tam gdzie jest dobre wino, musi być dobry klimat. I w Taszce jest, a można go wyczuć od pierwszego momentu po przekroczeniu progu. W jednym rogu grupa rozbawionych Portugalczyków, w drugim, przy małym stoliku, popijając wino randkuje zakochana para, a tuż przy wejściu, na stojąco dwóch rozbawionych kumpli dysputuje z lampką czegoś dobrego w dłoni. Tu jest potencjał i czuć serce włożone w otwarcie tego miejsca, ale i jest jedzenie.

Taszka od razu kojarzy się z Portugalią – bo znajdziecie tu wybór portugalskich win z tamtejszych najlepszych winnic, Szefem Kuchni jest Portugalczyk Carlos Santiago, pobierający nauki od najlepszych, z gwiazdkową, kopenhaską restauracją Kadeau na czele, w końcu właścicielami są: Polka i Portugalczyk, którzy poznali się oczywiście we Wrocławiu, a istatnie lata spędzili w Portugalii. Ale to skojarzenie może okazać się mylne, kiedy otrzymacie talerze z jedzeniem. Bo choć czuć w przygotowywanych tutaj daniach portugalskie wpływy, to w żadnym wypadu nie są to potrawy typowo portugalskie. Każdy wychodzący spod ręki Szefa Kuchni talerz zawiera pewną część jego historii, podróżowania, szukania inspiracji i pobieranej przez lata od najlepszych nauki.

Sam pomysł na Taszkę jest do tej pory niespotykany we Wrocławiu i już właśnie to nastraja mnie pozytywnie do tego miejsca. Początkowo miał to być sklep ze sporowadzanymi z Portugalii winami, potem miejsce, do którego będzie można wpaść na wino, a ostatecznie wyszła restauracja połączona z klimatycznym miejscem na wieczorne winko. To jednak nie wszystko, bo zaskakuje także samo podzielone na dwa segmenty menu – petiscos i menu degustacyjne. Petiscos to swego rodzaju portugalskie przekąski, takie w sam raz do wina. Menu degustacyjne z kolei dzieli się na trzy osobne działy – małe (85), wegetariańskie (75 zł) i duże (145 zł), ale niech nie przestraszy Was menu degustacyjne. Degustacja dla wielu kojarzy się z białymi obrusami, sztywnymi klenerami i koniecznością rezerwowania stolika tydzień wcześniej. Nie w Taszce. Tutaj przychodzisz z ulicy, w obdartych jeansach, t-shircie, siadasz przy gołym drewnianym stole, a wyluzowana kelnerka przynosi ci do każdego dania jedną serwetkę, papierową, a tobie pozostaje jedynie skupić się na jedzeniu. No i winie oczywiście, jeśli akurat nie przyjechałeś autem jak ja.

Zamawiam menu degustacyjne pierwsze, mniejsze, składające się z trzech przystawek, ceviche, dania głównego i deseru. W międzyczasie otrzymałem możliwość zamienienia Cachaco – wędzonej karkówki, na portugalski specjał Bacalhao, na co chętnie przystałem. Do tego dzbanek wody i można zaczynać.

Przystawki, wszystkie od razu zjawiają się na moim stole po około dziesięciu minutach, a kelnerka podpowiada, że oczywiście podaje sztućce, ale sposób przygotowania poszczególnych pozycji sprzyja temu, aby jeść je rękami. Tak więc robię. Popcorn z kurczaka to swego rodzaju wariacja na temat znanych z sieciówki stripsów w panierce. Tyle że w tym wypadku panierka jest subtelna i lekka, a pocięty w niewielkie kawałki kurczak tak soczysty, jak tylko może być, a przy tym odpowiednio skomponowany z sosem z dodatkiem papryczek jalapeno, pozbawionym jednak ostrości, za to bardzo esencjonalnym i słodkim. Ciekawa jest kompozycja nabitej na szpikulec słodkiej kukurydzy z masłem bazyliowym i azjatycką ostrą przyprawą togarashi. To prawdziwa zapowiedź tego, że Carlos Santiago lubi bawić się smakami, balansować nimi raz w jedną, raz w drugą stronę, pozostawiając na talerzu ułożoną kompozycję. Piękną portugalską tradycję i prostotę zarazem reprezentuje chleb z oliwą i ziołami. Oliwą tłoczoną na cześć dziadków właściciela Taszki. Na koniec jeszcze sałata, dokładniej połówka sałaty rzymskiej z charakternym i pociętym w paski boczkiem oraz kwaskowym sosem cezar.

Uwaga – materiał zawiera zdjęcia, które mogą zniechęcić do jedzenia w Taszce. Zabieg niezamierzony.

tasza

Chwilę po przystawkach na stół trafia zatopione w leche de tigre ceviche z dorsza w towarzystwie kremowej pasty z awokado z dodatkiem kolendry, a także marynowana cebulka i prażone orzechy ziemne. Na porcję składa się sporo pokrojonej w kawałki, marynowanej ryby, która nawiązuje do pierwszej części degustacyjnego menu – danie jest proste, ale dopracowane i odpowiednio odświeżające przed daniem głównym. Co najbardziej przekonuje mnie do taszkowego ceviche? Fakt, że smak ryby nie został zdominowany przez żaden z pozostałych składników, a cała kompozycja zagrała jako całość.

Powoli, przez przystawki i ceviche, przeszedłem do dań głównych, a spróbowałem dwóch z nich. Urzeka mnie Bacalhao, a więc najbardziej znany produkt eksportowy Portugalii na świecie. Ten w Taszce przywożony jest właśnie stamtąd i odpowiednio zagospodarowywany przez Szefa Kuchni. Talerz wręcz eksploduje różnorodnością smaków i aromatów, każdy gryz potrafi przynieść coś innego, a pomiędzy wędzonymi, a następnie smażonymi ziemniakami skrywa się bohater – soczysty, rozpływający się w ustach dorsz. Nie za słony, delikatny, ale wyróżniający się i tak przyjemnie współgrający z odświeżającym, nieco miętowym jogurtem borani. Oj, dzieje się na tym talerzu, zarówno pod kątem smaków, jak i tekstur. To jedno z lepszych dań, jakie jadłem w tym roku.

Skosztowałem jeszcze Pato, a więc różową pierś z kaczki z sosu vide z paloną gruszką, smażonym porem, cebulką i kremowym, zielonym mascarpone. ompletnie zwariowany mix smaków, łączący przede wszystkim wciągającą paloność i lekkość mięsa.

Na koniec oczywiście deser, a Portugalczycy kochają desery. Absolutnie obłędny jest ten ze śliwką oraz kremem z trawy cytrynowej. To jeszcze jedna zabawa teksturami – mamy i bezę, i krem, a także śliwki oraz uspokajającą niezwykłą grę smaków maślankę. To jest 11 na 10 z prośbą o zapakowanie jeszcze jednej porcji na wynos.

tasza-1

Co pozostaje po wyjściu z Taszka Wine&Petiscos? Rozczarowanie. Spowodowane oczywiście koniecznością opuszczenia tego miejsca. Jest pysznie, jest klimatycznie. Czuć, że na talerzu dzieją się przemyślane procesy, że przypadkowi pozostawiono niewiele, a ludzie zajmujący się tym miejscem muszą być nieco szaleni, bo żeby otwierać lokal z taką duszą na wrocławskim Rynku, potrzebna jest odrobina szaleństwa. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a właściwie wina. Stawiam, że właściciele Taszki niebawem będą mogli pić dużo wina, opijając powodzenie tego projektu. I na pewno nie zapomną przysiąść się do Waszego stolika, żeby spytać jak smakuje jedzenie, co słychać i opowiedzieć o winie, o którym wiedzą naprawdę dużo. Z kolei ja mam nadzieję, że Taszka stanowi tylko przetarcie dla innych. Dla tych, którzy boją się zaryzykować, aby otworzyć autorską kuchnię w tym mieście, boją się nie iść na kompromisy i otwierać miejsca, od których bije prawda i uczciwość. Niech Taszka będzie przykładem, a jednocześnie piękną gwiazdką na tym zbrukanym fatalną gastronomią Rynku. Bardzo mocno trzymam kciuki!

ranking5

Taszka Wine&Petiscos

Rynek 53/55

FB

Total 25 Votes
9

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

1 KOMENTARZ

  1. Ta Ta żak to jakaś porażka. Jedzenie zdecydowanie beznadziejne!!!!. Byliśmy cała rodzina, wszyscy dostaliśmy zimne porcje a dorsz w środku był jeszcze nie rozmrożony!!!!!. Zgłosiliśmy to i nawet słowa przepraszam nie usłyszeliśmy, czyli to norma, ze tak jest. Wino ok. Tydzień temu wróciliśmy z tygodniowego pobytu w Porto i chcieliśmy przypomnieć sobie wspaniały portugalski klimat i zawiedliśmy sie. Żałuje, ze tam poszliśmy. Nigdy więcej, nie polecam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły