Kiedyś byłem piękny, zgrabny, uprawiałem dużo sportu. Na tyle dużo, że mogłem jeść tyle, ile mi się zachciało, a chciało mi się ciągle. Od tego czasu minęło kilka lat, a po wspaniałej sylwetce pozostało jedynie wspomnienie. Jak wiecie, obecnie postanowiłem ruszyć temat, rozpocząłem współpracę z dietetykiem, choć samego słowa dieta nie lubię i uciekam myślami daleko od niej. Efekty są, piszę Wam o tym co miesiąc, ale samo przestrzeganie godzin spożywania posiłków i kaloryczności, to jedno. Ważniejsze jest co innego – przestawienie swojego myślenia na inne tory. Zwracam coraz większą uwagę na jakość jedzenia, pochodzenie produktów. Nie jest to krótki proces, u mnie trwa od kilku lat, w trakcie których odmieniłem swoje patrzenie na wiele spraw związanych z odżywianiem swoim i całej rodziny o 180 stopni.
Wiecie, to nie jest tak, że jednego dnia powiedziałem sobie, iż odrzucam wszelkie produkty niewiadomego pochodzenia, szaleńczo wczytuję się w etykiety każdego produktu. Owszem, wczytuję się, ale do mało którego aspektu w życiu podchodzę ortodoksyjnie i do kwestii etykiet też nie, choć faktycznie krok po kroku rezygnuję z coraz większej ilości szeroko dostępnych produktów. Oczywiście sprawy nie ułatwia fakt, że sporo jem „na mieście”, gdzie nie zawsze jestem w stanie określić na jakich produktach działa kuchnia. Od lat zmieniam jednak skład mojego koszyka zakupowego do domu. Koszyk jest oczywiście pojęcie umownym, bo do dyskontów i wszelkiej maści marketów zaglądam od jakiegoś czasu już tylko od wielkiego dzwona, głównie po podstawowe produkty, zwłaszcza kosmetyczne.
Pewnie teraz pomyśleliście – ej, co za głupoty gada ten gość, który co kilka dni wpieprza burgery czy hot-dogi z foodtrucków, a w weekendy opija się piwskiem. Aha, czy to nie on tak wychwala te wszystkie małe bary osiedlowe, gdzie serwuje się głównie hodowlanego kurczaka? Tak, tak, to ten sam gość. Jem w różnych dziwnych miejscach, czasami podejrzanych, czasami zaskakujących jakością, ale coraz częściej wybieram miejsca, co do których mogę mieć chociaż podejrzenia, że nie sypią do potraw kilogramów vegety, a warzywa nie wyrosły przy użyciu tony ulepszaczy.
Początki były trudne, bo jeszcze do niedawna dostępność miejsc, w których można było kupić odpowiednie produkty była ograniczona. Na początku szukałem warzyw i mięsa na Hali Targowej, obecnie do lokalizacji, w których się zaopatruję dołączyły EkoBazar i niedzielny Bazar Smakoszy. Jajka dostarcza mi przyjaciel, zajmujący się hodowlą na skalę niemalże rodzinną. Największy problem we Wrocławiu mam z mięsem, a dokładniej z zaufanym dostawcą. Jeśli znacie ciekawych, dajcie znać. Od niedawna korzystam także z bardzo fajnej opcji, jaką zapewnia Smakuj Lokalnie, a więc firma, właściwie portal, skupiający wokół siebie lokalnych producentów żywności.
Na Smakuj Lokalnie trafiłem w sumie przypadkowo – a jakże, na Facebooku. Podczas scrollowania tablicy przewinęła mi się informacja, że działająca do tej pory w Łodzi firma, rozszerza działalność o Wrocław, a także Trójmiasto i Toruń. Poczytałem, poszperałem, okazało się, że produkty odbierać mogę niemal pod domem. W sumie bardziej z ciekawości zamówiłem paczkę produktów, bo na SmakujLokalnie.pl można zamówić właśnie całe paczki w trzech wielkościach – małą, dużą i delikatesową. Najbardziej pasuje mi ta duża, w cenie 90 zł, w której znajdują się podstawowe produkty spożywcze – nabiał, jajka, chleb, jakieś warzywa, wędlina, do tego zupa i słodkości. Ostatnio pojawiła się także paczka świeżych produktów wege, co powinno ucieszyć wegetarian.
Powiem Wam jedno – zamówiłem raz, drugi, trzeci i będę zamawiać dalej. Po pierwsze, bo już po pierwszych przygodach jestem pewien jakości produktów z paczki, a po drugie – to trochę kwestia lenistwa – otrzymuję jedzenie na kilka dni i nie muszę latać za wszystkim po bazarach.
Proces zamawiania jest banalny – wystarczy wejść na stronę Smakujlokalnie.pl, wybrać wielkość paczki i miejsce dostawy, a obecnie produkty dostarczane są w każdy piątek do czterech wrocławskich lokalizacji – do Słodkich Figli na Maślicach, Znasz Ich Cafe na Nadodrzu, Przyjaciele i Znajomi na Grunwaldzie, w kontakcie na Grunwaldzie i Jadalni na Gaju. Paczki przyjeżdżają bezpośrednio do miejsca odbioru, nam pozostaje tylko podjechać i zabrać pakunek. A ten nie jest malutki, bo duża paczka waży około 5 kg, czym zdziwiła się mocno moja żona, będąca w ósmym miesiącu ciąży, kiedy poprosiłem ją o odbiór.
Osobiście nie należę do specjalnie wymagających osób jeśli chodzi o produkty śniadaniowo-kolacyjne. Potrzebuję jajka, ser, jakąś wędlinę, ewentualnie słodszy element. I to dostaję w takiej paczce. Co ważne, zawsze są to produkty o krótkim terminie przydatności, świeże, bez zbędnych utrwalaczy. Każdorazowo po otwarciu torby, pierwsze co robię, to wyjmuję ogromny, niemalże kilowy chleb, kroję i smaruję masłem bez konserwantów, przygotowywanym ręcznie. To jest smak nie do podrobienia, smak dzieciństwa i każdy, kto miał styczność ze wsią, wie o czym mówię. Z kolei moja żona stała się absolutną fanką dołączanego za każdym razem pasztetu z wątróbki drobiowej. Kremowego, wyrazistego i uzależniającego. Z kolei młody, jako miłośnik wszelakich wyrobów mięsnych od razu zagustował w wędzonej dymem olszynowym szynce z dzika, a wcześniej doskonałej suszonej kiełbasce.
Ilość serów wszelkiej maści w każdej z paczek sprawia zazwyczaj, że otwieram wszystkie naraz, nie mogąc zdecydować się na jeden konkretny. Ostatnim razem wybitnie przypasował mi świeży biały ser z dodatkiem charakternej czarnuszki, wprost z serowarowni z Kaszub, poprzednio równie udany był ten z pieprzem, a zdarzyło mi się także domówić dojrzewający ser o szalenie interesującym, zielonym zabarwieniu, z dodatkiem bazylii. Natomiast jeśli ktoś ma zapędy serowarskie, może skorzystać ze świeżego mleka. Ja za każdym razem obiecuję sobie, że w końcu zrobię własny ser, ale póki co lenistwo jeszcze wygrywa.
Ogólnie w weekendy, jeśli nie idziemy zjeść śniadania gdzieś w restauracji, zapraszamy do nas znajomych, wykładamy wszystkie skarby z paczki od Smakuj Lokalnie i robimy sobie długą ucztę, mając świadomość, że jemy nie dość, że pysznie, to jeszcze dobrej jakości produkty, pochodzące od zaufanych hodowców.
Desery to domena mojej żony i Kazika. To właśnie na nich koncentruje się ich wzrok, kiedy wypakowujemy torbę. Zaskoczeniem był m.in. plaster miodu gryczanego, który zjedliśmy jak ciasto, wyrywając sobie z rąk. Żeby nie było, zostaje jeszcze coś na kolację, a także obiad, bo za każdym razem w paczce znajduje się świeża zupa – krem z dyni lub buraka pieczonego, którą po drzemce z chęcią pochłania młody. Zresztą, na nudę narzekać nie można, bo skład dużej i delikatesowej paczki ulega za każdym razem zmianie
Smakuj Lokalnie wydaje się być dobrą opcją dla osób, które nie mają czasu lub cierpliwości, aby przeszukiwać osiedlowe bazarki w poszukiwaniu perełek. Zamawiając paczkę co piątek, można być pewnym otrzymania pełnowartościowych, jakościowych produktów od sprawdzonych rzemieślników. Jeśli próbujecie zmienić model swojego odżywiania, jeśli chcecie odejść od monotonnych zakupów w marketach, paczki są ciekawym rozwiązaniem. W każdym tygodniu otrzymujemy coś innego, coś zaskakującego, a zarazem coś, czego nie będziemy się wstydzić przed znajomymi, zapraszając ich na śniadanie czy kolację.
Punkty odbioru Smakuj Lokalnie we Wrocławiu:
– Słodkie Figle (Maślice, Mrągowska 80/3) od 13 do 19
– Jadalnia (Krzyki, Piławska 18) od 13.30 do 17.30
– Przyjaciele i Znajomi(Śródmieście, Grunwaldzka 98) 14.30 do 18.30
– Znasz Ich (Nadodrze, Rydygiera 25) 14 do 18
– w kontakcie (Śródmieście, Benedykta Polaka 12/1b) 15 do 18.30
masz jeszcze lokalny rolnik – https://lokalnyrolnik.pl/
Tam jest o tyle lepiej, że sobie wybierasz dokładnie co chcesz, jak w sklepie w sumie.
Sam się jeszcze nie przetestowałem, ale wygląda ciekawie.
Znam. Póki co tylko się zarejestrowałem, ale też jeszcze nie kupowałem nic, choć faktycznie wygląda to nieźle:)
Ja kupuje tam raz na 2 tygodnie czasem częściej. Generalnie jedzenie pyszne mozna wybierać co sie chce a jak coś nie odpowiada albo nie wyszło mozna zareklamować (co zdarzyło mi sie chyba 3 razy a kupuje tam od 6 miesięcy). Polecam zwłaszcza nabiał (widzę ze w paczce ten sam dostawca) i wędliny.
Czasem trafia sie np kurczak zagrodowy. Maja najlepsze żeberka jakie udalo mi sie znaleźć we wro. Ogólnie polecam
Korzystam z Lokalnego Rolnika (punkt odbioru w Bielanach Wrocławskich) i z wyjątkiem chlebów polecam.
Polecam http://www.smakowitawies.pl/ są w soboty na targowisku na komandorskiej 🙂
Dzieki, dobrze wiedzieć!