Krakowski Kumpir, tę nazwę pierwszy raz usłyszałem, a właściwie wyczytałem na łamach Street Food Polska, w relacji z Krakowa. Bo własnie w stolicy Małopolski rozpoczęła się gastronomiczna przygoda tego ziemniaczanego baru. Pod koniec listopada Krakowski Kumpir przywędrował do Wrocławia, otwierając swój lokal na ulicy Nowowiejskiej, dokładnie vis a vis Pierogarni Nowowiejskiej.
Kumpir, czyli pieczony ziemniak, jest nie tyle krakowski, co turecki, choć w podobnej formie znany oczywiście także głównie w Wielkopolsce. Podobnej, bo jednak nie takiej samej. Kumpir przygotowuje się najpierw rozkrajając upieczonego w piecu ziemniaka, a następnie rozdrabniając jego wnętrze za pomocą widelca, dodając masła, soli, ziół i czosnku w proszku, tworząc swego rodzaju puree. Do tak przyrządzonego ziemniora, bo to nie malutki ziemniak nawet w wersji mniejszej – możecie wybrać dwa rozmiary – dodawane są inne składniki, w zależności do tego, co wybierzecie, a różnorodnych pozycji w menu jest w sumie dziesięć.
Do małego lokalu z wyraźnie zaznaczonymi, znajdującymi się w logotypie, pomarańczowymi barwami, wpadam pierwszego dnia działalności. Pracuję obok, głód zawezwał, więc nie przegapiłem okazji. Zamawiam małą wersję chili con carne, a w trakcie jedzenia domawiam kolejne dwie – ponownie z chili con carne i gzikiem, tym razem na wynos, aby skonsumować w domu.
Obsługa, jak to bywa pierwszego dnia, kompletnie nieogarnięta. Bez stresu, jest sobota, nie ma się co złościć. Choć wydaje się, że pięć osób obsługi na tak niewielki lokal, może wprowadzać niepotrzebne zamieszanie i właśnie takie wrażenie odniosłem.
Ziemniak z chili con carne podany jest na metalowej blaszce, z ostrym sosem, o który poprosiłem. Mały kumpir, jak już wspomniałem, wcale taki mały nie jest. To trzy połówki ziemniaka, z chrupiącą, lekko dymną skórką, przygotowane w sposób, jaki opisałem już wyżej. Na moje oko ziemniak stanowi jakieś 80% całości dania, bo porcja chili con carne, a zwłaszcza zawartej w nim wołowiny, jest śladowa. Zacznę jednak od plusów, bo za taki nalezy uznać niewątpliwie konsystencję wnetrza ziemniaka. Kremowa, maślana struktura, z delikatnie ziołowym aromatem i przebijającym się lekko czosnkowym posmakiem. Szkoda tylko, że pochodzi on od czosnku w proszku. Reszta składników to trzy łyżki stołowe chili con carne, nieco ginącego pośród ogromu ziemniaka, a także starty ser oraz chipsy. Nie powiem, jest w tym zestawieniu coś fajnego, nie oczekiwałbym w takiej cenie fajerwerków, ale mimo wszystko wolałbym mniej zapychającego ziemniaka oraz lepszy balans pomiędzy ilością pyry i dodatków. Choć oczywiście rozumiem tę streetfoodowo-studencką koncepcję, mającą na celu także odpowiednie zapchanie żołądka.
Do domu zabrałem ze sobą jeszcze jedno chili con carne, na którym w trakcie przejazdu przyjemnie rozpłynął się ser oraz wersję z gzikiem. Gzikiem, na punkcie którego jestem wyjątkowo wyczulony i muszę przyznać, że ten w Krakowskim Kumpirze wyjątkowo mi posmakował. Jest wyrazisty, cebulowy, ale nie pasuje mi jego zbyt lejąca konsystencja. Co ciekawe, mały kumpir z gzikiem składa się nie z trzech, a jedynie z dwóch połówe ziemniaka i gwoli ścisłości, uważam, że opcja z chili także mogłaby sie lepiej sprawdzić w takiej formie.
Oczywiście w pierwszej chwili ciśnie się do głowy porównanie z Zacną Pyrą, która także oparła swój koncept o pieczonego ziemniaka z dodatkami. I właśnie dodatki, kompozycja składników, przypadła mi bardzie do gustu w barze na Kościuszki. W Kumpirze z kolei ciekawe jest wnętrze, a więc sam ziemniak. Nie zmienia to faktu, że wrocławianie raczej kochają ziemniaki, w każdej postaci i Krakowski Kumpir po odpowiednim dotarciu się obsługi, a także menu, powinien być stałym miejscem na gastronomicznej mapie wycieczek studentów z Grunwaldu.
Krakowski Kumpir Wrocław
Nowowiejska 94