Uwielbiam niespodzianki, przede wszystkim te pozytywne podczas moich gastronomicznych podróży po Wrocławiu. Czasami trafia się miejsce totalnie niepozorne, które potrafi pięknie zaskoczyć, bez żadnych racjonalnych przesłanek, wskazujących na to, że coś podobnego może się stać. Właśnie takie przeżycia zafundowała mi nadodrzańska kawiarnia Pomiędzy, która na początku stycznia wystartowała w lokalu znajdującym się na rogu kamienicy na Dubois, dokładnie pomiędzy barem Mewa i Green Bus.
Wnętrze jest surowe, ze ścian uśmiecha się do nas czerwona cegła, a także ciekawe obrazy i grafiki. Przyjemny lokal, choć już na pierwszy ogień można stwierdzić, że za ciemny. Lekko mrocznej atmosfery nie ratują nawet umieszczone przy każdym stoliku niewielkie lampki. Zdecydowanie rozjaśniłbym ten klimat, bo trochę zniechęca do dłuższych posiadówek.
W Pomiędzy byłem dwa razy, w ciągu jednego dnia. Są po prostu takie miejsca, które lubisz od pierwszego wejrzenia i kontaktu z obsługą. Nawet pomimo braku menu na Facebooku, nawet mimo udostępnionych godzin działania na Facebooku. W Pomiędzy zjawiłem się dwukrotnie jednego dnia – na śniadanie i obiad. Rano wpadłem głównie na kawę, nie wiedząc, że istnieje możliwość zamówienia porannego posiłku. Właśnie wtedy nastąpił błysk, jedno zachowanie stojącego akurat na posterunku baristy, decydujące o klasie tejże kawiarni. Zamawiając kawę, zauważyłem, że na barze leży menu śniadaniowe, więc poprosiłem o chałkę z łososiem. Okazało się, że do pracy nie dotarł jeszcze kucharz i takie kanapki nie są jeszcze dostępne. Na chwilę zrobiło się mniej przyjemnie, ale szybko zadziałał wspomniany barista, proponując przygotowanie omletu bądź jajecznicy. Długo nie myśląc, wybrałem tę drugą opcję i kawę americano (10 zł).
Wyszło bardzo przyjemnie, a jajecznica (10 zł) z cebulą okazała się idealnym początkiem dnia. Lekko ścięta, wyrazista, odpowiednio słona, podana z grzankami i pokrojonymi w plasterki pomidorami. Wiecie, to może tylko jajecznica, ale dla mnie ważniejszy był gest człowieka stojącego za barem. Mógł powiedzieć – przyjdź później, kiedy dotrze kucharz. Nie zrobił tego, dodał coś od siebie i wyszło bardzo pozytywnie. Na tyle, że wróciłem jeszcze tego samego dnia, kiedy Szef Kuchni zawitał w progi nadodrzańskiej kawiarni.
Z menu składającego się z czterech pozycji na większy głód, zaintrygowała mnie bułka z długo pieczoną kaczką (16 zł), więc wróciłem, zamówiłem, a danie trafiło przed moje oblicze po niespełna dziesięciu minutach. Opowieść, warto rozpocząć od bułki – na wrocławskim rynku absolutnie zjawiskowej, pochodzące z piekarni Bułka Tarta. Bułki miękkiej, pysznie puszystej i lekko słodkiej. Mogę śmiało powiedzieć – to najlepsza bułka do burgerów czy kanapek, jaką jadłem we Wrocławiu. Nie mniej ważne jest to, co bułka skrywa w swoim wnętrzu. Długo pieczona, soczysta, naprawdę rozpływająca się w ustach kaczka, z tym swoim pysznie wytrawnym smakiem, w tym wypadku złączonym z aromatami roszponki, gruszki i słodkiej konfitury z czerwonej cebuli. Z jednej strony banał, z drugiej pyszna kanapka. O takie kanapki chodzi mi, kiedy mówię, że we Wrocławiu brakuje miejsc z kanapkami premium. Ta z kaczką w Pomiędzy jest premium plus.
Tak niespodziewanie Pomiędzy okazało się bardzo ciekawym odkryciem, na śniadanie, na kawę i na obiad. Co ważne, na dobrą kawę i na świetny, szybki i w sumie niedrogi obiad. Kanapka z kaczką do tej pory śni mi się po nocach, prosząc o powtórkę. Odwiedzajcie Pomiędzy, mimo problemów z zaparkowaniem w okolicach, bo warto, choćby dla spróbowana cudnej anapki z kaczką.
Pomiędzy
Dubois 2