Mam podobny problem, co pewnie większość z Was – cierpię na notoryczny brak czasu, przez co po pierwsze – nie mam czasu na bieżąco odwiedzać nowych restauracji, a po drugie – właściwie w ogóle brakuje mi go, aby sprawdzać te już wcześniej odwiedzone. Jednym z celów na trwający już od ponad dwóch miesięcy rok jest wizytowanie takich właśnie lokali – znanych, już przetestowanych. Według tego klucza trafiłem ponownie do restauracji Nadodrze Cafe Resto Bar, gdzie ostatni raz byłem ponad rok wcześniej.
Od ostatniej wizyty restauracja wzbogaciła się o patio obok lokalu, z wyjściem na trawnik, który ma spory potencjał do wykorzystania. Właśnie w tym miejscu usadowiliśmy się z żoną w słoneczną niedzielę, kiedy weszliśmy tak naprawdę na kawę podczas spaceru z młodymi, choć oczywiście skończyło się późnym śniadaniem lub jak kto woli wczesnym obiadem. Dla uzupełnienia relacji dotarłem do Nadodrza raz jeszcze w środku tygodnia na obiad.
Ani w pierwszym, ani w drugim wypadku lokal nie był zapełniony nawet w połowie, dzięki czemu zostaliśmy obsłużeni wzorowo szybko. Choć może to w sumie nieco obraźliwe dla restauracji – możliwe, że taka obsługa jest tu standardem nawet przy pełnym obłożeniu. Przyjmijmy, że tak właśnie jest, bo faktycznie poszło szybko i bez większych wpadek.
Od dłuższego czasu nigdzie nie zamawiałem już kremu z pomidorów, kojarzącego się z nudą włoskich knajpek, niedbale rzuconym listkiem bazylii i kropelkami bezwonnej oliwy na powierzchni. Coś mnie jednak natknęło, aby spróbować raz jeszcze, i nie zawiodłem się. Krem z pieczonych pomidorów (15 zł) z mlekiem kokosowym w Nadodrzu to bardzo pozytywne zaskoczenie, a najlepiej robi mu nie tyle pianka kokosowa, a wspaniały azjatycki sznyt w postaci zdecydowanie wyczuwalnego aromatu kafiru. Liście limonki wprowadzają przyjemną cytrusowość i orzeźwienie, tak potrzebne przy słodko-kwaśnym profilu pomidorów. Więcej niż solidna pozycja, do której z chęcią bym wrócił, a na pewno przetestuję taką kompozycję we własnej kuchni.
Z menu śniadaniowego, serwowanego do 13, moja żona skusiła się na tosta francuskiego (15 zł) z cudnie słodką, acz nieprzesadnie, malinową konfiturą. Dla lubiących słodkie klimaty na dzień dobry, to na pewno ciekawa opcja, w dodatku podana w niezwykle przystępnej dla oka formie.
Pośród zamówionych dań nie mogło zabraknąć elementu streetfoodowego, skoro Nadodrze Cafe Resto Bar chwali się własną wędzarnią i przygotowywaniem tak popularnego ostatnio pastrami. Moja monstrualnej wielkości kanapka z pastrami z Domowej Wędzarni (27.90 zł), wzbogacona ogórkiem kiszonym i sosem majonezowym z musztardą, czerwoną kapustą, sałatą i cebulą, wygląda obłędnie. Pozytywnie wypada peklowana wołowina – soczysta, aromatyczna, z wyraźnie przebijającymi się słonymi i ziołowymi nutami. Tekstura mięsa mogłaby być nieco bardziej delikatna, bo momentami sprawia wrażenie gumowej i ciężkiej do przegryzienia. Co nie zmienia faktu, że to kawał świetnie komponującego się z wyrazistą musztardą pastrami. Gdyby jeszcze pomiędzy dwoma potężnymi pajdami chleba znalazłoby się miejsce dla większej ilości wołowiny, byłoby doskonale.
Mój gulasz z łopatki jagnięcej (33 zł) z wypisanej na tablicy kredowej oferty lunchowej okazuje się także strzałem w dziesiątkę. Mięso może nie rozpada się na włókna zbyt łatwo, ale pysznie pachnie, jest soczyste, a smak sosu idzie w przyjemną słodką nutę, wzbogaconą jeszcze o kremowość śmietany. Całość dopełniają pieczone, miękkie ziemniaki, a także sałatka, podana w niespecjalnie wygodnym kubeczku.
Ponowne odwiedziny na Nadodrzu potwierdziły moje zdanie o tym miejscu – to jedna z ciekawszych miejscówek w tych okolicach, z jedzeniem na odpowiednim poziomie, a także z patio, stanowiącym wartość dodaną zwłaszcza w słoneczne dni. Zapewne tym razem wrócę szybciej, niż za 12 miesięcy, tym bardziej, że widzę po przygotowywanej tu kuchni krok w dobrą stronę.
Nadodrze Cafe Restro Bar
Drobnera 26 A
Prawie 30 złotych (!!!) za kanapkę? To drożej niż w Nowym Jorku. Nie wygląda jakoś szczególnie wybitnie i do tego znikoma ilość pastrami. Zdecydowanie przerost formy nad treścią. Nawet jeśli w smaku jest ok to i tak zdecydowanie za drogo. To tylko kanapka z wołowiną!
Bardzo ciekawa propozycja:) pozdrawiam
Dobrze prawisz kolego. Ceny kanapek premium, jakiś ramenów itp. są czasem oderwane od rzeczywistości.
Czasami są, czasami odzwierciedlają długi proces przygotowywania danego dania. Ramen gotuje się dwa dni, pastrami to ok. 2 tyg. Samo się to nie robi