14.3 C
Wrocław
piątek, 28 marca, 2025

Hejterze, nie czytaj blogów, których nie lubisz!

Cieszę się, że moi rodzice zaopatrzyli mnie w geny pozwalające na dystans do siebie. Tak, dystans, cholerny dystans i umiejętność śmiania się z samego siebie. To według mnie dwie najważniejsze cechy charakteru człowieka, pozwalające na podchodzenia do życia na odpowiednim luzie. Zwłaszcza tworząc cokolwiek w internecie, gdzie umiejętność odpowiedniego zdystansowania się do pewnych rzeczy można poczytać jako pierwszą oznakę sukcesu. Wiem, że wielu zarzuca mi właśnie brak dystansu. Co i rusz czytam w komentarzach – Tobie to nie można nic powiedzieć; nie przyjmujesz żadnej krytyki; źle reagujesz na negatywne słowa pod swoim adresem. Wiecie co? Tak, nie przyjmuję debilnej, nieuzasadnionej krytyki. Tak, źle reaguję na negatywne, kłamliwe słowa kierowane w stosunku do mnie. Wreszcie tak, nie można mi wciskać kitu, robić ze mnie głupka czy wyzywać. Jeśli uważacie, że to źle o mnie świadczy, to proszę Was, skończcie czytanie tego tekstu w tym momencie, przejdźcie na fanpage WPK na Facebooku i kliknijcie unlike. Nie męczcie się!

Każdego dnia z każdej strony atakują nas miliony informacji. Sam łapię się na tym, że przestałem ogarniać wszystko, czym się interesuje, a sporo wiadomości mi po prostu ucieka w tym nawale. Z tego też powodu staram się jak najlepiej – raz lepiej, raz gorzej – selekcjonować strony czy blogi, które czytam. Niezmiennie zadziwia mnie, że znajdują się ludzie, którzy w całym tym natłoku mają czas, wejść na blog czy portal, na którym ich zdaniem piszą głupcy, pisze się głupoty czy nieprawdę, żeby przeczytać tekst, skomentować, a następnie jeszcze podkręcać temperaturę kolejnymi komentarzami.

Osobiście nie znoszę przykładowo Disco Polo, ale czy do cholery wchodzę na discopolo.pl, żeby w komentarzach pod tekstami pisać – „po co słuchacie tego badziewia”, „ale żenująca muzyka”, „jesteście wieśniakami”. Zabrnęliśmy do punktu, z którego chyba nie ma już odwrotu, a wpływ na to ma wiele czynników. Choćby przykład naszej „elity” politycznej, nieumiejętność prowadzenia sensownej dyskusji, akceptacja dla hejtu i ta polska chęć wypowiedzenia się w każdym temacie. Ja hejterom mówię zdecydowane NIE! Pomysł na ten tekst dojrzewał we mnie od przynajmniej dwóch lat, ze dwa razy miałem już nawet postawioną ostatnią kropkę, po czym kasowałem całość. Ostatnio jednak coś we mnie pękło i musiałem się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami. Paradoksalnie, ale w przeciągu trzech lat działania WPK, udało mi się dość skutecznie zwalczyć hejterów na blogu. Nie raz na zawsze. Co to, to nie, ten wirus ciągle krąży w internecie, ale udało mi się w pewien sposób wyeliminować najostrzejsze jednostki. Co do poniższych treści – proszę, nie piszcie w komentarzach, że nieeleganckie jest wrzucanie w tym miejscu screenów komentarzy konkretnych osób. Ja piszę w internecie pod swoim nazwiskiem, w pełni świadomie, odpowiedzialnie. Jeśli ktoś próbuje pisać o mnie nieprawdę pod swoim nazwiskiem, nie widzę sensu, aby to ukrywać. Hejterów trzeba zwalczać, a najskuteczniej można to robić właśnie pokazując ich zachowania, choć i tak wyłowiłem te łagodniejsze.

Fałszywe konto

To jedna z tych grup hejterskich, potrafiących doprowadzić do szału najbardziej, a przy tym niezwykle wytrwała w swoich działaniach. Mechanizm jest prosty – hejter Kowalski z Pierdziszewa, co to nie wyściubił w życiu nosa poza swoje cztery ściany, zakłada cztery fejkowe profile na FB na różne nazwiska, po czym rozpoczyna swoją zabawę. Pierwszy komentarz, najmocniejszy, podburzający, idzie z jednego profilu, a dosłownie po kilku sekundach następuje przełączenie i wpada komentarz podbijający emocje. To jest plaga, to jest luka w Facebooku, umożliwiająca wszelkiej maści wariatom na takie akcje. W fejkowych kontach specjalizuje się jeszcze jedna grupa – rozgoryczeni niepochlebną opinią właściciele opisanej restauracji, ich znajomi, rodzina, przyjaciele. Taka ekipa zazwyczaj komentuje najpierw pod swoim nazwiskiem, a po chwili rusza do ataku z innych profili.

Zajmij się lepiej jedzeniem

Pisz o jedzeniu, to najlepiej Ci wychodzi. Słyszę to notorycznie pod każdym wpisem na temat inny, aniżeli pizza czy buła z mięsem. Zawsze pojawi się jakiś zbłąkany, samozwańczy obrońca blogowej czystości. Mój blog jest moim światem, tworzonym od A do Z przeze mnie, angażującym mnie na każdym życiowym polu i wybaczcie, ale sam decyduję o czym piszę. Jeśli od jutra postanowię opisywać KFC, to tak właśnie będzie, jeśli postanowię objechać pół świata i zapomnę o Wrocławiu, też będziecie musieli to uszanować. Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację – wchodzicie do znajomych i zamiast pogadać, napić się kawy czy po prostu pobyć razem, zaczynacie ustawiać im na nowo meble, bo źle stoją, przewieszać obrazy czy wyrzucać ubrania. Sorry, to ten sam typ zachowań. Mój blog jest moim domem i nie życzę sobie, aby ktoś mówił mi, co mam robić, bo to nieeleganckie. Całe szczęście w internecie jest tyle innych stron, że pewnie znajdziecie coś dla siebie.

Po co czytacie tego pseudo krytyka?

To mój ulubiony tekst, najczęściej powtarzany przez naczelnego hejtera WPK – człowieka pracującego w promocji Gazety Wyborczej, Pana Marcina Dobrowlskiego, któremu grunt chyba pali się pod nogami i nie rozumie, że można sensownie pisać o kulinariach bez artykułów sponsorowanych. No i najważniejsze – nikt nigdy nie usłyszał ode mnie, że jestem krytykiem, bo za takiego się nie uważam. Krytyk brzmi poważnie, a ja po prostu tworzę dla Was przewodnik po wrocławskiej gastronomii. Przy okazji takich wrzutek wracamy do tego, co napisałem wcześniej – czy normalnym ludziom zdarza się wchodzić na strony, których nie lubią, jedynie w celu obrażenia kogoś?

 

To był kiedyś fajny blog, ale przestaję go czytać

Polski hejter ma w sobie przedziwną cechę – uwielbia dzielić się ze światem swoimi żalami. „Ten blog spada na psy, odlajkowuję”. „kiedyś fajnie pisałeś, teraz to już tylko wspomnienie. Unlike.” I teraz, na zdrowy rozsądek – czy to ja coś tracę, kiedy jeden osobnik z drugim odlajkują WPK na Facebooku? Wybaczcie, ale staram się zrzeszać wokół bloga społeczność aktywną, charakteryzującą się otwartymi umysłami, więc jeśli ktoś usunie się sam, zanim ja robię to za niego, wyrządzi mi wielką przysługę. Co najlepsze – „kiedyś było lepiej” sugeruje, że taki osobnik czytywał blog od dłuższego czasu, korzystał z porad, a teraz to traci.

Zobacz, on dostał pod swoim komentarzem 132 lajki, przemyśl swoje zachowanie

Halo, pobudka, żyjemy w kraju, w którym populistyczne hasła sprzedają się najlepiej. Często jakiś komentarz wariata uzyska pod moim postem kilkanaście/dziesiąt lajków. Wariata, bo zazwyczaj taki komentarz zawiera jedno ze stwierdzeń – przecież to pseudo krytyk; on nigdy nie był kucharzem, a ocenia; pewnie mu zapłacili. Wtedy pojawia się drugi obrońca blogowej sprawiedliwości, z informacją skierowaną do mnie – zobacz ile on dostał lajków, to znaczy, że ma rację. Uwielbiam wtedy użyć podobnej retoryki rodem ze szkoły podstawowej – hej, on dostał 132 lajki, a mój wpis 650.

Znowu reklama?

Zakała. Polak uwielbia oceniać innych przez swój pryzmat. „Jakbym prowadził taki blog, to łoiłbym siano od restauracji jak głupi”, myśli sobie taki Daniel czy inny Michał. Problem polega na tym, że nie prowadzi żadnego bloga, więc zżera go zawiść, nierozłącznie powiązana z naszym krajem. W pewnym momencie w końcu wypala w komentarzu, rozładowuje swoje emocje i już jest mu lepiej. Dowaliłem mu, niech wszyscy wiedzą, że to sprzedawczyk. Danielu, Michale, nie oceniajcie wszystkich swoją miarą. Naprawdę nie wszyscy ludzie się sprzedają, a na tym blogu nie ma i nie będzie relacji sponsorowanych z restauracji.

Dla Ciebie najważniejsze są lajki

Magda z Krytyki Kulinarnej napisała kiedyś taki ważny tekst – Czym dla blogera jest lajkWłaściwie wyczerpała temat. Dla każdego, kto tworzy treści w internecie, to ważny element całej układanki. Jeśli widzisz reakcję na tekst, wiesz, że zrobiłeś to dobrze, czujesz się doceniony, a co za tym idzie dostajesz kopa do dalszej pracy.

Nie zapłacili, to piszesz negatywnie

To sytuacja podobna do tego sponsorowania, tyle że oskarżenie – „na blogu są tylko te knajpy, które zapłacą” stanowi już przegięcie pały. Kłamliwych, niesprawdzonych, złośliwych oskarżeń nie zaakceptuję nigdy, bo właśnie z nich rodzi się hejt. Przekładając to na mój blog – komentarz takiego Jarka przeczyta dziesięć osób. Każdy z nich poda w świat informację, że WPK to sprzedajne szuje, wykorzystujące restauracje, a po chwili mówić będzie o tym kilkaset innych. Żyjemy w epoce fake news, rodzących się właśnie z takich wrzutek. Ludzie nie analizują, nie dochodzą do prawdy. Ludzie przyjmują za oczywiste każde, nawet najbardziej populistyczne komentarze.

 

Kultura, głupcze

Nie wiem jak Wy, ale nie mam zwyczaju wchodzić do znajomych czy rodziny z bluzgami na ustach, o nieznajomych już nie wspominając. Może to taki nowy styl młodych ludzi, że brak wiedzy czy argumentów, zastępuje się słowami powszechnie uważanymi za niecenzuralne. Nie chcę udawać świętoszka, bo w życiu codziennym zdarza mi się rzucić mięsem, ale żeby robić to w internecie, pod swoim nazwiskiem, to trzeba mieć naprawdę pewne ograniczenia.

Nie dyskutuję z wariatami. Wariaci dostają bana

Uwielbiam to oburzenie, kiedy usunę jakiś komentarz lub dam bana jednemu czy drugiemu wariatowi. „Wprowadzasz cenzurę”, „gorzej jak w PRL-u”, i tak dalej. Odsuńcie na bok swoje ograniczenia i pomyślcie – ktoś dostaje ode mnie całkowicie za darmo pewną treść, nad którą muszę spędzić sporo czasu, wydać własne pieniądze, na co w zamian otrzymuję informację – gówno warty jest ten blog. Nie na zasadzie – słuchaj, nie do końca się zgadzam, ale szanuję Twoje zdanie. Nie, trzeba przywalić, najlepiej od razu z armaty, żeby nie pozostały żadne złudzenia. No i nie zostają – taki agent od razu dostaje dożywotniego bana, co w sumie chyba może stanowić dla niego swego rodzaju ulgę, bo już nie będzie zmuszony do czytania tych gównianych wypocin.

Po jaką cholerę czytacie blogi, których nie lubicie?!

 

Total 73 Votes
27

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

10 KOMENTARZE

  1. Zgadzam się z Twoim wpisem, z tym że tak sobię myślę – że pewnie przynajmniej część z tych zawistników i hejterów pozostanie już zawistnikami i hejterami, i to pewnie nie tylko na Twoim blogu; takich ludzi już raczej nie zreformujesz (ale to już nie nasz problem) 😛
    Ja z kolei zaś doceniam to, że masz pasję, chęć oraz inwestujesz swój czas i własne środki po to, aby stworzyć ów przewodnik po wrocławskiej (i nie tylko) gastronomii. Ponadto lektura Twoich wpisów pomogła mi rzucić nowe światło na moje dotychczasowe przekonania w kwestii gastronomii, a jeśli się w czymś z Tobą nie zgadzam, to po prostu zachowuję to dla siebie i trwam przy tym, nie wyżywając się na forum.
    I pamiętaj: psy szczekają, a karawana jedzie dalej 😛

  2. Hejt to VAT za popularność, jak się mawia w mojej branży. Ale mimo wszystko, co najmniej połowa z powyższych screenów to nie hejt, a opinie – opinie zaś mogą być różne, nawet skrajnie rózne (bo opinią jest np. to, że krytyk sam powinien być restauratorem i to dobrym) nie wszyscy muszą się z Tobą zgadzać, nie wszystkim musi się podobać to, co piszesz. Wyluzuj, badania dowodzą, że hejterzy nie wpływają na popularność stron czy profili, za to dodają kolejne obfitujące w słowa kluczowe teksty. Google to lubi. Po prostu ich nie karm i tyle.

  3. Tak się zastanawiam co to niby za różnica, po czym ktoś jest. Czy to AWF, czy Cosinus, czy Wyższa Szkoła Tańca Góralskiego, Ochrony Mienia i Informatyki w Pcimiu Dolnym – jak pisze lekko, z sensem, poprawnie po polsku, to tylko na plus. Ale nie, musi się jakiś tytan intelektu czepić, że autor po AWF… Ciekawe co taki pan BadAs skończył. Biorąc pod uwagę, że nawet nie umiał poprawnie napisać własnego nicku, o polszczyźnie nie wspominając, to pewnie Wyższą Szkołę Robienia Hałasu.

  4. Może po prostu trzeba, by czytelnicy zaczęli traktować to, co czytają w internecie, z należytym dystansem, a nie jako prawdę objawioną. Ja przeglądam to miejsce przede wszystkim po to, by odnaleźć się w ciągle zmieniającym się krajobrazie wrocławskich miejsc oferujących coś do zjedzenia. Autor robi świetną robotę (i reklamę!) już przez samo wymienienie z nazwy wielu miejsc, o których mało kto by usłyszał, gdyby nie ta strona. Dalej procedura dla mnie jest następująca – chcę gdzieś smacznie zjeść, spróbować czegoś nowego – zaglądam tu, czytam subiektywne opinie, jeśli jest to wraz z relacją, oglądam zdjęcia. I – najważniejsze – idę sprawdzić samemu i wyrobić sobie własną opinię. Rezultaty zawsze są podobne. Np idę z rodziną do danego miejsca i mówimy – zobaczcie, miało dobrą recenzję i faktycznie jest niezłe. Albo równie często – zobaczcie, tak wychwalał, a my nawet tu nie wejdziemy, bo np. siedzenia niewygodne, albo zbyt barowy/studencki klimat, itp., miejsce nie dla nas. O to tutaj chodzi – wyrabiajcie sobie własne zdanie i sami odkrywajcie miejsca z dobrą kuchnią. Polecam wszystkim ten sposób korzystanie z bloga, z internetu i generalnie z życia, a świat będzie piękniejszy i smaczniejszy.
    PS: Autorze, czy rozważałeś zebranie i oznaczenie polecanych miejsc na jakiejś mapie, aby można było łatwiej wybierać miejsca swoich podróży – np jestem w centrum – mam następujące opcje (wiem, był artykuł o Rynku, super!, ale mapka miasta byłaby świetna, jeśli uznasz że ma to sens i nie jest zbyt pracochłonne).

  5. Może po prostu trzeba, by czytelnicy zaczęli traktować to, co czytają w internecie, z należytym dystansem, a nie jako prawdę objawioną. Ja przeglądam to miejsce przede wszystkim po to, by odnaleźć się w ciągle zmieniającym się krajobrazie wrocławskich miejsc oferujących coś do zjedzenia. Autor robi świetną robotę (i reklamę!) już przez samo wymienienie z nazwy wielu miejsc, o których mało kto by usłyszał, gdyby nie ta strona. Dalej procedura dla mnie jest następująca – chcę gdzieś smacznie zjeść, spróbować czegoś nowego – zaglądam tu, czytam subiektywne opinie, jeśli jest to wraz z relacją, oglądam zdjęcia. I – najważniejsze – idę sprawdzić samemu i wyrobić sobie własną opinię. Rezultaty zawsze są podobne. Np idę z rodziną do danego miejsca i mówimy – zobaczcie, miało dobrą recenzję i faktycznie jest niezłe. Albo równie często – zobaczcie, tak wychwalał, a my nawet tu nie wejdziemy, bo np. siedzenia niewygodne, albo zbyt barowy/studencki klimat, itp., miejsce nie dla nas. O to tutaj chodzi – wyrabiajcie sobie własne zdanie i sami odkrywajcie miejsca z dobrą kuchnią. Polecam wszystkim ten sposób korzystanie z bloga, z internetu i generalnie z życia, a świat będzie piękniejszy i smaczniejszy.
    PS: Autorze, czy rozważałeś zebranie i oznaczenie polecanych miejsc na jakiejś mapie, aby można było łatwiej wybierać miejsca swoich podróży – np jestem w centrum – mam następujące opcje (wiem, był artykuł o Rynku, super!, ale mapka miasta byłaby świetna, jeśli uznasz że ma to sens i nie jest zbyt pracochłonne).

  6. Chce Pan powiedzieć, że wszystkie artykuły nie oznaczane od niedawna jako sponsorowane, były przeprowadzane bez jakichkolwiek korzyści? Jakoś na Magdę Gessler sam Pan wpisał tutaj niezły „hejterski” cały post, a jak ktoś komentuje Pana, to już pojawia się oburzenie całym hejtem? Taka cena popularności. Chyba po prostu pora na konkurencję na wrocławskim rynku blogów kulinarnych.

  7. HALO PANIE !
    trzy lata temu nie wiedziałeś Pan co to jest pizza quatrro stagioni!
    Czytałam już wtedy i czytać będę nadal. Dlatego mam prawo powiedzieć, że wkurza mnie jak WYŚMIEWASZ knajpę która jeszcze się nie otworzyła
    Bloga lubię ale fanpejdż to totalne nieporozumienie zbierające w komentarzach rzeszę pajaców.
    Jak Pan myśli dlaczego krytyka kulinarna nie zbiera takich komentarzy?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły