16.6 C
Wrocław
wtorek, 22 kwietnia, 2025

Cuda na kiju – szaszłyki do piwa

Miałem jeszcze to szczęście, bądź też pecha – jak kto woli, załapać się na ostatnie lata funkcjonowania barów pod nasypem na Bogusławskiego w starej formie. Okopcone wnętrza, siekiera zawieszona w powietrzu, najpodlejsze z podłych osobistości okolicznych osiedli i piwo nie pierwszych lotów, o jedzeniu nie wspominając. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pejoratywny wydźwięk terminu „piwo pod nasypem”, zamienił się w pozytyw, a obstawiam, że nie minie dużo czasu do momentu, kiedy pod nasypem spotykać się będzie śmietanka wrocławskiej hipsterki. Co i rusz miejsce zapyziałych budek z piwem zajmują odremontowane koncepty – zazwyczaj proste, ale coraz lepsze jakościowo, z nieodłącznym piwem czeskim i rzemieślniczym, jednocześnie wpisujące się ciągle w ten specyficzny klimat miejsca choćby ze względu na wnętrza czy przejeżdżający co i rusz tłukący się pociąg.

Znajdujące się bliżej Komandorskiej Cuda na kiju wypatrzyłem już zaraz po otwarciu, ale z powodu braku czasu oraz chęci odwiedzenia innych lokali, zniknęły mi z radarów na dłuższy okres, aż w końcu przypomniałem sobie o ich istnieniu podczas rowerowej przejażdżki w tych okolicach. Koncepcja trafia do mnie swoim nieskomplikowanym podejściem do gastronomii, a zarazem umiejętnością wyróżnienia się na tle innych, bo tego typu jedzenie w połączeniu z piwem jeszcze się na rynku nie pojawiło. W przeciwieństwie do nazwy – Cuda na kiju to jeden z popularniejszych multitapów w stolicy, co przez obecność piwa we wrocławskiej odsłonie, nie wygląda najlepiej.

Cuda na kiju odczytywać można w dwojaki sposób. Przede wszystkim z dobrym piwem „z kija”, i to w sumie po części jest prawdą, bo obok czeskiego Skalaka znalazło się miejsce na jeden kran dedykowany piwu z Browaru Stu Mostów oraz jeden z trzebnickiego Browaru Cztery Ściany. Drugie znaczenie odnosi się do czekających na gości szaszłyków, specjalności zakładu, w cenie od 14 zł za opcje z kurczakiem i wege do 17 zł za baraninę i krewetki.

Jedna porcja ogranicza się do jednego szaszłyka, co sprawia, że dania nie da się zaszufladkować inaczej, aniżeli w kategorii przekąski do piwa, dlatego też decyduję się na dwie odsłony – z baraniną i kurczakiem curry, a także piwo American Wheat z Czterech Ścian. Rachunek opiewa na 44 zł, do ręki dostaję „bzyczek” i czekam. Mija może dziesięć, maksymalnie dwanaście minut, kiedy odgłos dzwoniącego bzyczka oznajmia możliwość odbioru zamówienia.

Zdecydowanie nie można Cudom na kiju odmówić jednego – szaszłyki wyglądają apetycznie. Podane w drewnianym koszyku, obsypane świeżymi ziołami, pojawiają się w towarzystwie przyjemnie dla oka zgrillowanych grzanek. Na pierwszy ogień idzie ostry baran, a więc zmielona baranina, wzmocniona chili, kolendrą, czosnkiem, wędzona i ostrą papryką. Nooo, i to jest ciekawe, charakterne połączenie. Mieszanka specyficznego aromatu baraniny, wędzonki i ostrości robi temu szaszłykowi dobrze, a przy tym odpowiednia soczystość sprawia, iż je się go z największą przyjemnością. Wspomniane wcześniej połączenie smaków nieco neutralizuje jogurt grecki z limonką, a ciekawą, słodką odmianę prowadzą grzanka. Jestem na tak, zdecydowane tak. 

Atuty barana stały się poniekąd przekleństwem kury curry. Szaszłyk mieni się w pudełku pięknym, żółtym kolorem, ale w smaku zamiast wymaganego wręcz w indyjskich klimatach balansu, reprezentuje przedstawiciela opcji, w której jeden smak zabija resztę. Kardamon zdominował wszystko, zamiast orzeźwienia wniósł mdłe nuty, przez co kompletnie zginął imbir, zginęło chili, zabrakło kuminu, a i stopień przesuszenia mięsa przybliżał je do granicy niejadalności. Sytuację minimalnie ratowała kolendra i pokruszone orzeszki, ale to zdecydowanie za mało.

Pomimo tej wpadki z kurczakiem, widzę w Cudach na kiju fajny pomysł, który zdecydowanie trzeba pociągnąć dalej. Dopracować, trochę pokombinować ze smakami, ale iść w obranym kierunku, bo niewiele jest miejsc we Wrocławiu, gdzie do piwa da się zjeść coś oryginalnego. Cudom na kiju się to częściowo udało i za to brawa. 

Cuda na kiju

Bugusławskiego 69

FB

Total 17 Votes
5

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Miejsce super, jedno z lepszych pod nasypem. Można wypić piwko i dobrze do niego przekąsić.
    Ostry baran kozak!
    Grzanka kozak!

    Dwa minus: małe korytka i plastikowe sztućce! Plastiki można przeboleć, jest to szaszłyk więc można sobie poradzić bez sztućcy, mięso było tak delikatne że nie wymagało siły żeby oderwać od kija.
    Ale…..dlaczego jedzenie musi być tych w małych korytkach?! Rozumiem…moda, trend itd ale dlaczego?
    W pewnym momencie miałem w sosie warzywa, mięso, grzankę no i oczywiście spora ilość okruszków na stole!

  2. Pomysł fajny. Kalmar bardzo smaczny, polędwiczka dobra, ale nieco przesuszona. Porcyjki bardzo maleńkie, takie na ząb do piwka albo wina. „Korytko” zamiast talerza w sumie ok, ale przeszkadzał mi papier którym było ono wyłożone. Nasiąka i źle się zbiera końcówkę.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły