Gdynia, drugie miasto po Wrocławiu oczywiście, w którym bywam najczęściej. Z jednej strony to rodzinne strony mojej żony, dom teściów, ale chyba przede wszystkim po prostu miejsce, gdzie chce się wracać. Nie przez przypadek Gdynia wygrywa w organizowanych co jakiś czas konkursach na najbardziej przyjazne miejsce do życia w kraju. Nie ma tu tego charakterystycznego zgiełku, jakim charakteryzuje się Wrocław, Gdańsk, o Warszawie nawet nie wspominając, a jednocześnie to żaden zaścianek. Nowoczesne miasto z fajnym klimatem, otwarte, pełne atrakcji, no i z morzem, co nie jest bez znaczenia. Jedni znają Gdynię z perspektywy Openera, inni plażowania, a kolejni ze względu na gastronomię. Należę głównie do tej ostatniej grupy, oczywiście nie zapominając o wspomnianej przyjaznej atmosferze miasta.
Skwer Kościuszki
Najbardziej reprezentatywne miejsce w Gdyni. Jeśli wrzucicie w google hasło Gdynia, to z dużą pewnością można stwierdzić, że grubo ponad połowa z nich prezentować będzie właśnie obrazy stąd. Z jednej strony to oczywiście Dar Pomorza – obecnie pełniący tylko rolę muzeum, przed laty najważniejszy szkoleniowy statek dla polskich marynarzy, z którym wiąże się spora część historii rodziny mojej żony. Dziadek spędził na nim 29 lat, będąc m.in. chiefem, z kolei mój teść, zanim rozpoczął karierę kapitana, bawił na Darze jako instruktor. W ogóle z osób poznanych w Gdyni przez ostatnich 11 lat nie spotkałem chyba kogokolwiek, kto nie miałby marynarza w rodzinie.
Oczywiście Skwer to także największe nagromadzenie shitu na metr kwadratowy w Gdyni. Smażalnia przy smażalni, gofry przy lodach nienaturalnych, okulary, dmuchańce i tym podobne ekscesy, a przy tym niesamowity kontrast w postaci właśnie Daru, Błyskawicy czy mojej ulubionej rybnej knajpki Baru Pomorza. Od jakiegoś czasu nad Skwerem rozpościera się ogromne koło młyńskie, z którego można zobaczyć to wszystko z perspektywy kilkudziesięciu metrów. To skupisko kontrastów, ale i jedno z najciekawszych miejsc w mieście.
Bulwar Nadmorski
Bulwar to pierwszy wybór spacerowy po przybyciu do Gdyni. Rozpoczyna się plażą, a właściwie mariną, przy której cumują jachty i jachciki, dalej znajdują się dwie kawiarnie z widokiem na plażę – Contrast i Minga, dalej otwarty przed rokiem Browar Port Gdynia, aż w końcu długi na 1,5 km Bulwar Nadmorski im. Feliksa Nowowiejskiego, pełniący rolę falochronu, miejsca na spacer i pola do popisu dla miłośników aktywności fizycznej. Każdego dnia kilometry przejeżdżają tu rowerzyści, rolkarze, a kolejne długości przebiegają trenujący do maratonu. To tutaj na tle rozbijających się o brzeg fal traficie na mnóstwo błyskających fleszy i pewnie sami zostaniecie zmuszeni przez żonę do cyknięcia sobie fotki w tym miejscu. Bulwar żyje cały rok, nadmorska bryza przyjemnie smaga twarz, a sam nie wiem czy jeszcze lepiej nie wygląda w zimie, kiedy śnieg pokrywa piasek.
Muzeum Emigracji
Kto oglądał kiedyś film Barei Żona dla Australijczyka, wie że właśnie stąd, a więc z nabrzeża przy dawnym Dworcu Morskim, odpływał legendarny Batory – polski transatlantyk przerzucający emigrację do Stanów Zjednoczonych. Właśnie emigracja jest głównym motywem muzeum, przy którym ciągle „parkują” ogromne statki pasażerskie. Wystawa w lekki, łatwy i przejrzysty sposób nakreśla kwestię polskiej emigracji od samych początków istnienia narodu, aż po lata współczesne. Modernistyczny budynek, jakich w Gdyni wiele, został umiejętnie zaadoptowany do potrzeb muzeum przy zachowaniu dawnego klimatu wnętrz hali dworca.
Plaża w Babich Dołach
Babie Doły odkryłem stosunkowo niedawno, ale zakochałem się od pierwszego kontaktu. To najbardziej wysunięta na północ dzielnica Gdyni, niegdyś osobna wieś, znajdująca się wcale niedaleko od domu moich teściów na Obłużu. Charakterystyczną atrakcją jest umiejscowiona się na wodzie torpedownia, przyciągająca o każdej porze roku amatorów fotografii. Babie Doły były niegdyś jednostką wojskową, gdzie mieszkał choćby polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski. Wjeżdżając na parking przy osiedlu doskonale pamiętającym słusznie minioną epokę, ciężko przewidzieć, że kawałek dalej mieści się tak cudnie położona plaża. Żeby jednak do niej dojść należy wcześniej pokonać kilkaset schodów, co skutecznie odstrasza potencjalnego Janusza i Grażkę, bo kto by tam ciągał ze sobą parawan przez całą wysokość klifu. Sama plaża jest szeroka, właściwie pusta, przez to kompletnie inna od tej krzykliwej w centrum miasta.
Kamienna Góra
Kamienna Góra rozpościera się ponad Skwerem i Bulwarem, a wjechać na nią można bezpłatną kolejką linową, kursującą non stop w górę i w dół. Po pierwsze – kolejka choć króciutka, to stanowi atrakcję dla dzieciaków, po drugie – widok z samej góry faktycznie zapiera dech w piersiach, zwłaszcza kiedy pogoda dopisze. Od dawien dawna Kamienna Góra stanowiła doskonałą przestrzeń do randkowania przy zachodzącym słońcu. Czego mi brakuje? Zdecydowanie dobrej restauracji na samej górze, z ogromnym tarasem i poprawną kuchnią.
Orłowo
Mówisz molo, myślisz o tym w Sopocie. Ale to nie jest tak oczywiste, jeśli mieszkasz od dziecka w Gdyni. Dla gdynian tym najważniejszym drewnianym molo w Trójmieście jest to orłowskie i jak najbardziej muszę przyznać im rację. Orłowo ma swoją kameralną atmosferę, tak daleką od sopockiego przepychu, a przy tym nie jest żadną ościenną dzielnicą. Stąd już krok do wspomnianego Sopotu, ale warto po prostu przysiąść na kawę, chwilę się wyluzować i spojrzeć na wyrastający w tle mola klif. Od 1996 roku na plaży w Orłowie odbywają się spektakle przygotowane przez Scenę Letnią Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. Aaa, ilekroć tu nie przyjedziemy, wieje jak diabli.
Hala Rybna
Nie mogło zabraknąć kulinarnego wątku. Hala Rybna jest jedną z części całej kompleksu Hali Targowej, gdzie udało mi się trafić na naprawdę niezłej jakości produkty, choć akurat rybna część może odgrywać bardziej rolę ciekawostki przyrodniczej, jeśli będziecie spodziewać się owoców morza z całego świata. Hala Rybna skrywa w swoich niewielkich pomieszczeniach kilka stoisk ze złowionymi dopiero co rybami oraz przetworami. Na pewno traficie tu na śledzie, dorsza, makrelę czy flądrę, a dla mnie, jako fana tego typu hal, gratką jest samo przejście się po mokrych kaflach i wczucie się w niepowtarzalny rybny zapach.
Jeśli znasz ciekawsze miejsca w Gdyni, zapraszam do dyskusji w komentarzach.