Często pisze Wam o moich eksperymentach z gotowaniem w domu. Bawię się kuchnią azjatycką czy tex-mexową, uczę się poszczególnych technik, tego jak zachowują się konkretne produkty przy obróbce, co mogę wykorzystać później podczas oceniania jedzenia. Jedną z moich słabostek domowych do tej pory była pizza, którą przez długi czas przygotowywałem w domu na podstawie przepisów babci. Na grubym cieście, z milionem składników i ketchupem. W końcu postanowiłem coś zmienić i zapytać eksperta. Skoro eksperta, od razu pomyślałem o Mateuszu z Manii Smaku, z którym kiedyś miałem okazję poznać się podczas debaty o wrocławskiej gastronomii, m.in. z Robertem Makłowiczem i ś.p. Piotrem Bikontem. Już wtedy zauważyłem, że nie jest to standardowy właściciel pierwszej lepszej wrocławskiej pizzerii. Śmiało mogę określić go mianem wariata, ale nie w pejoratywnym ujęciu, a kompletnie przeciwnie – bardzo pozytywnie. Pozytywny wariat, maniak, zajawkowicz i perfekcjonista, starający się doprowadzić swoją pizzę do optimum.
Podpytałem więc najprościej jak umiałem – co zrobić, żeby domowa pizza w jak największym stopniu przypominała tę z jego pizzerii. W odpowiedzi otrzymałem niemały wykład na temat tego co robić, czego nie, a co w największym stopniu decyduje o jakości placków kochanych na całym świecie, od Nowego Jorku do Szanghaj. Dostałem też cynk – startujemy z food truckiem, oficjalny debiut nastąpi w niedzielę na Wrocławskim Bazarze Smakoszy, ale przepalamy piec dzień wcześniej w Browarze Mieszczańskim. Nie trzeba było mnie długo namawiać, a że niedziela odpadała ze względów osobistych, podjechaliśmy z żoną i dzieciakami na Hubską w sobotę.
Dziwnie wygląda teren Browaru Mieszczańskiego pozbawiony charakterystycznego szumu rozmów klientów bazaru, nawoływań gości food trucków i dzieciaków bawiących się na placu zabaw. Pośrodku placu ustawił się faktycznie nowy gastrowóz Manii Smaku. Już nie z piecem elektrycznym, a z najprawdziwszym potworem opalanym drewnem, odpicowany i przyszykowany na niedzielę, ale już z dymiącym kominem.
Sam zapach niosący się od strony pieca zapowiada, że może być dobrze. Zamawiamy Rusałkę – moją ukochaną, klasyczną Margheritę dla dzieciaków i na próbę, eksperymentalną pizzę z… kaszanką. O moim uwielbieniu dla Manii Smaku pisałem Wam już kilkukrotnie, ale dopiero ten food truck ostatecznie potwierdził moje przekonania. To jest poziom Pieca na Szewskiej, VaffaNapoli czy Happy Little Truck, aczkolwiek w nieco innym wydaniu. Wspomniane pizzerie przygotowują klasyczne pizze w stylu neapolitańskim – cieniutkie, dobrze wypieczone, z ciastem o grubości niemalże kartki papieru. Mania Smaku z pieca opalanego drewnem robi krok dalej i eliminuje kwestię przeźroczystej środkowej części placka, przeszkadzającego wielu osobom.
Margherita (15 zł) z sosem z delikatnie słodkich pomidorów San Marzano, lekką mozzarellą i ciastem. Właściwie to Ciastem, przez wielkie C, bo zostało doprowadzone niemalże do perfekcji. O ile wersja z lokalu stacjonarnego robi ogromne wrażenie, tak piec w food trucku wzniósł jego poziom jeszcze wyżej. Po pierwsze – ciasto spędza w nim mniej czasu, dzięki czemu jest bardziej delikatne i puszyste, a zarazem nie traci swojej chrupkości. Listki świeżej bazylii nadają tylko ostatecznego, odświeżającego, ziołowego sznytu. Nie da się zapomnieć tej jakości, nie da. Pizza z food trucka Manii Smaku zyskuje niepowtarzany, dymny, palony aromat i doskonale wypieczone ciasto. Na usta ciśnie mi się określenie – sztos, ale powiecie, że idę na łatwiznę i używam zbyt młodzieżowych, bezsensownych określeń. No więc ta pizza jest genialna. Rusałka (31 zł) łączy w sobie farsz z pierogów ruskich, boczek, szczypiorek, białą kiełbasę i sos śmietanowy. To się nie może udać tylko w teorii, ale udaje się w 100%. Ponownie najważniejszą rolę ogrywa ciasto – z pięknymi pęcherzykami i przypieczonymi fragmentami, cudo. Sporo kontrowersji wzbudziła pizza z kaszanką, suszonymi pomidorami, szczypiorkiem i jabłkiem. No bo jak – kaszanka na pizzy? Da się jak widać i mając w pamięci sukces rusałki, obstawiam, że może być kolejnym hitem.
Mania Smaku wskoczyła właśnie na poziom reprezentowany przez najlepsze pizzerie we Wrocławiu. Jest doskonała w każdym względzie, hitem jest ciasto, wybitne połączenie w Rusałce oraz fakt wzniesienia się na jeszcze wyższy poziom od tego reprezentowanego w stacjonarnych miejscówkach. Wróżę długą i owocną karierę.
Mania Smaku
Naprawdę nie jestem marudą ale kiedyś pizza była dla biedaka, dzisiaj no cóż : 31 zł za pizzę ze składników dostępnych wszędzie, jedzona na papierze a nie w eleganckiej trattorii. Hasłem „jakość kosztuje” niby wszystko można wytłumaczyć ale są jakieś granice. Oczywiście to moja subiektywna opinia.
zgadzam się z Twoimi typami najlepszych pizzerii we Wrocławiu, jednak ciągle zastanawia mnie, że nie wspominasz nigdy pizzy z Pappatore. a ona na prawdę jest dobra, no i chyba jest najcieńsza ze wszystkich jakie kiedykolwiek było mi dane jeść.
Ja akurat, o ile Pappatore uwielbiam, tak ich pizza mi absolutnie nie leży:)
A system elektronicznych zamówień już naprawili czy nadal dzwonią do klienta, że system źle policzył i trzeba dopłacić?