Na początku był Piec, Piec na Szewskiej znaczy się, który furorę robi do dzisiaj, ale ważniejsze było co innego. Piec na Szewskiej przeprowadził rewolucję w myśleniu wrocławian na temat pizzy. Pamiętam jak jeszcze dziesięć lat temu standardem były pizzerie serwujące swoje wątpliwej jakości specjały na suchych, twardych i absolutnie niewyrośniętych plackach. Obowiązkowo z mozzarellopodobnym czymś na górze i sosem pomidorowym najgorszego rzutu. Piec i jego pizza w stylu neapolitańskim wniosła nową jakość, choć w dalszym ciągu nie wszyscy akceptują tak cienkie ciasto, brak chrupkości i niewielką ilość składników, co oczywiście akceptuję. W dalszej kolejności na rynku pojawiały się m.in. Happy Little Truck, Pizza Si, Ogień, Mania Smaku, VaffaNapoli, aż wreszcie okazało się, że Wrocław pizzą stoi. I to dobrą pizzą, a kolejne lokale czekają na otwarcie.
W połowie października na Kuźniczej, tuz obok restauracji i klubu Cherry, próbę walki z wymienionymi wyżej markami podjęli właściciele Iggy Pizza. Szokujące są rozmiary lokalu, gdzie mieści się Iggy. Do zapełnienia pozostaje kilkanaście stolików ustawionych na długiej sali, zakończonej sporym barem i efektownym piecem. Wystrój jest prosty, ale zdecydowanie przemyślany, a połączenie różu, drewna, kafelek i sporej ilości naturalnej zieleni, tworzy całkiem spójną koncepcję, o jaką zazwyczaj ciężko w pizzeriach.
Karta nie skrywa w sobie zbyt wielu zaskoczeń, bo i wrocławian w kwestii pizzy chyba ciężko w tym momencie już zaskoczyć. I tutaj widzę pewien problem jeśli chodzi o przyszłość Iggy Pizza. Pojawienie się z pizzą neapolitańską na rynku tak bardzo kojarzonym z Piecem czy HLT, to spore ryzyko, zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę spory lokal i konieczność zapełnienia go. Plusów dopatruję się w godzinach otwarcia, bo drzwi otwarte do północy mogą sprawić, że kilku zbłąkanych wieczornych gości trafi codziennie na Kuźniczą.
Mała podpowiedź na przyszłość – kelner, nieważne czy jest w pracy pierwszy dzień czy drugi, musi znać kartę, musi potrafić odpowiadać na pytania gości. Nasz nie potrafił, a marinarę pomylił z margheritą. Debiutanckie błędy, trzeba to wziąć na klatę.
Na szczęście im dalej w las, tym było lepiej, a sama pizza, czyli główny punkt programu, wydaje się poziomem doganiać najlepszych. Ciasto dość mocno wyrośnięte na zaokrąglonych rantach, dobrze wypieczone, a przy tym miękkie i puszyste, nieźle wygarowane, o odpowiedniej strukturze pęchęrzykowej. Pojawia się też tak wyczekiwany dymny aromat i cieniutkie ciasto w środkowej części. Marinara (14 zł) zbyt mocno eksponuje kwaskowaty charakter pomidorów, dobrze ukryty w przypadku kompozycji z mozzarellą i włoską kiełbasą Nduja (23 zł). W tym wypadku ser łagodzi wyrazistość sosu, a kalabryjska kiełbasa nadaje lekko ostrego posmaku, czyniąc zestawienie bardziej kompleksowym.
Wyszedłem z Iggy Pizza w pełni zadowolony, bez większych uwag co do jakości produktów i samej pizzy. Cały czas mając jednak w głowie pewną wątpliwość względem kolejnej pizzerii tego typu we Wrocławiu. O ile Piec czy Si, a ostatnio VaffaNapoli i Mania Smaku na początku swojej drogi potrafiły wywołać efekt WOW, tak kolejne przybytki moją mieć z tym problem, pomimo przyzwoitej, wysokiej wręcz jakości. Trzymam kciuki, ale widzę sporo zagrożeń na drodze do sukcesu. Wrocław miastem dobrej pizzy? Zdecydowanie tak.
Iggy Pizza
Kuźnicza 10
Tak dla potomności, jednym z pierwszych wozów z piecem w środku był ten koło Astry.
Jeden z pierwszych pieców stacjonarnych powstał w lokalu na piętrze przy Wagonowej, w środku PaFaWagu, chyba w byłej stołówce zakładowej. Jeżeli się nie pomyliłem, to lokal nazywał się Batman. Wszystko to w latach 2009-2011
Dzięki, tego nie zakodowałem.
A co z Tutti Santi? Nigdy o niej nie wspominasz o moim zdaniem jest równie dobra co w Piecu na Szewskiej 🙂
Ja jednak wybieram inne pizzerie:)
A co z Bube na Hallera ? 🙂
Bube na dowóz dobre, ale wyjść po to z mieszkania by mi się nie chciało.
a czy iggy pizza i lokal z warszawy 360 stopni ,ma tego samego wlaściciela????bo mają podobne menu i identyczne propozycje pizzowe….czyto zwykły plagiat..
Z tego co mi wiadomo, to za Iggy stoi jakiś warszawski inwestor.
Zdecydowanie wolałem STP, które tu było, i którego byłem częstym gościem, niż te prawdziwe włoskie suche pizze.
STP było do bani… Bazylia o niebo lepsza (szkoda, że już zamknięta)…