Kiedy przypominam sobie na zdjęcia, jakie wykonywałem w początkowej fazie prowadzenia WPK, zaczynam się zastanawiać – facet, jak ty mogłeś to do cholery publikować?! Wstyd to chyba zresztą nie jest dobre słowo. Bardziej pasuje mi tutaj zażenowanie i w sumie chętnie wyrzuciłbym z historii bloga wszystkie teksty z tak fatalnymi zdjęciami. Pamiętam, że wiele osób prosiło o lepszą jakość fotek, w zamian otrzymując ode mnie odpowiedź – skupiam się na jakości jedzenia, nie zdjęć. To był błąd, ale wiem to dopiero teraz. Trzy, cztery lata temu kompletnie nie przykładałem się do jakości moich fotografii, a szkoda. Człowiek jednak uczy się na błędach, niektóre wady zauważa po czasie, dlatego cieszę się, że od ponad roku poziom zdjęć zdecydowanie poszedł do góry. Do większości odwiedzanych lokali zabieram aparat, aby dostarczyć Wam jak najlepszy produkt końcowy mojej pracy na relacjami. Jednak w dalszym ciągu niektóre wpisy na blogu opatrzone są fotkami z telefonu. Oczywiście bardziej zaawansowanego telefonu, niż na początku przygody z blogiem. Dlaczego? O tym za chwilę.
W ostatnich latach fotografowanie jedzenia w restauracjach stało się bardzo popularne. Ba, czasami wydaje mi się, że niektórzy uczynili z tego swój sposób na życie i spędzanie wolnego czasu. Nie lubię określenia foodies, ale właśnie ono doskonale oddaje to, o czym piszę. To grupa osób, dla których wyzwaniem jest pojawienie się w nowych miejscach – restauracjach, barach, food truckach – przed wszystkimi, aby cyknąć fotkę, podzielić się w mediach społecznościowych i napawać wyprzedzeniem całej reszty. Za chwilę powiecie, że w sumie to trochę jak u mnie. Po części tak, ale w moim wypadku pierwszeństwo ma tekst i merytoryczny opis dań, a zdjęcia stanowią niejako uzupełnienie całości.
Ok, ale co z tym telefonem, o którym wspomniałem przed chwilą? Otóż tak samo jak doceniam mój ukochany aparat Sony Alpha, tak cholernie lubię smartfony. Pomijając jakość, o której wspominałem wcześniej, to tak naprawdę posiadanie tak rozwiniętego telefonu umożliwiło mi wejście w świat blogowania. Obecnie korzystam z siódmej odsłony jabłkowego ajfona i dobrze mi z nim, bo zapewnia może nie najwyższą technologię foto, ale przyzwoity poziom zdjęć, których nie wstydzę się wrzucić na blog. Dlaczego więc w poszczególnych sytuacjach ustawiam telefon ponad aparat?
Kultura
Dla pokolenia naszych rodziców, wykonywanie zdjęć jedzenia jest jakimś mrocznym i wstydliwym wymysłem najmłodszych roczników. Kto to słyszał, żeby robić zdjęcia kotleta. A może mają rację? No bo jednak pewna etykieta powinna obowiązywać, a my swoje zachowanie musimy uczynić nieinwazyjnym dla innych. Bo w końcu do restauracji przychodzi się zjeść w spokoju, odpocząć lub porozmawiać z rodziną lub znajomymi. Pamiętajmy, że to miejsce publiczne i niekoniecznie mile widziane musi być rozkładanie się ze statywem, zmienianie obiektywu i obskakiwanie stolika z każdej strony. Dlatego z pomocą przychodzi niewielki smatfon, pozwalający wykonać fotografię we względnym spokoju. Staram się stosować do tych zasad, bo w innym wypadku robi się…
Szopka
To jeden z powodów, dla których przestałem bywać na blogerskich spędach w restauracjach. Właściciele restauracji zapraszają blogierów i influencerów na tego typu spotkania, aby otrzymać feedback na temat jakości podawanego jedzenia, w zamian otrzymują grupę ludzi zainteresowanych wykonaniem najbardziej odjechanego ujęcia danej potrawy. I zaczyna się – jedni stają na krześle, następni na stole (!), kto inny wyciąga blendę, a kolejni zamiast dwóch ujęć, strzelają siedemdziesiąt dwa, kiedy to w tym czasie starannie przygotowywanie danie stygnie i traci swoje walory smakowe. Daleki jestem od bawienia się w takie rzeczy, bo jak już mówiłem – jedzenie jest dla mnie na pierwszym miejscu, zdjęcie tylko uzupełnia relację. Przekraczając próg restauracji czy baru od razu staram się wzrokiem wyłapać miejsce znajdujące się najbardziej na uboczu, najlepiej przy oknie, żeby nie przeszkadzać komukolwiek i nie zwracać na siebie uwagi. Kiedy jednak nie ma takiej możliwości, bo knajpka ma trzy stoliki albo jeden wspólny, odpuszczam sobie działanie z aparatem, wyjmuję telefon i pstrykam szybkie dwa zdjęcia. Fajną rzecz powiedział ostatnio Robert Makłowicz – stół stanowi od zawsze miejsce spotkań i nie wykonujmy przy nim czynności, które mogłyby wprowadzić w zakłopotanie naszych współbiesiadników.
Wygoda
Telefony jako urządzenia dla każdego właściwie zawładnęły światem na każdym polu. Dostęp do internetu, zdjęcia właśnie, komunikacja, a wszystko to dzięki szybkości, funkcjonalności i wygodzie właśnie. Nie dziwi nas, że niektórzy twórcy internetowi publikują filmy produkowane przy użycie jedynie smartfona. Mało tego, standardem stało się coś, co wydawało się niewyobrażalne kilka lat wstecz, a więc dziennikarze opierający swoją pracę na telefonie, służącym do robienia zdjęć i filmów, wysyłania ich wprost do serwisów obsługujących największe media, nagrywania wywiadów czy komunikowania się ze światem w social mediach. Dlatego też, pomimo wszystkich genialnych aparatów, to właśnie telefony wygrywają ten wyścig.
Jakość
Czy pomiędzy zdjęciami z aparatu i telefonu jest wielka różnica. To zależy od kilku czynników, m.in. oświetlenia, choć oczywistym jest, że jeszcze dużo czasu minie, a może jest to nieosiągalne, aby telefony dorównały możliwościom aparatów. Coraz częściej jednak łapię się na tym, że nawet mając aparat pod ręką i wygodne warunki, sięgam do kieszeni po smartfon, pstrykam fotkę i załatwiam sprawę. Zwłaszcza, że umówmy się – nie jestem i nie będę nigdy zawodowym fotografem, który spędza kilka godzin na obróbce fotek. Potrzebuję ich w konkretnym celu i jeśli zadowala mnie ich jakość, wrzucam bez zawahania na FB czy stronę. Dlatego też w dalszym ciągu to telefon ma pewną przewagę, zwłaszcza, że spektrum ich możliwości cały czas się zwiększa. Próbowałem już wielu modeli, od Samsunga Galaxy rozpoczynając, poprzez Sony Xperia XZ Premium, na Iphone 7 kończąc i oceniając to okiem laika, przy odpowiednio dobrych warunkach oświetleniowych, różnice się mocno zacierają, a dla większości osób są właściwie niezauważalne. Mało tego, wiele telefonów robi już także świetne zdjęcia w ciemnych klimatach restauracyjnych, co jeszcze kilka lat wstecz stanowiło niemały problem.
Jak uważacie, lepiej żeby na blogu lądowały fotki z aparatu, czy mogą się zdarzyć także te zrobione smartfonem?