1.1 C
Wrocław
czwartek, 12 grudnia, 2024

Świeże Na Talerze – inwestycja w dobre jedzenie się opłaca

Pewnie zdążyliście zauważyć, że w miarę rozwoju bloga, coraz większą wagę przywiązuję do jakości produktów spożywanych każdego dnia. Nie oznacza to oczywiście, że odmawiam sobie wszystkiego, bo przegięcie w każdą ze stron nie należy do zdrowych sytuacji, a ja staram się nigdy nie przeginać. W świecie zdominowanym przez bylejakość, produkt masowy, produkowany przy użyciu przyśpieszaczy i ulepszaczy, ważnym jest jednak, aby dbać o to, co jemy, jak jemy i skąd czerpiemy składniki do naszych codziennych posiłków. Widzę sam po sobie, że właściwie na dobre odstawiłem jedzenie w sieciówkach, omijam w stu procentach przetworzone twory żywnościopodobne, a kiedy decyduję się na nabiał, mięso czy warzywa, podejmuję świadome decyzje o zakupie w miejscach, w których ceny niekoniecznie kierują się w stronę tych marketowych, ale zapewniają odpowiedni poziom produktu. Czasami znajomi i rodzina mówią, że lekko zwariowałem na tym punkcie – może tak, ale to jeden z największych plusów mojej działalności kulinarnej w ostatnich latach. Każdego miesiąca spotykam ludzi świadomych, Szefów Kuchni czy hodowców i producentów. Żadna lektura nie daje tyle, ile kilkuminutowa dyskusja z nimi na temat procesów rządzących obecną gastronomią oraz przemysłem kulinarnym.

Po części nie dziwię się osobom, które nie dbają o jakość spożywanych produktów. I nie, nie chodzi mi o cenę, bo w cenie jakiegoś dramatycznego zestawu w McDonald’s, można kupić świetne pieczywo, kawałek wołowiny i jakieś warzywa, tworząc samemu o wiele lepszy, domowy fast food. Przeciętny Kowalski jest zarzucany tonami informacji na temat kurczaków za 4.99 zł, dziecięcych serków nafaszerowancyh syropem glukozowo-fruktozowym czy chrupiącym pieczywem z głębokiej mrożonki. Nikt tych ludzi nie edukuje, nikt im nie tłumaczy co jest właściwe, sami też nie mają czasu na edukację. A szkoda, bo do gry wchodzi kwestia naszego zdrowia, a w dłuższej perspektywie także życia. Tak naprawdę o efektach napychania całego narodu antybiotykowym drobiem dowiemy się za 2-3 dekady. Tyle, że wtedy na refleksję może być już za późno.

Na co dzień dokonuję zakupów w zaufanych warzywniakach, jeśli potrzebuję większych ilości na przetwory, wyruszam na TARGPIAST. Olej pozyskuję do znajomego, który sam bawi się w tłoczenie, masło i jajka od zaprzyjaźnionej Pani ze wsi, a w sprawach mięsa i ryb najczęściej dopytuję Szefów Kuchni, którzy najlepiej znają się na konkretnym produkcie. Od dłuższego czasu korzystam także z portali/sklepów, oferujących możliwość składania zamówień wybranych przez siebie, wyselekcjonowanych produktów. Jedną z takich platform jest sklep Świeże Na Talerze, który oprócz dostawy pod same drzwi – co jest wielkim atutem – dysponuje całą gamą niebanalnych towarów lokalnych. Głównie lokalnych, bo Świeże Na Talerze to sklep o wrocławskich korzeniach, a że lubię wspierać miejscowe inicjatywy, kiedy odezwał się do mnie Piotr Skoruch, właściciel ŚnT, z wielką chęcią podjąłem się współpracy, testując oczywiście wcześniej ich działalność.

Zdecydowałem się na opisanie Wam jednego dnia, spędzonego na zabawie z produktami pochodzącymi z oferty Świeże Na Talerze. Śniadanie, obiad i kolacja. Bez deseru, bo nie dałbym rady go zmieścić, ale za to z dość klasycznymi potrawami, serwowanymi często w polskich domach, ale z akcentem wyraźnie położonym na jakość poszczególnych produktów.

O co w tym wszystkim chodzi? Świeże Na Talerze zrzesza lokalnych dolnośląskich, ich produkty znajdują się w internetowym sklepie, a my mamy możliwość składania zamówień online do środy, aby odebrać paczki spod własnych drzwi w czwartek lub piątek tego samego tygodnia. Atutem jest już wspomniana dostawa do rąk własnych, wielką zaletą dostępność oraz poziom prezentowany przez poszczególnych dostawców, a także świeżość oferowanych przez nich pozycji, trafiających do klienta zazwyczaj jeszcze tego samego dnia, co dostawa do magazynu.

Moje zamówienie obejmowało zarówno pieczywo, jak i nabiał, wędliny, różnorodne sery, a także mięso – kurczaka i wołowinę. Od razu wpadłem na pomysł, aby odczarować choćby polskiego kurczaka, zabawić się w siekanie tatara czy wyprawić klasyczne śniadanie w towarzystwie rodziny.

Wielbię śniadania na luzie, kiedy można usiąść razem z żoną, dzieciakami, sąsiadami i po prostu cieszyć się chwilą oraz dobrym jedzeniem. Z akcentem na dobre! Spośród zamówionych ostatnio opcji spore wrażenie wywarła na nas m.in. sonata bruschetta z Wańczykówki, a więc twarogowy serek dojrzewający, otoczony w suszonych pomidorach. Niezwykle kremowy, doskonale współgrający z niezastąpionym okrągłym chlebem żytnim od Krajewskich z Nadodrza. Moje uznanie zdobywa Krowa w popiele, łomnicki ser długodojrzewający, wytwarzany z niepasteryzowanego krowiego mleka – twardy, wyrazisty i lekko dymny. Sąsiadka zajada się cytrusowym hummusem, a moją żona nie może oderwać się od ostrzeszowskiego pasztetu zapiekanego od Jarosława Nowickiego, docenianego choćby w przewodniku Gault&Millau. Cieszy smak kolejnych rzeczy, cieszy wysoki poziom, a także smak, pamiętany jeszcze z dziecięcych lat, kiedy to babcia na wsi „produkowała” podobne specjały. Ciężko znaleźć tu słabsze punkty, a nawet kozi ser łomnicki, pomimo mojej antypatii do kozich produktów, jest łagodny i zdecydowanie akceptowalny. Prawda jest taka, że mając w maselniczce ręcznie pakowaną osełkę z Międzyborza, można jeść sam chleb z masłem. Niepowtarzalny, gładki i intensywny smak świeżości. Jedynym problemem po wyłożeniu tych wszystkich specjałów na stół z rana jest fakt, że ciężko odmówić sobie kolejnych eksperymentów. A, to jeszcze kawałek szyneczki, na dokładkę nieco kilka plasterków kiełbasy żywieckiej, którą zachwycił się nasz młodszy syn, i na koniec bułka od Krajewskich. Pysznie było, kilka produktów udało się odkryć i zamawiamy już na następny tydzień.

Na obiad zdecydowałem się odczarować mit złego kurczaka. Złego, bo okrytego sławą mięsa najmocniej „szprycowanego”. Zamówiłem pierwszy raz ważącą ok. 1 kg połówkę kury z Limeko i po fakcie już wiem, że nie mogę żałować, pomimo ceny, która kilka razy przekracza te obowiązujące w dyskontach. Skąd wyższa cena i przekonanie o lepszej jakości? Przede wszystkim okres hodowli trwa dwukrotnie dłużej, zwierzęta mają więcej miejsca w kurniku oraz są karmione w 100% ekologiczną paszą. Korzystając z przepisu Tomka z blogu Magiczny Składnik, upiekłem połówkę w sposób, jaki pochwaliłaby na pewno moja babcia.

Kurczaka natarłem mieszanką wspomnianego wcześniej masła, kurkumy, wędzonej papryki, soli, pieprzu, cynamonu i kolendry i piekłem w termoobiegu przez godzinę w temperaturze 190 stopni, podlewając co jakiś czas, by skórka zachowała swoją strukturę, a jednocześnie smacznie się przypiekła. Ciekawym sposobem jest umieszczenie pod kratką, na której piecze się kurczak, pokrojonych w kostkę ziemniaków. Ja wybrałem czerwoną odmianę EKO, pokroiłem w kostkę i piekłem razem z kurczakiem, pozwalając skapywać tłuszczowi z mięsa wprost na nie. Efekt jest powalający, ponieważ uzyskujemy chrupiące ziemniaki, a także niezwykle soczystego kurczaka, którego struktura zdecydowanie różni się od produktu drobiopodobnego z marketu. Zbite, soczyste mięso, bardziej żółte i charakterystycznie pachnące. Kurczaka zestawiłem także z fioletową i czerwoną, karmelizowaną w miodzie marchewką. Proste, nieskomplikowane, ale naprawdę konkretne i smaczne danie. Zalecam zdecydowanie, takiego kurczaka chce się jeść.

Wieczorem przyszła pora na kolację pod niekoniecznie lekkie trunki. Co sprawdza się najlepiej w takie sytuacji? Tatar oczywiście, w tym wypadku grubo siekany, podany na azjatycką modłę, sporządzony przy użyciu rostbefu. Często pytacie mnie – gdzie kupić mięso we Wrocławiu. Otóż po przetestowaniu tej pozycji, wiem, że to opcja pewna, o pięknym kolorze, intensywnym smaku i teksturze umożliwiającej krojenie w grubsze kawałki. Polecam eksperymentować z tatarem, nie zamykać się w tradycyjnych ramach pikli, cebulki i musztardy. Warto skupić się na smaku mięsa i nie zabijać go milionem dodatków.


Jeśli macie ochotę zamawiać coś ze Świeże Na Talerze, zapraszam do kliknięcia w poniższy baner, dzięki czemu i mi uda się na tym trochę skorzystać. Co do samej usługi, to z czystym sumieniem mogę Wam polecić większość starannie dobieranych produktów, bo to zupełnie nowe przeżycie w stosunki do paszy, którą jesteśmy codziennie zarzucani w sieciowych sklepach. Biorąc do ręki marchewkę, poczułem taki zapach pierwszy raz od czasu, kiedy mój dziadek sam uprawiał podobne na malutkiej działeczce. Świetne są wędliny, a przede wszystkim różnorodne sery. Nabiał to w ogóle dziedzina w całym tym przemyśle żywieniowym, po której widać największą chyba różnicę pomiędzy standardowymi a rzemieślniczymi produktami. Zapach, różnorodność smakowa, niebanalne podejście, to wszystko cenię sobie u mniejszych producentów. Zdecydowanie stoję na straży zasady, że nie warto oszczędzać na jedzeniu. To w ogóle jakiś paradoks, że potrafimy kupić Ajfona za 5 tysięcy, wydawać 15 zł za paczkę papierosów codziennie, a zamiast dobrej jakości masła czy sera, kupujemy najtańszą margarynę i jajka trzeciego sortu. 

Świeże Na Talerze
Zamówienia składane do środy do godz, 9, odbiory w czwartek i piątek od 17 do 21. 
Przy zamówieniach na ponad 100 zł otrzymacie darmową dostawę.

Wpis powstał we współpracy ze sklepem Świeże Na Talerze. 
Total 11 Votes
2

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Nie, ludzi po prostu nie stać. Każdy by chciał móc zamawiać łososia za 8 dych za kg. Dobra reklama, mam nadzieje że sie wypozycjonuje pod GDZIE KUPIC MIENSO WE WROCLAWIU 😀

    • Ja nie jestem milionerem, ale staram się robić wszystko, żeby jeśc jak najlepiej. Jak piję piwo, to też nie shit, a coś dobrego, bo lepiej napić się dwóch, niż sześciopaka Tyskiego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły