Tacos Locos gościło już na blogu dwukrotnie, ale za każdym razem miałem mniejsze lub większe uwagi co do podawanego w lokalu na Cybulskiego tex-mexu. Jednym z podstawowych zarzutów była powtarzalność, o której ciężko powiedzieć, aby stanowiła mocny punkt ekipy z Nadodrza. W międzyczasie dowiedziałem się, że od grudnia interesem zarządzają nowi ludzie, którzy zarażeni entuzjazmem innych, postanowili wejść na tak napakowany i nieprzewidywalny rynek gastronomiczny.
Kosmetyczne zmiany zaszły wewnątrz niewielkiego lokalu. Zamiast mało wygodnych, przytwierdzonych do ściany lad, pojawiły się niższe i bardziej użyteczne stoliki. Menu natomiast nie uległo specjalnym przeobrażeniom, w dalszym ciągu opiera się na trzech podstawowych elementach składowych – burrito, tacos i quesadilla, podawanych w różnych konfiguracjach, z wieprzowiną, kurczakiem, wołowiną oraz wersji wege.
Na pierwszy ogień idzie zupa z zielonych pomidorów, choć o czerwonym zabarwieniu (9 zł). Każdego dnia w karcie pojawiają się dwie lub trzy zupy, tego dnia dostępne były także m.in. krem z cukinii. Gęsty krem mocno rozgrzał mnie po pobycie na zewnątrz. Charakterna, ostra, ale na akceptowalnym poziomie pikanterii, zupa, a do tego sporo kolendry i chrupiących orzeszków. Ciekawa, konkretna i dająca mocnego kopa pozycja.
W porównaniu do poprzedniej wersji mocno zmieniło się burrito (22 zł). Z niespecjalnie dużego zawiniątka przekształciło się w potwora w tortilli. Smakowo wszystko się zgadza, pojawia się kumin, jest kolendra, sporo mięsa, a jedynym zgrzytem jest obecność śmietany wewnątrz, która sprawia, że wnętrze jest dość płynne i nie tyle źle smakuje, co po prostu niespecjalnie wygląda. Chilliheadów rozczaruje zapewne tylko muskająca ostrością podniebienie salsa habanero z pomarańczą. Quesadilla z szarpaną wieprzowiną (22 zł) to solidna porcja zapieczonej z obu stron tortilli, pokrojonej na cztery części i podanej z ćwiartką limonki, dwoma sosami – chimichurri oraz śmietaną z kuminem. Fasola pinto, pomidory, jalapeno, kolendra i cebula zostały w środku połączone przez rozpływający się cheddar. Pewne zastrzeżenia mam do cebuli, która jednak marynowana chyba nie była, a jej wyrazisty aromat nadmiernie się narzucał. Zdecydowanie najlepiej wypadają z kolei tacos. Trzy sztuki to koszt 21 zł, a sporym atutem jest fakt, że istnieje możliwość zamawiania ich w dowolnych konfiguracjach, choćby po jednej sztuce z każdego rodzaju. Tak właśnie uczyniłem i dobrałem wersje z kurczakiem, wieprzowiną i chili sin carne. Placki naładowane są po sam brzeg, co nie ułatwia jedzenia, ale dostarcza sporej dawki wrażeń smakowych, przenoszących nas na chwilę do Meksyku lub bardziej Teksasu. Najlepiej, co w sumie mnie nie dziwi, wypada opcja warzywna. Już dawno temu zauważyłem, że roślinne zestawienia składników w połączeniu z odpowiednim doprawieniem, świetnie sprawdzają się w tacos. Przy każdym kęsie otrzymujemy sporą dawkę odświeżającej mieszanki słodyczy, kwasowości i ostrości. Ciekawie z salsą mango łączy się także lekko dymna, gładziutka wieprzowina.
Czy Tacos Locos przeszło zmiany na miarę słynnych Kuchennych Rewolucji Pani Magdy G.? Aż tak, to nie, ale wprawne oko zauważy delikatne zmiany w recepturach oraz chyba przede wszystkim organizacji pracy. Wcześniej spora część gości, w tym także ja, narzekała na niespecjalnie szybkie ruchy na kuchni. Obecnie dania wydawane są bardzo sprawnie, bez przedłużania, a potrawy spełniają swoją podstawową rolę – sprawiają radość. Bo kuchnia tex-mex to właśnie radość, przyjemność przy każdym ugryzieniu tego niesamowitego zestawienia różnorodnych smaków. W sam raz na szybką przekąskę lub obiad na Nadodrzu.
Tacos Locos
Cybulskiego 1