2.3 C
Wrocław
środa, 15 stycznia, 2025

Jak pokochałem kraftowe piwo – od Janusza do piwowara domowego

Pamiętacie chwile, w których zarażaliście się swoimi największymi pasjami? Ja tak, nawet bardzo dobrze. Jak dziś pamiętam listopadowe przedpołudnie w Bolkowie u babci, przygotowującej właśnie domowy makaron do naturalnie żółtego jak słońce, rosołu. Ten zapach, ten zachwyt nad zapachem i rękodzielnicza praca babci. Nad dopiero co przyniesionymi z kurnika jajkami i zwiewnie rozsypywaną na stolnicy mąką. Pamiętam też, w podobnej czasoprzestrzeni, pierwsze dziecięce książki kulinarne kupowane mi przez mamę. Książkę kucharska Kubusia Puchatka choćby, choć może z perspektywy czasu brzmi to dość śmiesznie. Takie chwile wpłynęły na moją miłość do gotowania, jedzenia także, kulinariów w ogóle. Wpłynęły na to, czym się zajmuje obecnie. Pamiętam też doskonale każdy mecz żużlowy, na który zabierał mnie ojciec od kiedy tylko stanąłem na własnych nogach. Niepowtarzalny zapach, emocje, tłumy na Stadionie Olimpijskim, warkot motorów i wspólne wycieczki rowerowe na mecze. Żużel kocham do tej pory, a miłość do niego przelewam na swoich młodych. Jeśli nigdy nie byliście, zalecam zdecydowanie. Zabierzcie żonę, dzieci i bawcie się dobrze.

Pamiętam też w końcu, już z lat późniejszych, początek fascynacji piwem rzemieślniczym. Piwem, które stało się moim hobby, i w którego świat wchodzę coraz głębiej. Było to w 2014 roku podczas Wrocławskiego Festiwalu Dobrego na Stadionie Miejskim. Piwo? Mosaic, single hop IPA od Doctor Brew. Do dziś wspominam ten szok i niedowierzanie wymalowane na twarzy mojej i szwagra. Właśnie wtedy padło niemal anegdotyczne – to piwo może tak smakować?! Ano, może.

Kiedyś pokuszę się jeszcze o taki wspominkowy tekst, ale dzisiaj akurat o ostatniej, najnowszej z moich pasji. Skąd wiec ta fascynacja piwem? Napojem dla kmiotów jak mawiał w nieco żartobliwym tonie mój teść. O początkach już wspominałem, a dalsza cześć historii wiąże się trochę z moim charakterem. Jeśli się czymś zajmuje, to staram się w to iść nie na 100 a przynajmniej 200 procent. Staram się zaprzeczyć twierdzeniu, ze nie da się przeczytać wszystkich książek na świecie i przesłuchać wszystkich płyt. Pewnie nie, ale przynajmniej próbuje. Tak mam z kulinariami – chce wiedzieć o wszystkim, chłonę wszystkie wiadomości. Tak mam ze sportem – czytam wszystko i oglądam wszystko co mogę. Głupio zabrzmiałoby stwierdzenie, ze pije ile mogę i co mogę. Nie, w tym wypadku tak to nie działa. Testuję sporo wywarów, ale kompletnie zapomniałem o piwie, jako napoju mającym zakręcić w głowie. Aspekt upijania się właściwie u mnie nie istnieje od jakiegoś czasu, a za sprawą piwa odrzuciłem mocniejsze alkohole, których spożywanie niegdyś, w niemałych ilościach, było standardem. Dlaczego więc pokochałem kraft?

Różnorodność

Zawsze porównuję piwa kraftowe i cały ten światek do tego, co dzieje się od kilku lat w kulinariach. To dla mnie dwa równoległe, charakteryzujące się podobnymi cechami światy. Zarówno piwowarzy, jak i ambitni Szefowie Kuchni dążą do perfekcji, goniąc za trendami, wyobraźnią i walczą jedynie z ograniczeniami własnego umysłu. Uwielbiam kraft za możliwość odkrywania czegoś nowego wraz z każdym kolejnym piwem. Podział piw dla przeciętnego Kowalskiego ogranicza się do tego na jasne i ciemne. Prawda jest taka, że w zależności od klasyfikacji, opisywanych jest kilkadziesiąt gatunków i ponad sto stylów, choć to i tak bardzo umowny podział, bo kraftowcy każdego roku przełamują granice i wymyślają coraz to nowe rzeczy. Kręci mnie to dokładnie jak odkrywanie coraz to nowszych smaków w kolejnych restauracjach.

Kultura picia

Piwo, dobre piwo, pełni ważną rolę w kwestii rozwijania kultury picia właśnie. Jeszcze kilka lat temu mało kto w Polsce brał pod uwagę możliwość spędzenia przy jednym piwie całego wieczoru, degustując i rozkoszując się aromatami i smakiem, niczym w przypadku wina. Dobry porter czy RIS, to doskonałe przykłady na to, jak należy obchodzić się z piwem, dobierać odpowiednie szkło i temperaturę, korzystać z jego walorów aromatycznych i smakowych. Pisałem już wyżej, że na rzecz dobrego piwa odstawiłem inne alkohole. Piwo jest przyjemne, ma więcej walorów prospołecznych, aniżeli pita na szybko wódka czy mocno uderzające do głowy whisky.

Zaskoczenie

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o piwie kwaśnym, pomyślałem od razu – kwaśne piwo?! Eee, to nie może być dobre. Teraz piwa kwaśne należą do moich ulubionych. Piwo wędzone? Podobna reakcja. Mocno goryczkowe, z owocami, słone, wytrawne, z dzikimi drożdżami? Każda kolejna butelka niesie za sobą niespodzianki, ciekawe smaki i potrafi wywołać zaciekawienie. Uwielbiam ten moment, kiedy pierwszy raz piję dane piwo, spotykam się z nieznanym stylem, i już w pierwszej chwili pojawia się zaciekawienie.

Jakość

Skąd w ogóle to negatywne nastawienie do koncernów? Porównałbym je, trzymając się tematyki kulinarnej, do sieci McDonalds. Masowa żywność, masowe piwo, wielka fabryka nijakości u jednych i drugich. Co przeciwstawia kraft? Jakość. Składników, końcowego produktu, ale i przygotowania merytorycznego samych piwowarów czy właścicieli. Oczywiście, jak w każdym środowisku zdarzają się czarne owce, ale ogólnie założeniem koncernu jest wyprodukować jak najwięcej za jak najmniej, kraftowców z kolei – jak zarobić, robiąc jednocześnie coś pojechanego, atrakcyjnego i zaskakującego. Browar rzemieślniczy nie może iść na skróty, nie może nagle oszczędzać na składnikach, nie może pozwolić sobie na błędy spowodowane brakiem jakości, a to dlatego, że potencjalny odbiorca oczekuje jakościowego produktu. Klasyczny odbiorca trunków z koncernu oczekuje braku smaku, niskiej ceny i wysokiego woltażu. Nie raz i nie dwa spotykałem się z pytaniami znajomych – ale że to piwo, które ma 3,5% alkoholu kosztowało 9 zł? Tak, dokładnie, bo nie o upijanie się chodzi, a odpowiedni smak.

Moda

Właściwie od samego początku rozpoczętej w 2011 piwnej rewolucji słychać głosy o snobizmie fanów kraftu, elitarności czy swego rodzaju poczuciu wyższości na Januszami pijącymi tyskacza. Nie powiem, jest w tym nieco prawdy. Wielu bywalców multitapów już na początku przygody z piwnym nowym światem, stara się brylować w towarzystwie swoją (nie)wiedzą i pewną ekskluzywnością nowego hobby. Nie zajmujmy się jednak takimi osobnikami, bo to jednak mniejszość. Ciężko znaleźć osoby merytorycznie dorównujące choćby Kopyrowi. Mnie samemu jest wstyd za siebie i swoje myślenie o piwie choćby sprzed ledwie roku. Jest jednak grupa, dla której najważniejsza jest fotka z nowym piwem na Insta, jest też ekipa świrów, wydających ostatnie pieniądze na limitowane, wypuszczane raz na rok piwo. W każdej dziedzinie znajdzie się grupa, której zależy na pokazaniu się w towarzystwie znanych produktów. Tak zwani foodies są zresztą idealnym przykładem. Kraft jest fajny, kraft jest modny. I dobrze, bo to szansa, aby dobre piwo trafiało do szerszego grona odbiorców i powinniśmy się cieszyć, że są tacy ludzie, bezwiednie poszerzający spektrum potencjalnych nowych klientów browarów rzemieślniczych. Ja poddałem się także modzie na leżakowanie piwa i mam w piwnicy kilka skrzyneczek ciekawych butelek, bo wbrew przekonaniom, nie tylko wino można leżakować, ale i piwo.

Warzenie

W krafcie „siedzę” od ponad trzech lat, a od około dwóch przymierzałem się do domowego warzenia. Nie tyle z myślą o oszczędzaniu, ale bardziej w kwestii edukacji, aby dowiedzieć się więcej na temat poszczególnych procesów produkcji piwa. Zbierałem się, zbierałem, ale lenistwo to straszna choroba, która męczy mnie od dawna. Zawsze starałem się znaleźć wytłumaczenie – nie mam czasu, nie mam sprzętu, żona będzie narzekać. W międzyczasie przeprowadziłem sporo rozmów zarówno z domowymi, jak i zawodowymi piwowarami, którzy namawiali mnie, aby spróbować, bo to świetna zabawa. No więc stało się – postanowiłem, że tegoroczny prezent gwiazdkowy sprawię sam sobie i zakupię niezbędny do warzenia sprzęt, licząc na to, iż jego obecność przymusi mnie do startu domowego browaru. Miałem to szczęście, że w odpowiednim czasie trafiłem do wrocławskiego sklepu Twój Browar z ulicy Ostrowskiego, gdzie otrzymałem pełną obsługę, zainteresowanie i co najważniejsze, wszystkie niezbędne produkty. Pierwsze warzenie przede mną, przygotowałem już kilka godzin wolnego i będę walczyć. Mam nadzieję, że z dobrym skutkiem.

RABAT DLA CZYTELNIKÓW OD TWOJBROWAR.PL:

Dla wszystkich czytelników bloga, chcących kupić zestaw do warzenia dla siebie lub na prezent, mam małą niespodziankę. Na hasło WPK możecie zamówić każdy z trzech zestawów z obniżką o 20% w stosunku do ceny wyjściowej. Promocja trwa do 23 grudnia 2017 i obowiązuje z odbiorem własnym na miejscu w sklepie. Zestawy są trzy – za 129 zł do warzenia z brewkitu, za 189 zł z większą ilością sprzętu oraz za 259 zł, na który i ja się skusiłem, zawierający wszelkie sprzęty potrzebne do domowego wyrobu piwa łącznie z butelkowaniem. Można więc zaoszczędzić nawet ponad 50 zł. Wydaje mi się, że warto.

Skąd rabat? Otóż po rozmowie z przemiłym właścicielem, doszliśmy do wniosku, że istnieje pewnie więcej gotowych do rozpoczęcia warzenia osób, ale bojących się podobnie jak ja. Rabat może pomóc im w przełamaniu się, podobnie jak miało to miejsce w moim wypadku. Lubię takie tematyczne, mocno sprofilowane sklepiki, bo czuć w nich pasję już w pierwszej chwili po przekroczeniu progu. Wszedłem na chwilę, zostałem na kilka godzin, podczas których dowiedziałem się o warzeniu więcej, aniżeli ze wszystkich filmów Kopyra, jakie oglądałem. W międzyczasie do sklepu wchodzili kolejni klienci, każdy z nich doradzał, dzielił się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami. Wygląda to wszystko na naprawdę fajny światek pozytywnie zakręconych ludzi i cieszę się, że do niego dołączam.

Twój Browar

Ostrowskiego 30, budynek A

FB | www

Total 8 Votes
2

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły