Nieprawdopodobny jest poziom wrocławskich pizzerii. Piszę to bez żadnej ironii i tak lubianego przeze mnie prześmiewczego tonu. Śmiać mi się chce, z samego siebie, kiedy myślę o swoich pizzowych wyborach sprzed lat. Dokładnie sprzed 10 lat, a więc z okresu, kiedy jeszcze zdarzało mi się studiować i bywać na dość obficie zakrapianych imprezach w różnych dziwnych miejscach. Jedynym pewnikiem takich spotkań, poza nielimitowaną czymkolwiek ilością alkoholu, było zapytanie, które padało zawsze, absolutnie zawsze podczas takich posiadówek w co bardziej obskurnych stancjach wynajmowanych przez moich znajomych. Zamawiamy pizzę? Wtedy oto, w zależności od położenia, wybierało się takie szpecjały, jak Pizza Station, TelePizza czy – o zgrozo! – DaGrasso. Jasne, takie wybory podyktowane były określonym budżetem, jakim dysponowaliśmy, ale patrząc na sytuację z perspektywy, w okolicach 2006-2007 roku Wrocław nie posiadał choćby jednej pizzerii na poziomie obecnych. Jeśli się mylę, poprawcie mnie w komentarzach. Moja pamięć może być zawodna, ale z tego co kojarzę, królowały wtedy coraz większe placki – 35, 45, 55 cm, ze śladowymi ilościami spalonego sera i dodatkami z najgorszego snu.
Tego typu doświadczenia pozwalają jednak spojrzeć z ciekawej perspektywy na to, co wydarzyło się w światku pizzerii w stolicy Dolnego Śląska w ostatnich latach. Przyznam, że nie pamiętam już, kiedy zdarzyło mi się jeść pizzę, o której mógłbym powiedzieć, że jest słaba, niesmaczna, fatalna. Pomyślmy – Happy Little Truck, Mania Smaku, Iggy Pizza, Piec na Szewskiej, Niezły Dym, VaffaNapoli, do pewnego momentu Pizza Si, Ogień, to wszystko wysoka półka. Jasne, to tylko pizza i nie należy się nią nadmiernie podniecać, powiecie. Trochę w tym prawdy, zresztą ostatnio usłyszałem od jednego z właścicieli pizzerii, że wrocławscy pizzaiolo starają się chyba bardziej od tych włoskich i pod względem poziomu pizzy to właśnie nasze miasto mogłoby przyjmować turystów nastawionych na ten włoski specjał. Płakać z tego powodu jednak nie zamierzam, a podejrzewam, że Wy również, w końcu pizzę lubią wszyscy. Przynajmniej ja nie znam osób, które by nie lubiły.
Ostatnimi czasy w ramach odświeżenia sobie rankingu najlepszych pizzerii, odwiedzam kolejne lokale ponownie, a te nowsze wizytuję pierwszy raz. Jednym z tych nowych jest Pizza Pany z Nadodrza. Nowym, choć też nie do końca, bo początek przygody tej pozytywnej ekipy, podobnie jak jedna część nazwy, wiąże się z poprzednią lokalizacją, a więc miejską plażą Odra Pany. To właśnie w tej chilloutowej miejscówce zlokalizowanej nad Odrą na byłym milicyjnym parkingu spróbowałem pierwszy raz ich placków. Warunki do wypieku były spartańskie, dlatego tym bardziej należy docenić, że z pieca wychodził produkt jak najbardziej jadalny. Jak na tle tamtej pizzy wypada ta z Pizza Pany?
Towarzystwo gastronomiczne jest przynajmniej porządne. Legendarny Bar Mewa, Tacos Locos i Pomiędzy, a teraz właśnie pizzeria. Z zewnątrz wydawać by się mogło, że w środku nie ma za wiele miejsca, ale po przekroczeniu progu okazuje się, że to całkiem spory lokal z otwartą kuchnią i piecem elektrycznym znajdującym się na widoku.
Podczas przeglądania karty zostałem zagadany przez pizzaiolo o preferencje smakowe, a w odpowiedzi uzyskałem informację, że akurat tego dnia na kuchni znajduje się m.in. typowa kalbryjska kiełbasa „Nduja, na co od razu odpowiedziałem – wchodzę w to.
Jako że ruch był znikomy, otrzymałem swoją pizzę ekspresowo, a całą kompozycja składała się z sosu oczywiście, mozzarelli, mascarpone oraz wspomnianej kiełbasy. Cena – 25 zł z karafką wody. Już po pierwszy zerknięciu na swoje zamówienie, przeczuwałem, że to będą dobrze wydane pieniądze. Wystarczy rzut oka, aby stwierdzić, że ktoś tutaj mocno popracował nad jakością ciasta w porównaniu do Odra Pany. Jest idealnie wypieczone, a przede wszystkim zachowuje ten rozkoszny balans pomiędzy lekkością i chrupkością. Delikatnie wyrośnięte i napompowane ranty skrywają w sobie piękne pęcherzyki, świadczące o tym, że ciasto we właściwy sposób odleżało swoich kilkanaście godzin, a przed wsadzeniem do pieca osiągnęło odpowiednią temperaturę. To nie jest żadna tam neapolitańska, ale naprawdę poprawnie, tfu, bardzo dobrze wykonana pizza, którą zjadłem z nieskrywaną przyjemnością. Przygotowanie takiej jakości ciasta w piecu elektrycznym zasługuje na dodatkowe uznanie, które niniejszym na łamach WPK chciałbym przekazać osobie odpowiedzialnej za ten specjał. No i samo połączenie lekko pikantnej, delikatnie ziołowej kiełbasy z łagodzącym całość serkiem, klasa.
Pizza Pany, brawo! Tutaj czuć, że produkt jest przyzwoity, tutaj nie czuć zadęcia i bezpodstawnej podniety pizzą z Neapolu. W Pizza Pany jest porządne rzemiosło, produkt i fajne podejście na luzie, którego pozazdrościć mogłoby kilka innych miejscówek. Trafiacie na listę moich topowych pizzerii w tym mieście i to właściwie bezdyskusyjnie, bez długich narad. Z chęcią powrócę.
Pizza Pany
Cybulskiego 1 a
Pizza bardzo apetycznie wygląda, mało można się spotkać w pizzeriach z taką starannością i dokładnością wykonania.
O! już po zdjęciach widzę, że to kolejna pizza z cyklu „żebym się mógł ją najeść muszę zjeść takie trzy”, identycznie jak na Szewskiej i w innych przybytkach serwujących neapolitański typ pizzy. No ja się zgadzam , że to smaczne, ala włoskie i w ogóle, ale tak jak pisałem: gdy byłbym głodny i wybrał się dajmy na to na Szewską musiałbym zjeść co najmniej 3 takie. A to już wydatek rzędu 70zł.
Ale o co Ci chodzi? Oceniana jest JAKOŚĆ jedzenia, a nie jego ilość. Chcesz się najeść niskim kosztem, to sobie ugotuj garnek ziemniaków albo zrób własną pizzę na grubym cieście z miliardem składników. To takie niespotykane, że niektórzy wolną zjeść mniejszą porcję czegoś pysznego niż kilo gówna?
Fak. Naprawdę pizza Ci nie wystarczy? Ja jem dużo, ale nie jestem w stanie zjeść całej
Jedna np z Piecu na Szewskiej? To jakieś wolne żarty, tam pizza o grubości 2mm to zaspokaja głód jak mała kanapeczka. Żeby się najeść w tego typu pizzeriach to ja ze 3 takie muszę zjeść.
Pyszna pizza i przemiła obsługa od pierwszego dnia!:-)
Jedna np z Piecu na Szewskiej? To jakieś wolne żarty, tam pizza o grubości 2mm to zaspokaja głód jak mała kanapeczka. Żeby się najeść w tego typu pizzeriach to ja ze 3 takie muszę zjeść.
Nie chcę wyjść na jakiegoś ignoranta itp, uwielbiam pizze i generalnie jesli chodzi o pizze to „znam się na tym” 🙂 i tak samo uważam, że np Pizzeria Si czy Piec na Szewskiej są genialne, aczkolwiek musze przyznać że zwyczajnie na świecie smakuje mi Telepizza na Grabiszyńskiej – po prostu smaczna, bez nadęcia, budżetowa 😉 sentyment z czasów studenckich . Wiadomo że to bardziej pizza w stylu amerykanskim mimo braku grubego ciasta
Ja z pieca na szewskiej wyszłam z posmakiem mrożonego szpinaku o mazistej konsystencji rozsmarowanego po mojej pizzy. Ale za polecenie całej reszty miejscowek jestem wdzięczna, szczególnie mi miło na wspomnienie jakiegoś boskiego portera w marynce zagryzanego równie boską pizza ?