8.6 C
Wrocław
niedziela, 26 stycznia, 2025

KRYM ua – szlakiem tatarskich smaków

Obecność Ukraińców na wrocławskich ulicach od przynajmniej kilkunastu miesięcy nie dziwi już nikogo. Podobną sytuację obserwujemy w miejscowej gastronomii, gdzie pielmieni, bliny czy pierogi odmienia się przez wszystkie przypadki. Nie było jednak we Wrocławiu jeszcze baru z kuchnią Tatarów krymskich, dlatego pojawienie się przaśnego KRYM ua na ulicy Norwida, w bezpośrednim sąsiedztwie Pasażu Grunwaldzkiego, wywołało moje zaciekawienie.

Czy właściciele to imigranci zmuszeni do opuszczenia Krymu po jego aneksji przez Rosję w 2014 roku? Istnieje taka szansa, bo właśnie wtedy z półwyspu wyjechało niemal dziesięć tysięcy Tatarów, choć uczciwie przyznam, że nie podpytałem. Na potrzeby KRYM ua zaanektowano narożnikowy lokal u zbiegu ulic Curie-Skłodowskiej i Norwida właśnie, który na wejściu wygląda jakby w środku trwał jeszcze remont. Na pewno pomalowano ściany i wstawiono stoliki, ale brakuje wykończenia, aby móc poczuć się jak w domu. Szkoda, tym bardziej, że menu przedstawia takie właśnie domowe, klasyczne potrawy właścicieli.

Jaka jest kuchnia tatarska? Przede wszystkim różnorodna, czerpiąca z wielu kultur, bo przecież Tatarzy przez lata prowadzili koczowniczy tryb życia. Charakteryzuje ją prostota, niewielka ilość składników, a także szybkość przygotowywania. Pełno w niej mięsa, dań mącznych i podstawowych warzyw.

Karta KRYM ua w pierwszym momencie zaskakuje przede wszystkim… cenami. Dość powiedzieć, że najdroższe danie kosztuje 12 zł. Niech za cały komentarz do cen wystarczy Wam, że zamawiając pięć różnych potraw, zapłaciłem 39 zł. Że to za niskie kwoty? O tym jestem przekonany, więc liczcie się z tym, że ulegną zmianie, kiedy ktoś usiądzie przy nich z kalkulatorem.

Na dzień dobry – manty z wołowiną (10 zł) w ilości sztuk pięciu. Wyglądają przepysznie, choć mam jakieś dziwne obawy, że odgrzano je nie na parze o czym informuje karta, a bardziej w piecu. Natomiast smak się zgadza, a gdzieś w tle woła pojawia się wyraźna cebula. Czeburek z wołowiną i serem (5 zł) to mnóstwo chrupiącego, usmażonego ciasta oraz wołowina dodatkowo podbita serem, choć żeby być sprawiedliwym, muszę zaznaczyć, że samo mięso występuje w tym wypadku w ilościach homeopatycznych. Yantyki z wołowiną (5 zł) z kolei są niechrupiącym odpowiednikiem czebureków, a więc po prostu naleśnikami złożonymi na pół, gdzie wnętrze skrywa cieniutką warstwę lekko doprawionego mięsa.

Nogayska zupa (9 zł) wygląda i smakuje trochę jak nasz rosół, choć sam wywar nie jest tak intensywny, dość słony i z wyraźnym aromatem koperku. Ma jednak jedną podstawową zaletę – cały ogrom malutkich niczym paznokieć uszek, skrywających w środku mięsny farsz. Bardzo interesująca pozycja. Zawijane w liście winogron krokiety to sarma (10 zł), a więc forma znana właściwie w całej wschodniej Europie i na Bałkanach, różniąca się jedynie ewentualnymi dodatkami. W tym wypadku kolejny raz przekonałem się, że nie przepadam za gorzko-kwaśnym smakiem liści winogron, ale oczywiście szanuję za przygotowanie sarmy w KRYM ua. W niewielkich gołąbkach znajdziecie miks ryżu oraz mięsa, a całość ma bardzo wytrawny, trochę jednostajny smak.

Czy jedzenie w KRYM ua mnie do siebie przekonało? Skłamałbym, gdybym powiedział, że tak. Zdecydowanie jest to miejsce interesujące choćby ze względu na pochodzenie właścicieli, a także niespotykane do tej pory we Wrocławiu smaki. Na miejscu osób zarządzającym barem przemyślałbym kwestię cen, bo te wydają mi się nieadekwatne do wrocławskiej rzeczywistości, choć sprzyjają spróbowaniu większej ilości dań. Kwoty za oferowane potrawy nie ustawiają wysoko poprzeczki oczekiwań i to akurat atut, bo wchodząc do środka można z pewnym dystansem zwyczajnie potraktować go jako bar mleczny w krymskim wydaniu. Osobiście chyba chętniej pójdę do LVIVA, ale zdecydowanie zalecam Wam samodzielne spróbowanie specjałów na Norwida.

KRYM ua

Norwida 32

FB

Total 21 Votes
10

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

9 KOMENTARZE

  1. „KRYM ua na ulicy Norwida, w bezpośrednim sąsiedztwie Pasażu Dominikańskiego, wywołało moje zaciekawienie.” WPK powinno byc pasazu grunwaldzkiego

  2. Z racji że mieszkam dosłownie 5m od tego miejsca mogę powiedzieć że remont kończyli jeszcze w czwartek (23.08) i był tam niezły bałagan. Wszystko wskazuje na to że otworzyli lokal najszybciej jak tylko mogli.

    Jedzenie zamawiałem na wynos bo wygodniej przejść 5m do siebie jak siedzieć w lokalu gdzie klima albo jeszcze nie działała albo właściciele nie pomyśleli żeby ją włączyć, a jak czekałem kilka min na zamówienie zdążyłem poczuć że jednak jest gorąco, a co dopiero podczas jedzenia gorących potraw. Problem mały, ale warto wspomnieć.

    Mnie jedzenie smakowało, ale prawdę mówiąc w każdym daniu czegoś brakowało. W mantach cebulka bardzo przebijała się smakiem przez co wołowina nie była wyczuwalna. Ciasto jest smaczne lecz bardzo delikatne przez co wygoda jedzenia pierożków jest mała. Chyba że ktoś zjada całego na raz 😀

    Jadłem również zupę (Pierwsza zupa w karcie, nazwy nie pamiętam – 9zł). Tutaj było dość ciekawie bo było to coś na pograniczu zupy/gulaszu z makaronem. Tutaj jak zwykle przyczepie się do wygody jedzenia. Makaron mógłbybyć krótszy. Dłuższe kawałki są ciężkie do wyłapania przez co zostają na koniec w wywarze. Sam smak zupy był naprawdę świetny. Wyraźisty i mocny. Każda kombinacja składników dawała inny smak dzięki czemu jadło się przyjemnie (makaron :D)

    Na koniec jadłem bułkę, której nazwa zaczyna się na B. Prawdopodobnie Burma? 8zł
    Niesamowicie ciężka buła którą można się dosłownie zapchać! W smaku delikatna, ale smaczna jako przekąska. Bułki niestety leżały przygotowane na ladzie przez co były chłodne. Wydaje mi się że taką bułę lepiej zjeść na ciepło.
    Buła jest przekładana mięsem, naleśnikami(nalesnikczkami) i prawdopodobnie czymś co smakuje jak jakiś biały ser. Tak jak wspomniałem idealna buła do napchania.

    Warto zwrócić uwagę że ów restauracja/bar nie istnieje za bardzo w internetach. Wszyscy wiemy że to jest błąd tak więc nie będę się rozwijał w tym temacie. Tylko wspominam!

    Na koniec wspomne o czerwonym sosie do Mant. Ciężko było stwierdzić co to dosłownie jest, ale smakowało niesamowicie. Miałem wrażenie że to zmiażdzone pomidory (bez skórki) z nutką chilli oraz słodkiej papryki. No poezja! 😀

    Tyle ode mnie. Kolejna wizyta jutro z racji że kumpel chcę sprawdzić co tam można zjeść. Jak są chętni możemy się jutro podzielić opinią! Pozdrawiam 🙂

    • Też uważam, że trochę brakuje tu kropki nad i. Może przez brak klimatu samego lokalu?
      Sosik to właśnie pomidory i czosnek.

  3. „Czy właściciele to imigranci zmuszeni do opuszczenia Krymu po jego aneksji przez Rosję w 2014 roku? Istnieje taka szansa, bo właśnie wtedy z półwyspu wyjechało niemal dziesięć tysięcy Tatarów, choć uczciwie przyznam, że nie podpytałem.”

    „Zdecydowanie jest to miejsce interesujące choćby ze względu na pochodzenie właścicieli”

    Widzę tu pewną sprzeczność.

    Druga uwaga krytyczna: któryś już raz z kolei czepia się Pan zbyt niskich „jak na wrocławskie realia” cen. Jest to zarzut wyjątkowo nietrafny. Rozumiem czepianie się wysokich cen (choć na tym blogu wysoka cena jest raczej synonimem ekskluzywności i powodem do pochwał), ale jeśli właściciel ustala że w tej cenie danie opłaca mu się wytworzyć i sprzedać, to chyba dla klientów lepiej?
    Z jakiej perspektywy ocenia Pan restauracje?
    Kogo Pan reprezentuje w tym tekście i w ogóle na swoim blogu? Klientów/gości? Bo jeżeli tak, to niskie ceny są jak najbardziej w ich interesie, o ile pozwalają się utrzymać właścicielowi.
    No chyba że reprezentuje Pan tutaj interes pozostałych wrocławskich restauratorów, z ich perspektywy faktycznie zbyt niskie ceny, odbiegające od „wrocławskich realiów” mogą być odbierane jako dumping.

    Proszę się nie obrażać, nie sugeruję tutaj, że jest Pan na usługach wrocławskiego lobby restauracyjnego.
    Próbuję wyłącznie spowodować refleksję nad sensownością narzekania na zbyt niskie ceny i sugerowaniem właścicielom że powinien je podnieść. Pański głos ma określoną wagę i jest wnikliwie analizowany przez właścicieli. Czy faktycznie w recenzji kulinarnej powinien się pojawiać apel o podniesienie cen?
    Szanuję Pańską pracę i pasję wkładaną w ten blog. Jestem wiernym czytelnikiem i te krytyczne uwagi spowodowane są troską.
    Jeśli ma Pan jakieś racjonalne argumenty na poparcie tezy, że niskie ceny są złe dla klientów, to z chęcią ich wysłucham, być może to ja tkwię w niewiedzy (tylko proszę nie powoływać się na argument, że za niską ceną idzie niska jakość, mówimy wyłącznie o kwestii ceny. Wiadomo, że w daniu za 12 złotych nie można spodziewać się ekskluzywnych składników).

    • Sprawa jest prosta i nie ma tu drugiego dna. KRYM ua wydaje mi się na tyle ciekawym miejsce, że szkoda byłoby, aby upadło. Niestety, ale każdy średnio zorientowany człowiek w gastronomii wie, że przy cenach 5 zł za sztukę takiego czebureka, nawet jeśli food cost jest malutki, będzie im ciężko się utrzymać. Bo tu nie liczyłbym na efekt skali, jak ma to miejsce np. w Misiu. Tam kolejka nigdy się nie kończy i na malutkiej marży coś tam zawsze zarobią. W przypadku Krymu kolejek nie ma, więc proszę sobie wyobrazić ile czebureków muszą sprzedać, że opłacić lokal, niezależnie czy kosztuje on 2,3 czy 5 tysięcy miesięcznie. Do tego kilka osób na kuchni, produkty i tak na chłopski rozum wychodzi, że byłoby ciężko. Dlatego napisałem to w dobrej wierze, bo fajnie gdyby ci ludzie nie tylko robili dobre jedzenie, ale i na tym godziwie zarabiali.

  4. Być może właściciele natrafili na ten artykuł bo ceny o których piszesz są aktualne do końca sierpnia. Nie wiem czy to dobrze bo to właśnie niskie ceny zachęcają ludzi do wejścia do środka i danie lokalowi szansy. Jeżeli chcą rozkrecić interes to strategia jest według mnie dobra. Sama byłam osobą, która skusiła się na przejechanie pół miasty by spróbować nowych smaków bo „jak nie posmakuje to przynajmniej dużo nie strace”. To restauracja z renomą może dyktować warunki, a nie lokalik, który dopiero sie rozkręca i wiele rzeczy musi jeszcze poprawić.
    Ja jedzeniem jestem zachwycona, to nie sa potrawy z eksluzywnych składników ale domowa kuchnia: zmieniaki, trochę wołowiny, placki… Jedzenie mowi za siebie, kto jednak potrzebuje modernistycznego wnetrza i porcelanowej zastawy faktycznie lepiej poczuje się w Lviv. Kto szuka kuchni jak u babci, autentycznej i to na jedzenie patrzy, na jego jakosc, na autentycznosc i uczciwosc to polecam Krym ua. Trzymam kciuki za włascicieli bo to smpatyczni ludzie, a w jedzenie widać, że wkładają serce.

    • Co do cen – a lepiej byłoby, żeby podnieśli nagle za trzy miesiące, kiedy skumają, że może coś się nie spina? Wtedy byś się wkurzyła, gdy ceny poszybowałyby o 50% np.

      • Nikt z nas nie jest wróżką i nie wie co przyniesie przyszłość. Równie dobrze może być tak, że podniesienie cen spowoduje spadek zainteresowania klientów i upadek restauracji.
        Z kolei w przypadku dłuższego (np. trzymiesięcznego) utrzymania się restauracji przy niskich cenach, możliwe byłoby wytworzenie grupy stałych klientów, którzy zapewniliby lokalowi stałe źródło gotówki.
        Kto to wie?
        Napisał Pan, w odpowiedzi na mój poprzedni komentarz, że apelował Pan o podniesienie cen z troski o przyszłość lokalu, proszę jednak pamiętać o starym przysłowiu: „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”. Jeśli lokal w przyszłości padnie (oby nie), stanie się to być może przez to że ceny były zbyt wysokie.
        Poza tym uważam, że recenzja restauracji nie jest odpowiednim miejscem na takie apele. Doceniam Pańską wiedzę i doświadczenie w kwestii prowadzenia restauracji, jednak w mojej ocenie takie działanie ma charakter anty-konsumencki. Jest wbrew interesom klientów. Zachęca restauratorów do podnoszenia cen. Nie tylko tych z recenzowanej restauracji, ale również wszystkich pozostałych, którzy czytają Pańskie teksty.
        Pozdrawiam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły