Dwa i pół roku temu pisałem Wam o zaskakującym, cudownym, autentycznym miejscu, jakie powstało tuż przy Uniwersytecie Ekonomicznym. Kupili mnie jedzeniem, podejściem i nazwą. Trafioną maksymalnie dobrze, oddającą wszystko w dwóch słowach – Kotlet Schabowy.
Miesiąc miodowy nie trwał jednak długo, malutki bar zamknął się dość szybko i na jakiś czas zniknął z pola widzenia. Na szczęście w przyrodzie nic nie ginie i w 2018 na powierzchnię wypłynął… Kotlet Schabowy. W wersji powiększonej, z kilkunastoma stolikami wewnątrz, w lokalu na Komuny Paryskiej, drzwi w drzwi z Krasnolódem.
Towarzystwo jest zacne, ale czy zacne jest również jedzenie? Po to tez przyszliśmy – sprawdzić specjały serwowane na miejscu. Jest w czym wybierać, bo menu składa się z kilkunastu propozycji na schab, niewiele mniej kurczaka w panierce oraz specjały dnia, pierogi oraz smażony ser. Późniejszym popołudniem w środku nie powinniście zastać wielkich tłumów, choć cały czas coś się mieli i klienci wpadają na schaba.
Cały rachunek, trzy dania plus zupa i woda, opiewał na równe 60 zł, więc na spokojnie możemy Kotlet Schabowy zaklasyfikować do niedrogich barów osiedlowych.
Na początek bardzo przyzwoita, choć lekko wodnista, mocna warzywna, z kawałkiem mięsa, zupa ogórkowa (5 zł). Solidna domowa robota. Pierogi ruskie (10 zł) przede wszystkim lekko szokują wielkością. Gdyby ktoś nazwał je uszkami, szef kuchni nie mógłby mieć pretensji. Maleństwa takie, na jeden dziecinny kęs, skrywają w sobie sensowną, akceptowalną mieszankę twarogu i ziemniaka.
Danie tytułowe to kotlet schabowy w wersji klasycznej, usmażony na smalcu. Jeśli nie lubicie, aromat może Was przerazić. Na talerzu ląduje solidny kawał mięcha, choć – tutaj jedna z niewielu uwag – brakuje mu trochę chrupkości. Poza tym bez zastrzeżeń w kwestii mięsa – leciutkiego, doprawionego. Szkoda tylko, że ziemniaki swoje odstały przed podaniem.
Co to jednak za problemy, kiedy za chwilę na stole ląduje smażony ser z domowymi frytkami (26 zł). Kompletny odlot, ciągnący się odpowiednio, chrupiący, do tego z domowymi frytkami. O takie sery walczę zawsze. Jeśli mam materiał o czeskim przysmaku, marzę właśnie o tak przygotowanym. Po przekrojeniu smakowicie się leje, a przez cały okres jedzenia utrzymuje dość zwartą konsystencję. Jednego tylko brakuje – sosu tatarskiego.
Choć tym razem całościowo nie mogę piać z zachwytu, to Kotlet Schabowy w dalszym ciągu należy do grona najlepszych barów z podobnym jedzeniem w mieście. Jedno też wiem na pewno – ich smażony ser po prostu rozbija bank i warto wpaść choćby na niego z domowymi frytami.
Kotlet Schabowy
Komuny Paryskiej 10
Właśnie tam jadłem i było pysznie. Mega smaczny kotlet schabowy