Przez długi czas lokal na Dubois tuż przy skrzyżowaniu z Drobnera miał swoją pechową historię. Do momentu, kiedy wprowadziła się do niego mająca spore grono odbiorców ekipa Green Bus. Ci jednak przeprowadzili się za ścianę, do większych wnętrz, natomiast niewielką miejscówkę przejęła nowa restauracja Ristorantino Scalambrino. Włoska naturalnie, a dokładniej z sycylijczykiem za sterami, czym właściciele chwalą się dość mocno, a sam Szef Kuchni chętnie wychodzi na salę, aby zerknąć co dzieje się w środku.
Wewnątrz miejsca zbyt wiele nie ma, stoliki przytwierdzono więc również do ścian, na głównej sali znajduje się kontuar, a zamówione dania przychodzą ze schowanej w głębi pomieszczenia kuchni. Do Scalambrino przychodzę dwa razy, a każdorazowo uderza mnie pustka. Przerażająca, trochę przygnębiająca, dość charakterystyczna dla miejsc ze słabą promocją, a niestety wygląda na to, że przed otwarciem nie pomyślano tu o tym aspekcie prowadzenia restauracji.
Karta składa się ze standardowych pozycji – od przystawek, poprzez krem pomidorowy, aż po makarony. Na dzień dobry decyduję się na specjalność zakładu, a więc arancino (22 zł). Arancino siciliano prezentuje się okazale, na talerzu ląduje ogromna kula z chrupiącą panierką, ułożona na delikatnym, słodkawym sosie pomidorowym z parmezanem. Wewnątrz skrywa się wieprzowina, ale pojawiają się dwa zastrzeżenia. Otóż całości nie zaszkodziłaby malutka ilość soli, a główne uwagi mam co do ryżu. Zwykłego, białego, dość suchego, do gotowania którego ktoś chyba zapomniał użyć szafranu.
Klasyka, prosta klasyka – takie stwierdzenia pojawiają mi się przed oczami, kiedy głośno myślę o kuchni włoskiej. Tę filozofię reprezentuje aglio olio peperencino (28 zł). Dopisek made in sicily jest znaczący, nawiązujący do wspomnianego przeze mnie na wstępie kierunku kulinarnego, w którym podąża gotująca w Scalambrino osoba. Wszystko jest tu na miejscu. Pojawia się ostrość papryczek, jest sporo oliwy, a charakterystyczny sycylijski element stanowi dodatek bułki tartej oraz nadających morskiego posmaku sardel. Bardzo udana klasyka. Trochę inaczej wygląda to w przypadku tagliatelle in crema di parmigiano e tartufo (32 zł). Makaron ponownie ugotowany w punkt, idealnie al dente, ale niestety mający grac tu pierwsze skrzypce aromat pasty truflowej ginie pomiędzy gęstością i ciężkością śmietanowego sosu. Chyba jednak bez sensu mieszać te dwa produkty ze sobą, jeśli nie pojawia się tak pociągający efekt aromatyczny trufli.
Niewątpliwie otwieranie kolejnej włoskiej restauracji we Wrocławiu to spora odwaga. Wrocław jest już innym miastem, niż miało to miejsce w latach 90., kiedy to włoskie trattorie, pizzerie i ristorante otwierały oczy dopiero wychodzącym z lat komunizmu Polakom, a w carbonara pływała w śmietanie. Ristorantino Scalambrino nie nawiązuje do tamtego okresu, niektóre potrawy mają w sobie spory potencjał, inne wymagają dopracowania. Mam jednak wrażenie, że przebicie się do świadomości wrocławian może być bardzo ciężko. Życzę powodzenia, ale proponuję również podziałać promocyjnie, aby okoliczni mieszkańcy w ogóle dowiedzieli się o istnieniu tego miejsca.
Ristorantino Scalambrino
ul. Dubois 2/1 a