9.8 C
Wrocław
piątek, 4 października, 2024

7 miejsc, których zazdroszczę obecnym studentom z Wrocławia

Od początku działalności WPK staram się Wam dostarczać na początku października zestawienia z jedzeniem dla studentów we Wrocławiu. Te subiektywne rankingi zmieniają się z roku na roku wraz ze zmianami w miejscowej gastronomii, a także prawdopodobnie zasobniejszymi portfelami żaków ze stolicy Dolnego Śląska. Pora więc odpowiedzieć na najważniejsze pytanie – gdzie mogą zjeść studenci we Wrocławiu w roku akademickim 2019/20? Postanowiłem zmienić nieco, a właściwie znacząco koncepcję postu, bo zwyczajnie w świecie studenci jadają obecnie niemal wszędzie. Wpadłem więc na pomysł, aby pobujać nieco w obłokach, użyć wehikułu czasu i pozazdrościć obecnym studentom różnorodności gastronomicznej.

Kiedy zaczynałem studia w 2005 roku najczęściej jadałem pierogi w barze na uczelni, a więc w legenadarnym „U grubego” w budynku hali wielofunkcyjnej przy Stadionie Olimpijskim. Kiedy już po chwili rozpocząłem pracę w gastronomii, powoli zacząłem przenosić swoje sympatie, czy też konieczność jedzenia czegokolwiek w okolice Rynku, bo też i tam spędzałem większość czasu poza uczelnią. Pamiętam żenujące z perspektywy czasu podniecanie się jedzeniem w STP na Kuźniczej. 50% rabatu na jedzenie po 20 okazywało się wystarczającym wabikiem, aby napychać styropianowe opakowania do pełna. Na samą myśl o nasiąkniętych tłuszczem plackach ziemniaczanych z mrożonki aż mnie trzęsie. Wraz z kolejnymi miesiącami pracy w gastro, wzrastały zarobki, a więc i możliwości próbowania coraz to nowych miejscówek, co nie zmienia faktu, że na kulinarnej trasie nie obyło się bez częstych wycieczek do Tostorii na czosnkowe zapiekanki za 5 zł. Kolejny etapem było zauroczenie lepszą wersją Sphinxa, czyli Piramidą na Wita Stwosza. Nie myślcie jednak, że przymiotnik lepszy oznacza dobre jedzenie. Dobre na tamten czas i świadomość kulinarną. Raz jeszcze obecna perspektywa okazuje się bezlitosna dla ówczesnych upodobań.

Krótko mówiąc – była kicha, więc jedliśmy kichę. Była mniejsza świadomość, więc jedliśmy kichę. Było dużo imprez, praca w nocy, studia na dwóch kierunkach, więc jedliśmy kichę. Choć zawsze miałem w sobie naturę poszukiwacza coraz to lepszych miejsc i rozwiązań obiadowych, stąd między innymi założenie WPK. Ogólnie jednak w trakcie moich studiów gastronomia wrocławska była w ciemnej dupie i można było na spokojnie mówić o niej, jako zaścianku. Na szczęście sytuacja uległa poprawie. Znaczącej poprawie, studenci to już nie tylko ekipa jedząca głównie w Misiu, ale grupa społeczna, promocję do której kieruje spora cześć streetfoodowych miejscówek. Jakich więc miejsc zazdroszczę obecnym studentom z Wrocławia?

Jeszcze jedna uwaga co do cen. Pewnie cześć z Was powie, że kwoty za niektóre z wymienionych poniżej potraw są za wysokie. Może tak, może nie, ale musimy wziąć pod uwagę zamożność naszego społeczeństwa na początku 2005 roku oraz 14 lat później. Nawet bez liczb, poprzez obserwację na spokojnie możemy stwierdzić, że nie da się porównać tych dwóch okresów. Obecnie jest lepiej i to bezdyskusyjnie. 

PANCZO

Smakowo wyżej umieszczam El Gordito, ale z racji tego, że nie znajduje się w stricte studenckim regionie, wygrywa jednak najpopularniejszy wrocławski koncept tex-mexowy. Z ciekawostek powiem, że jednym z moich pierwszych spotkań z kuchnią meksykańską – jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało – był Mexico Bar na Sępa Szarzyńskiego, który istnieje po dziś dzień. Panczo jest stabilne, odpowiednio wyraziste i robi burrito tak wielkie, że chyba jeszcze żaden student go nie dokończył. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja nigdy nie dojadłem do końca.

Św. Antoniego 35/1, Wita Stwosza 13 | FB

Domowe Obiady

Raz jeszcze muszę przywołać ulicę Sępa Szarzyńskiego. To mega uczciwe miejsce z domowym jedzeniem – pierogami, schabowym, naleśnikami oraz wszystkim tym, co w dzieciństwie przygotowywały nam mamy. Jeśli zatęsknicie za maminymi smakami, ruszajcie koniecznie do Domowych Obiadów. Pamiętajcie jednak, że niektóre dania wyprzedają się bardzo szybko i na koniec dnia próżno szukać m.in. pierogów. Bardzo dobrych pierogów.

Sępa Szarzyńskiego 67 b | FB

U Gruzina

Gruziński streetfood, choć w samej Gruzji jedzony przy każdej okazji. Wypieki, pieczywo, masełko – to wszystko jest również bliskie naszej kulturze kulinarnej, więc pewnie dlatego tak bardzo lubimy chaczapuri. Moje dwa ulubione to Imeruli z serem oraz Adżarskiej w kształcie łódeczki, z nieściętym jajkiem. Ciężko o coś równie dobrego za kilkanaście złotych.

Bogusławskiego 35/35, Curie-Skłodowskie 3 a, Nozownicza 1 | FB

Bratwursty

Chłopaki wjechali na wrocławski rynek z buta już dobrych kilka lat temu i w dalszym ciągu stanowią studencki klasyk. Recepta jest prosta – solidny kawał buły, kiełbaska lub smażony ser, sosik, i za niewiele ponad 10 zł można zjeść dużo streetfoodowego dobra. Punkt obowiązkowy.

Szewska 24 | FB

VaffaNapoli

Margherita takiej jakości za 17 zł, niech to wystarczy za komentarz. Najlepszą pizzerią moich studenckich czasów była… Wróć! Nie było dobrej pizzerii we Wrocławiu w tamtych czasach. Za najlepsze uchodziły te z włoskiego pasażu na Więziennej, natomiast studenciaki – w tym ja – zajadali się Da Grasso, Pizzą Station czy Tele Pizzą. Sam wstydzę się tego, że tam jadałem, ale taki to był świat – byle więcej i bardziej tłusto. Teraz idziesz do Vaffa, stajesz w kolejce i jesz absolutnie świetną pizzę za 17 zł, a jak wiadomo, pizzę lubią prawie wszyscy.

Włodkowica 13 | FB

Pici Pasta Wratislavia

Oj, na pewno byśmy się polubili. Makarony od dzieciaka były moją miłością, więc próg Pici Pasta przekraczałbym dość często. Maksymalna cena makaronu w malutkiej miejscówce na Grunwaldzie to 23 zł, więc przy odpowiedniej jakości, to kwota jak najbardziej akceptowalna, wręcz atrakcyjna. Carbonarę polecam śmiało.

Szczytnicka 38 b | FB

w kontakcie

Umówmy się – to miejsce zyskałoby sobie fanów wśród studentów pod każdą szerokością geograficzną. Genialny, śmiem twierdzić, że najlepszy w Polsce hummus, sezonowe podejście do składników, cudna atmosfera i kawa, od której ciężko się oderwać. Kto ze studentów jeszcze nie był na Polaka, zbierajcie się czym prędzej!

Polaka 12/1b | FB


Spodobał Ci się mój tekst? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage.

Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie

Total 88 Votes
28

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

4 KOMENTARZE

  1. Moje studenckie czasy to byla pizza Bravo. Nie wiem jak mozna bylo to nazywac pizza ale dalo sie najesc za mniej niz 10 zl. Byl jeszcze Cynamon bar na Grunwaldzie. A rarytasem byl smazony ser w Dziekanacie…

  2. „Za najlepsze uchodziły te z włoskiego pasażu na Więziennej”
    Bo tak było. Rewolucja pizzerii we Wrocławiu to raptem w porywach ostatnia dekada.
    Zatem całkiem niedawno najlepsza pizzeria we Wrocławiu to Capri na Więziennej.

    A na studenckie Bravo, w sensie na nienarzekanie jest sposób i dziś.
    Idziesz na Rynek do Piekielnego Kupca jesz to coś typu „pizza” potem idziesz do Bravo zamawiasz i … stwierdzasz – tragedii nie ma, mogło być gorzej 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły