16.1 C
Wrocław
sobota, 19 kwietnia, 2025

Doma Korean BBQ and Sushi – czas na małą Koreę we Wrocławiu

W lipcu w tekście o rewelacyjnym Solleim pisałem tak:

Biadolimy, jakby zapominając, że we Wrocławiu również mamy swoje małe azjatyckie miasteczko, powiązane bezpośrednio z rozwojem głownie fabryk z koreańskim sprzętem w okolicy Bielan Wrocławskich

Właśnie o tym rozmawialiśmy, zasiadając przy stoliku na antresoli restauracji Doma Koream BBQ z ulicy Odrzańskiej. Rozprawialiśmy, że wcale nie musimy zazdrościć Warszawie sieci wielu wietnamskich barów i restauracji, bo mamy we Wrocławiu swoją własną specyfikę oraz ciągły przyrost koreańskiej mniejszości na terenie miasta, a co za tym idzie, także gastronomii.

Niemałe było nasze zdziwienie, kiedy w oczekiwaniu na zamówione potrawy zerkaliśmy w dół, gdzie przez próg przechodziły co i rusz kilkuosobowe grupy spragnionych własnego jedzenia Koreańczyków. Pięć, siedem, osiem osób za jednym zamachem. Jest rozmach. 

Wnętrze restauracji właściwie nie zmieniło się od momentu wyprowadzenia poprzedników z Modrej Odry. Jak zobaczycie za chwilę na zdjęciach, w środku panuje nieco mroczny klimat, aczkolwiek udało się zachować dość nowoczesny wystrój, łączony obecnie z pewną koreańską nonszalancją i luzem. Z jednej strony rozstawiony parawan, za którym zasiadają zapewne szefowie, z drugiej rozrzucone na barze produkty. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że obsługa w Domie wspina się na wyżyny. Jest dobrze zorientowana w produktach, które oferuje, działa sprawnie, a przede wszystkim ma w sobie ten lubiany przeze mnie pierwiastek naturalności, pozwalający wprowadzić luz w rozmowie. 

Rozciągłość menu w pierwszej chwili nieco dziwi, zwłaszcza patrząc na pewne zapożyczenia z kuchni tajskiej czy japońskiej. Ogólnie jest jednak czytelnie i ciężko nie zrozumieć, że zdecydowaną większość stanowią specjały koreańskie. 

Na dzień dobry na stoliku pojawiają się trzy malutkie przystawki – banchan (6 zł), w tym bardzo udane, ostrawe, nieprzekwaszone kimchi, a także idąca w słodką stronę rzepa. Odpowiednią rozgrzewkę zapewnia zupa kimchi (18 zł), przeznaczona dla wielkich miłośników tegoż specyfiku. Jest charakterna, na pierwszym planie pojawia się przede wszystkim jej wysoka kwasowość, a dopiero po chwili dochodzi element rozgrzewania. Poza kimchi w naczyniu pojawiają się również pocięta w paski wieprzowina, tofu. Specyfika tej potrawy podpowiada mi jednak, że przeznaczona jest jedynie dla miłośników kimchi, do których się zdecydowanie zaliczam.

Swoje spore zastrzeżenia mam do Bibimbapu z wołowiną. Nie zwykłem narzekać na ceny, choć czasami mocno zastanawiają mnie one w różnych miejscach. 43 zł za potrawę, która jednogłośnie smakowała nam najmniej ze wszystkich jedzonych tego dnia, zakrawa jednak o lekki żart. Bibimbap to w założeniu potrawa mocno zbilansowana smakowo, ale i wizualnie. W tym wypadku o harmonii mowy nie ma, bo warzywa niespecjalnie doprawione czymkolwiek grają w swojej lidze, trochę niechlujnie rzucone jajko w swojej, a cieniutkie paski usmażonej wołowiny jeszcze w innej. Sorry, ale to się nie udało.

Intrygującą potrawą jest jjajangmyeon (42 zł), a więc noodle z wieprzowiną oraz ciekawy dodatkiem w postaci pasty z czarnej fasoli. Prezentuje się ciekawie, bo miseczka wypełniona jest niemal czarnym wkładem, a interesująco wygląda sprawa z teksturą mięsa i samej pasty. Całość jest śliska, właściwie glutowata, z mięciutkimi kawałkami mięsa. Smakowo prezentuje się to stosunkowo płasko, a zyskuje dopiero po dodaniu ostrzejszej pasty. Nie zmienia to faktu, że ma w sobie coś ciekawego i ciężko się oderwać od jedzenia.

Sprawę ułatwia fakt, że kolejną potrawą na stole są skrzydełka w sosie chili (24 zł). Co prawda glazura jest bardziej słodka, niż ostra, ale charakterystyczna mocna, a jednocześnie chrupiąca panierka sprawdza się zawsze i wszędzie. Największą atrakcję stanowi oczywiście tytułowy grill. Wybraliśmy bulgogi (120 zł), po czym przed nami wylądowała malutka gazowa kuchenka, na niej specjalna przystawka do tego rodzaju mięsa, a potem ogromna ilość cienko skrojonej wołowiny. To ten element całej wyprawy, który ma największą wartość społeczną, bo kiedy tylko mięso zaczyna lekko skwierczeń i puszczać soki, rozpoczynamy wspólną konsumpcję. W specjalnej rynience na brzegach, w wypuszczanym przez mięso płynie, gotuje się będący jedynym dodatkiem makaron. Bulgogi nie bucha wyrazistością, natomiast jedzenie zdejmowanych dopiero co z grilla cieniutkich pasków mięsa sprawia dużo radochy. Wołowina jest lekko czosnkowa, delikatnie słodka i rozpływa się w ustach.

Czy Doma Korean BBQ wywołało we mnie taki zachwyt, jak Solleim? Nie, choć tamta forma jest bardziej streetfoodowa i ciężko porównać oba miejsca jeden do jednego. W Doma odnieśliśmy wrażenie, że to gotowane w domowy sposób potrawy, co chyba potwierdza przewijająca się po lokalu starsza Koreanka. Cieszy mnie przede wszystkim, że azjatyckie klimaty przenikają do Wrocławia coraz mocniej i autentyczne smaki jeszcze częściej będą gościć na naszych stołach. Na zakończenie budzi się we mnie jeszcze jedno pytanie – dlaczego dopiero teraz ktoś wpadł na pomysł wystartowania z restauracją specjalizującą się w koreańskim grillu.

Doma Korean BBQ and Sushi

Odrzańska 24-29/3

FB

Total 22 Votes
5

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

3 KOMENTARZE

      • Reklamy jako forma zarobku są ok, rozumiem to, ale jeszcze sie nie spotkałem z takim typem reklamy na stronach. Być może uBlock itp wymusza takie kreatywne rozwiązania.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły