Pierogi kocham, pierogi rozumiem, pierogów oddać nie umiem. Mogę Wam pisać o kuchni tajskiej, meksykańskiej czy finediningowej, ale kiedy w mieście pojawia się nowa pierogarnia, moje serce zaczyna bić szybciej. Kocham te zawiniątka miłością autentyczną, bez ściemy, po prostu – od zawsze, od dziecka, na zawsze. Dlatego nie mogłem Wam nie opisać nowej pierogarni, która otworzyła się na początku stycznia na ulicy Szczytnickiej – Ciasto i Farsz.
Przez długi czas Szczytnicka uchodziła za ulicę wybitnie niegastronomiczną. Przejazdową, pozbawioną parkingów, szarą. Okazało się jednak, że drzemie w niej spory potencjał, wykorzystany umiejętnie m.in. przez Pici Pasta czy Like It, a od początku stycznia sporą szansę na nawiązanie do tych pozytywnych tradycji ma właśnie pierogarnia Ciasto i Farsz, która posiada już jeden lokal we Wrocławiu – tuż przy placu Dominikańskim oraz w Szczecinie.
Z pierogami jest trochę jak z pizzą czy makaronami we Włoszech – niby proste, niby nic skomplikowanego i nie powinny występować problemy ze smacznym ich przygotowaniem. No i tu zaczynają się problemy – zarówno na Półwyspie Apenińskim mnóstwo speców od psucia tamtejszych specjałów, taki w Polsce większość restauracji i barów zwyczaj nie nie potrafi podejść uczciwie do tematu. Jak to w ogóle brzmi – nieuczciwie podejść do tematu pierogów. Oszczędzać na serze dodawanym do ruskich czy mięsie w mięsnych. Nie jest to jednak nic zaskakującego, kiedy jadacie regularnie pierogi w różnych miejscach. Większość z nich niespecjalnie różni się od tych dostępnych w marketach na wagę. Chyba nie muszę zaznaczać, że nie przystają one do jakiejkolwiek kulinarnej sztuki, nie mówiąc o własnoręcznych, babcinych wyrobach. Mamy też do czynienia z przybytkami dedykowanymi pierogom, jak jedna znana pierogarnia rynkowa, w której zagraniczni goście spróbować mogą podobno najlepszych i typowo polskich pierogów. W takim razie stwierdzam, że w moim domu jadło się anytpolsko i nietypowo, bo to były kompletnie inne pierogi.
Tym bardziej staram się doceniać tych, którzy robią uczciwą robotę i potrafią z pierogów uczynić produkt, który nie obrzydza i nie kojarzy się z najpodlejszymi barami lub gotowymi daniami do kupienia w paczkach. Moimi faworytami są oczywiście Bananicook, ruskie w Domowych Obiadach oraz… wegańskie ruskie w barze Vega. Jak na ich tle wypadają pierogi z Ciasto i Farsz?
Koncepcja wydaje się być ciekawa i odpowiednio skrojona pod Grunwald, gdzie poza coraz większą ilością osób pracujących w korporacjach, niezmiennie widuje się nieprzebrane rzesze studentów kierunków wszelakich, a jak wiadomo, student pierogi lubi, bo kojarzą mu się z domem, są sycące i zwyczajowo niespecjalnie drogie. Lokalik jest malutki, ale w środku zmieści się kilka osób, które mogą zjeść na miejscu przy blatach lub zabrać ze sobą pierogi na wynos. W kuchni z nastawionych kilku garnków bucha para, gdzieś w kącie jedna z pań lepi na bieżąco pierogi, a to trzeba przyznać, że jeden z tych zabiegów, który najmocniej działa na zmysły związane ze smakiem.
W menu znajduje się dziewięć różnych pozycji, pierogi wyceniane są pojedynczo, dzięki czemu można zamawiać dowolne miksy w kompozycjach po siedem sztuk, a ceny wahają się od 1,50 zł do 2,50 zł za sztukę. Kombinujemy więc z poszczególnymi smakami, dzięki czemu udaje się nam zamówić w sumie cztery ze smaków. Młody – nie mgło być inaczej – wybiera wersję na słodko, nazywaną sernikiem (1,70 zł). To w sumie dobrze znana mi wersja z twarogiem przygotowanym na słodko, podawana dodatkowo ze śmietaną, wiśniami i oreo. Jak dla mnie wystarczyłaby sama śmietana, aby nie przeginać ze słodyczą, ale zapewne znajdą się amatorzy tego zestawienia. Tym bardziej, że jest ono zwyczajnie udane. Jedyny problem to woda, która znalazła się wewnątrz pierogów. Nie wiem czy to pochodna niedokładnego sklejenia ciasta czy po prostu puszczenia wody przez twaróg, ale nie jest fajnym, kiedy podczas przekrajania woda tryska w każdą ze stron.
Wyznacznikiem jak dla mnie zawsze są ruskie (1,50 zł) i tutaj test wypada zaskakująco pozytywnie. Farsz jest pieprzny, wyrazisty, a stosunek sera w mieszance akceptowalny, choć pewnie jakby było go trochę więcej, nikt by nie płakał. Do poprawki jednak cebulka, która nalewana z bemaru w formie rozmiękłej konfitury cebulowej nie zachęca ani wizualnie, ani smakowo. Chwilę należy pokłonić się nad ciastem – to jest dobra, cieniutka robota. Smacznie oblepia farsz, nie należy do tych przesadnie miękkich, lekkich – idzie bardziej w sprężystą, dość sztywną stronę, ale czuć, że jest uczciwie i świeżo.
Zdecydowanie przemawiają do mnie pierogi z szarpaną wołowiną (2,50 zł). Czuć konkret, imbir i delikatna ostrość podpowiadają jakieś azjatyckie inspiracje, czego potwierdzeniem posypka ze szczypiorku i orzeszków. Dobra rzecz, na pewno do powtórki. Zdecydowanie bardziej polskie klimaty prezentują pierogi z mięsem (1,50 zł) – delikatne, majerankowe, klasyczne.
Pośród modnych miejsc w typie Gluten Appetit czy Shrimp House i przaśnych niczym Spaghetti House, Ciasto i Farsz ma szansę stać się świetnym stanem pośrednim, mającym wszelkie podstawy do odniesienia sukcesu. Jest skromnie, ale z pomysłem, z całkiem przyzwoitym smakiem, dobrym opakowaniem projektu. Dla mnie wszystko się zgadza.
Ciasto i Farsz
Szczytnicka 69
Te pierogi z oreo wyglądają jakby ktoś je ziemią do kwiatków posypał ;P