Kilka dni przed napisaniem tego tekstu podjąłem się dość karkołomnego wyzwania – przewidzenia gastronomicznej przyszłości. Jednym z rozpracowanych podpunktów był rozwój kuchni mniejszości narodowych, których we Wrocławiu jest coraz więcej. Nie trzeba było długo czekać, a już mam dla Was relację z restauracji Samarqand.
Uzbeckie smaki w stolicy Dolnego Śląska do tej pory raczej nie były reprezentowane, przynajmniej nie kojarzę takiego faktu. Tym bardziej cieszy, że zawitała do nas w sumie dość egzotyczna kuchnia, która jednak ze względu na swój charakter ma szansę mocno zaznaczyć swoją obecność.
Pierwsza i najważniejsza, niepodlegająca dyskusji kwestia – Samarqand zdecydowanie nie należy do restauracji najbardziej przyjaznych wegetarianom. Oczywiście nie wynika to ze złej woli właścicieli, a po prostu charakteru samej kuchni. Naturalnie w karcie znalazły się pojedyncze wege wersje niektórych dań, ale trzeba jasno sobie powiedzieć, że to miejsce będzie spełnieniem mokrych snów każdego fana baraniny. Wołowiny również, ale baran odgrywa tu główną rolę i nikt nie sili się nawet, aby rezygnować z tego kierunku czy łagodzić posmak tego mocnego mięsa.
Na początku opowiem o tym, na co miałem ochotę, a ostatecznie nie zamówiłem. Szaszłyk wołowy mocno chodził mi po głowie, ale akurat za każdym razem, kiedy zawitałem do Samarqand, moje możliwości czasowe były ograniczone. Natomiast czas oczekiwania na szaszłyk to około 40 minut, więc zarezerwujcie sobie więcej czasu, kiedy zapragniecie go zamówić. Osobiście żałuję, bo obstawiam hit. Polowałem też na występujące w dwóch odsłonach ozorki, ale ilość mięsa przyjętego za każdym razem utwierdzała mnie w przekonaniu, że byłby to już grzech.
Zacząłem więc bez zaskoczeń. Plow (23 zł) to najbardziej znane uzbeckie danie, standardowo traktowane zarówno jako główna potrawa, jak i element dodatkowy, ustawiany na stole do dzielenia się. Tutaj pojawia się talerz wypełniony ryżem z warzywami, rodzynkami, cieciorką oraz oczywiście baraniną. To jedno z tych dań, które nie wyglądają, sprawiają pozór nieposiadających wielkiego potencjału, a zaskakują pozytywnie i kupują nasze podniebienie już od pierwszego kęsa. To jest bogactwo – warzywny smak miesza się z mięsnym, słodkie z wytrawnym, pyszne.
Szczęka opada mi podczas jedzenia kolejnej niespecjalnie atrakcyjnej potrawy. Lagman (22 zł) można by nazwać czymś pomiędzy zupą a daniem głównym, idącym jednak w stronę tego ostatniego. Pierwsza rzecz – pyszny, przygotowywany na miejscu, długi makaron, będący wypełnieniem całości w towarzystwie góry warzyw oraz gotowanej, mięciutkiej wołowiny. Dzieje się tu sporo, bo wywar w pierwszej chwili wydaje się lekki, trochę wygotowany, a okazuje się z każdą chwilą niezwykle bogaty – lekko kwaśny, słodkawy, czosnkowy i z wyraźnie zaznaczonym smakiem selera naciowego. Uwierzcie, pyszne to jest, jak cholera!
Baranina wjeżdża na mocno zamknięta w okrągłym placku nadziewanym (20 zł). Niezła forma przystawki, której wielkość nakazuje postawić pytanie – dlaczego przystawka swoim rozmiarem aspiruje do bycia daniem głównym. Sigara burek (15 zł) to zdecydowanie przystawka w rozmiarze… przystawki. Przyjemnie chrupiące rurki, wypełnione lekko kwaśnym, słonym serem dobrze wprowadzają do dalszej uczty.
Gotowane na parze manty (19 zł) z mięsem wołowo-wieprzowym to kolejny klasyk, w którym baran mocno daje o sobie znać. Lekkie, udanie sklejone cieniutkie ciasto, a do tego uderzenie baraniego aromatu wewnątrz. Udana wersja pierogów, o ile nie przeraża Was wizja mocy baraniny.
Samarqand Restauracja uzbecka to interesujące miejsce, aby zrobić sobie odskocznię od powszechnie znanych nam smaków w popularnych restauracjach. Idźcie przetestować ich jedzenie na Stawową – w moim mniemaniu warto wspierać takie inicjatywy, które wspomagają w rozwoju całej gastronomii. Im więcej i różnorodniej się u nas dzieje, tym bardziej poszerzamy swoje horyzonty, a to najlepsza zabawa w kuchni. W Samarqand jest przyjemnie, kuchnia potrafi zaskoczyć, a obsługa sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Na zdrowie!
Samarqand restauracja uzbecka
Stawowa 23