Jeszcze trzy tygodnie temu miałem dziesiątki planów dotyczących najbliższych wpisów na blogu, ale za jednym zamachem zmieniło się nam postrzeganie świata, więc i relacje z restauracji czy pisanie o najnowszych trendach w gastronomii jakby straciło na aktualności. Podczas pandemii koronawirusa gastronomia należy do jednej z najbardziej poszkodowanych branż, kilka restauracji już ogłosiło swoje zamknięcie, następne są w kolejce, inne już wyprzedają sprzęt, a pracownicy są masowo zwalniani. Przykra rzeczywistość, ale trzeba pochwalić tych, którzy w dobie prawdopodobnie największego kryzysu gospodarczego od czasu wojny, walczą o swoje, choć momentami nie jest to równa walka z przeciwnikiem kilkukrotnie silniejszym.
Postanowiłem, że co jakiś czas podrzucę Wam kilka moich przemyśleń na temat jedzenia w dowozie z restauracji, bo właśnie ten format jest obecnie stosowany najczęściej. Od początku pandemii założyłem sobie, że na ile starczy mi sił i pieniędzy na koncie, będę wspierał przedstawicieli wrocławskiej gastronomii, zamawiając jedzenie raz od jednych, raz od drugich. Siłą rzeczy kieruję się na początku w stronę tych, których jedzenie na przestrzeni działania na WPK polubiłem. Ostatnio wrzuciłem Wam tekst na temat m.in. Noriko Sushi oraz baru Domowe obiady, dzisiaj kolejna czwórka wchodzi do gry.
#zostańwdomu, #wspierajgastro i dbaj o siebie!
Na pierwszy ogień, jeszcze na samym początku, tuż po decyzji o zamknięciu stacjonarnych restauracji, zamówiłem przez Glodny.pl jedzenie z Conceptu Stu Mostów. Ba, nie tylko jedzenie, ale i piwo. Browar z dostawą brzmi dobrze i choć polskie prawo ma z tym pewien problem, tutaj sytuacja została odpowiednio załatwiona i w pełni legalnie taki pakunek dotarł tuż przed moje drzwi.
Concept w nowej rzeczywistości odnalazł się całkiem nieźle, a format łączący śniadaniownię z delikatesami sprawdza się w obecnych warunkach idealnie. Możecie zamówić zarówno dania wychodzące z kuchni, jak i przetwory oraz wypiekane na miejscu pieczywo. No i piwo z własnego browaru naturalnie. Poszliśmy w klasykę, wybierając niezawodnego precla słodowego (14 zł) z sosem serowym i konfiturą z czerwonej cebuli. To jedna z moich ulubionych przekąsek nie tylko piwnych, ale w ogóle. Często wpadam do Conceptu po same precle właśnie. W ogóle Concept jest jednym z tych miejsc, w których bywam stosunkowo często, choć profil mojej działalności blogowej wymaga odkrywania coraz to nowych lokali. Długosza mijam jednak codziennie, więc kiedy tylko najdzie mnie ochota, wskoczę na szybką bułę, po kawę, piwo czy cynamonki dla dzieci i żony. W dobie wirusowej wskazane jest siedzenie na tyłku, więc pozostała dostawa.
Poza preclem dojechały duże buły – kolejny z moich ulubionych produktów, trzy piwa, hummus oraz pieczone udka z kurczaka (33 zł), a także śniadaniowa kanapka z twarogiem (14,50 zł). Kompleksowo, sprawnie, z piwnym akcentem. Ciężko byłoby narzekać.
Kolejny przypadek to osobna historia. Zapewne niewielu jeszcze przed miesiącem sądziło, że będziemy mogli zjeść streetfoodowe kanapki na dowóz z restauracji prowadzonej przez Beatę Śniechowską. Jak się okazało, Beata odnalazła się w całej sytuacji dość szybko, uderzyła w odpowiednie klawisze i się udało. Przyznam, że kiedy pierwszy raz wyświetliły mi się proponowane przez Młoda Polska bistro&pianino foodpornowe kanapki, powiedziałem sobie w duchu – będziecie moje!
Słowo się rzekło, zamówiłem i tym razem podszedłem odebrać swój pakunek osobiście, ponieważ i tak w sklepie tuż obok musiałem odebrać książkę. Pakunek zabrałem ze sobą, ale delikatnie przeszywające ciało podniecenie nie pozwalało zbyt długo czekać, dlatego stanąłem czym prędzej na pierwszej wolnej przestrzeni i zabrałem się za to – jak się okazało – cudo. Alabama (34 zł) to po pierwsze – świetna, lekka, dobrze utrzymująca całość składników bułka. Po drugie – kompozycja smakowa. Uwierzcie, to połączenie rozwala system. Uwaga – kurczak w panierce, sosik majonezowy, sałata, usmażony bekon i odrobina jalapeno do podkręcenia. Prostota składników, a zarazem idealne zgranie i pełnia smaku. Beata, ekipo Młodej Polski, to była przyjemność móc zjeść tę kanapkę.
Aha, do zamówienia otrzymujecie w prezencie piwo bezalkoholowe, ale przyznam, że nie potrafię Wam niczego na jego temat powiedzieć, bo nie pijam bezalkoholowych.
Nie wiem jak w czasach zarazy ma się KFC, ale widząc częstotliwość kursowania aut obrandowanych podobizną Harlanda Sandersa, obstawiam, że kubełki śmigają jak dzikie. U nas weekendowo wjechał na stół również kubełek, ale krewetek ze Shrimp House. Cała zabawa nazywająca się Shrimp Box kosztuje 125 zł, ale w środku znajdziecie 36 sztuk krewetek, obstawionych całą baterią sosów oraz niemałą paczką frytek. Pomimo, że nasz Kazik zjadł samodzielnie jedenaście sztuk, i tak nie byliśmy w stanie opróżnić kubełka, aby zobaczyć jego dno. Solidny zawodnik, nie ma co. Rozmiar kubełka sprawił, że butter shrimp i zupa na mleku kokosowym zostały przeznaczone na kolację.
Szanuję rozmach, organizację przy wydawaniu – tutaj także był odbiór osobisty, a także same krewety. Umówmy się, kreweta w panierze to zawsze dobry pomysł. Nawet w tak wyjątkowej sytuacji, z jaką stykamy się obecnie. Dostawa oczywiście nie pomaga chrupiącym elementom, ale taki mamy klimat i musimy przyjmować aktualną sytuację z odpowiednią dozą dystansu. Dobrze nam zrobiły te krewety.
W zestawieniu nie mogło zabraknąć również klasyka nad klasyki, a więc food trucka osiem misek z Borowskiej. Ich buła maślana z pulled pork to już niemal legenda wrocławskiego streetfoodu i w sumie chyba nie sądziłem, że kiedykolwiek spróbuję jej w warunkach innych, niż na miejscu na Borowskiej czy lokalu przy Włodkowica. Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia, więc koronawirus dość skutecznie zweryfikował moje plany. Efekt? Zaskakująco pozytywny. Bułka i tak jest parowana, więc nie da się jej zaparować w dowozie. Brzmi to paradoksalnie, ale za chrupkość w jej przypadku odpowiadają warzywa, a konkretniej ogórek, i ten zachował swoje właściwości. Smaczna ta buła, cholernie smaczna, lekko ostra, mięsna, z azjatyckim sznytem. Dobre wspomnienia wróciły, tym bardziej, że na przystawkę pojawiły się jeszcze spring rollsy. osiem misek, jestem z Wami!
Pierwszy meldunek na temat gastronomii w okresie koronawirusa z czterech miejscówek za nami. Jakie wnioski? Bardzo pozytywne, pokazujące, że mocni gracze potrafią odnaleźć się w gorszych czasach. Niebawem postaram się przygotować kolejny raport, a Was proszę o wyrozumiałość w stosunku do jedzenia dostarczanego przez kurierów. Sami decydujcie się na ten krok świadomie, wiedząc, że otrzymacie potrawy, które przemierzają kilka kilometrów. Może się zdarzyć, że nie będą tak idealne, jakby się o tym marzyło. Ja podchodzę do tematu jedzenia na dowóz racjonalnie i daje spory margines wyrozumiałości. Na koniec jeszcze jedna prośba do restauracji – dbajcie o higienę! Wiem, że to robicie, ale starajcie się uczulać swoich kurierów, aby ograniczali kontakty z klientami do minimum, najlepiej zostawiali pakunki przed drzwiami i uciekali czym prędzej. Nam wszystkim z kolei życzę zdrowia, bo ono jest w tym momencie najważniejsze!
Ja na zawsze pozostaje wierna Okami ❤️❤️❤️ Najlepsze jedzenie, świetna jakoś , zdrowo i pysznie a dowóz bardzo szybki. Widać za ekipa Okami bardzo się stara !