Poprzednie dwa odcinki serii #KoronaDelivery spodobały się Wam na tyle, że lecimy z kolejną częścią. Jak się okazuje, życie podczas pandemii koronawirusa wcale nie musi być takie nudne, choć długie siedzenie w domu faktycznie w pewnym momencie zwyczajnie brzydnie. Osobiście staram się znajdować sobie coraz to nowe zajęcia, pracuję sobie nad kolejnymi tekstami, szkolę się w kilku tematach, aby móc Wam o nich poopowiadać z większym znawstwem, a przede wszystkim w dalszym ciągu testuję. Testuję jedzenie w dowozie, dostawy produktów w dowozie, testuję jedzenie przygotowywane przez wrocławskich rzemieślników oraz oczywiście staram się być na bieżąco z nowościami piwnymi, choć w tym wypadku ograniczam się, bo i tak alkohol stał się jednym z tych dóbr, których sprzedaż w przeciągu ostatnich tygodni znacząco skoczyła. Widzę to zresztą po sklepach piwnych, do których czasami zachodzę, że półki raczej nie uginają się od towaru, ponieważ są stosunkowo szybko czyszczone przez miłośników dobrych trunków.
#KoronaDelivery – raport WPK #1
#KoronaDelivery – raport WPK #2
Dokąd zabieram Was tym razem? Mniej restauracji, bardziej podpowiadam gdzie można zaopatrzyć się w produkty pierwszej potrzeby, jeśli podobnie jak ja unikacie dużych sieciowych sklepów, przed którymi mnożą się kolejki. Szanuję oczywiście fakt, że bywa w nich taniej – choć nie zawsze, ale mój wewnętrzny brak cierpliwości nie pozwala mi na ustawienie się w takim sznureczku, a przy tym mam w sobie jednak jakieś obawy odnośnie bezpieczeństwa w takich tłumkach, nawet pomimo zachowywania odpowiednich odległości. Poza tym o ile w normalnych warunkach uwielbiam małe sklepy i bazary, tak równie mocno kieruję swoje upodobania w stronę biznesów internetowych, stąd moje dzisiejsze pewne podpowiedzi na temat tego – co, gdzie i jak z dowozem do domu.
Rozpoczynamy jednak od jedzenia znanego już dobrze, a więc pad thaia z food trucka HulThai, który od jakiegoś już czasu ustawia się przy ulicy strońskiej. Musimy sobie powiedzieć jasno – to prawdopodobnie najlepszy pad thai we Wrocławiu. Powtarzalny – jadłem go w przeciągu roku ze cztery razy i brak w jego smaku jakichkolwiek odchyleń. Nie jest za słodki, lekka kwaśność pojawia się w każdym gryzie i odpowiednio gra ze słonością. Po prostu – świetny jest, bez dyskusji. Za odebrany osobiście, po wcześniejszym zamówieniu telefonicznym kubełek, zapłaciłem kartą 25 zł i ruszyłem na parking celem spożycia, ale jak się okazało, ten niepozorny pojemniczek mieści w sobie potężną dawkę jedzenia, która dla mojego żołądka okazała się zbyt duża. Bez obaw, ekipa dowozi też swoje tajskie specjały w najróżniejsze zakątki miasta, więc dzwońcie i piszcie do nich. Dobre to, wciągające i wręcz uzależniające. Hultaju, ciężko zapomnieć o tym padtaju.
W tym tygodniu postawiłem sobie za cel, znalezienie takich form dostawy, które pozwolą mi uniknąć ustawiania się w kolejkach do marketów i uważam, że udało mi się osiągnąć. Na pierwszy ogień poszła Pochlebna, która łącząc siły z Szynkarnią, została przemianowana na coś w rodzaju delikatesów z lokalną żywnością oraz własnymi wyrobami. To jest ta forma robienia zakupów, która bardzo mi odpowiada. Ciekawy wybór produktów z różnych kręgów zainteresowań – frankfurterki, ser koryciński oraz bardzo lubiana w moim domu Gouda Przemkowska. Macie do wyboru również sery z Wańczykówki i Łomnickie, czyli cały przekrój dobrej, rzemieślniczej roboty w jednym miejscu. Moje dzieci pokochały z automatu domową, wegańską nutellę, którą ze swoją włoską imienniczką ma niewiele wspólnego, oczywiście na swoją korzyść. Pochlebna to na ten moment również sklepik, w którym po prostu zakupicie takie oczywistości, jak mleko, śmietanę czy przygotowywaną przez nich konfiturę. Co do pieczywa mam pewne obiekcje, natomiast całą reszta została pochłonięta zanim zdążyłem załadować cokolwiek do lodówki.
Wcześniej już kilka razy miałem okazje próbować przygotowywanych przez Kasię Ryniak ravioli i każdorazowo moja buzia się uśmiechała. Tym razem tuż przed świętami moja lodówkę i zamrażarkę wypełniły spore zapasy makaronów ze sklepu na stronie pracowni La Fileja. Na terenie Wrocławia w ofercie świątecznej dostawę macie gratis przy zakupie już dwóch opakowań ravioli lub makaronów. Czy są warte swoich cen? To nie podlega dyskusji, ceny świeżego tagliatelle rozpoczynają się od kilkunastu złotych, ravioli ponad dwudziestu, a wszystkie pakowane są w pudełeczkach o gramaturze 500 g. W przypadku mojej rodzinki – żona, ja i dwójka młodych, to akuratna porcja na całą czwórkę. Do tego trochę parmezanu, w zależności od smaku sosu lub masełka, i można zajadać ze smakiem. Naszym faworytem z tych, które póki co próbowaliśmy, są ravioli z łopatką wieprzową. Cieniutkie, delikatne ciasto, które potrzebuje ledwie chwilowego zetknięcia z gorącą wodą, a do tego gładki, mocno pieprzny farsz. Fanom wszelkiej maści makaronów, La Fileja zrobi wspaniały prezent od zajączka. Bierzcie i korzystajcie ile się da!
W czasach pandemii cierpią restaurację, cierpią również dostawcy, co jest oczywiście naturalną koleją rzeczy, potwierdzającą, że dramat jednego, pociąga za sobą tragedię kolejnych firm. Tak jak restauracje starają się przekierować sprzedaż do nowych kanałów, na podobny pomysł wpadły również odcięte od dostaw do segmentu Horeca hurtownie spożywcze. Pracujący dotychczas głównie z gastronomią Bidfood Farutex, wprowadził dostawy do odbiorców indywidualnych, a że ilość dostępnych produktów w ich magazynach jest ogromna, istnieje szansa na zdobycie ciekawych produktów. My zaopatrzyliśmy się tuż przed świętami zarówno w produkty pierwszej potrzeby – mąka, nabiał, mięso czy ryż, ale i te trudniej dostępne w powszechnej sprzedaży – jak choćby poliki wieprzowe. Całość podzieliliśmy i część trafiła z dostawą do mojej mamy, która będąc w grupie ryzyka, niespecjalnie może ruszać się z domu, więc lepiej zaopatrzyć ją w odpowiednie produkty za pomocą dostawy pod drzwi. Cenię sobie przede wszystkim różnorodność oferty – owoce morza, ryby, mięso, nabiał, gotowe półprodukty jeśli z takich korzystacie, produkty do deserów czy towary potrzebne do przyrządzania dań z różnych kuchni zagranicznych. Specyfika Farutexu? Niektóre opakowania są typowo gastronomiczne, więc lepiej dogadać się z sąsiadem czy rodziną, aby nie musieć korzystać od razu z tak dużych ilości. Będę powtarzał.
Jak wiecie, nie mogło w moim zestawieniu zabraknąć elementu piwnego. W trzeciej odsłonie mojego koronawirusowego zestawienia kolejne ciekawe polecenie, skupiające się na jednym konkretnym piwie. Tutaj wielkie brawa dla browaru PINTA za akcję, która pokazuje, że polski kraft ma w sobie jakąś niepowtarzalną siłę. W czym rzecz? Otóż browary są w dokładnie takiej samej dupie, jak i większość restauracji, więc PINTA – największy z nich, wyskoczyła z pomysłem, aby ich piwo miesiąca, a dokładniej PINTA Miesiąca, która do tej pory zwyczajowo rozlewana była tylko do kegów, wyjątkowo trafiła do butelek, z których dochód trafi do pubów wspierających comiesięczną akcję Pinty. To się szanuje, to się podoba, a samo piwo – Golden April to przyjemny pilsner na amerykańskich chmielach, do picia litrami.
Do usłyszenia przy okazji kolejnego podsumowania dowozów, odbiorów osobistych podczas pandemii. Postaram się wyszukać jak najciekawsze miejscówki, z których możecie korzystać.
#wspieramgastro
Spodobał Ci się mój tekst? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
Nie wiem jak o hulthaiu można powiedzieć, że to najlepszy padthai. Odkąd zaczęli zatrudniać ukrainców do obsługi jakiś czas temu zjazd mają konkretny.