Można wierzyć lub nie, ale minęły już dwa miesiące od momentu zamknięcia większości z nas w domach. Wraz z początkiem maja dość zauważalny jest wzrost ilości osób na ulicach, we Wrocławiu pojawiły się na nowo korki, a wiele restauracji zaznacza, że coraz więcej osób wybiera odbiór osobisty jedzenia na miejscu. Nie zmienia to faktu, że gastronomia dalej boryka się z wieloma problemami, przybywa nowych lokali do przejęcia, a rzucona w mediach informacja o rzekomym otwarciu ogródków restauracyjnych od 18. maja, póki co nie znalazła potwierdzenia w faktach.
#KoronaDelivery – raport WPK #1
#KoronaDelivery – raport WPK #2
#KoronaDelivery – raport WPK #3
#KoronaDelivery – raport WPK #4
#KoronaDelivery – raport WPK #5
#KoronaDelivery – raport WPK #6
Słysząc pytanie – jakie jest Twoje ulubione danie z wrocławskich restauracji, najczęściej odpowiadam, że ten niby prosty, ale jakże fantastyczny hummus z cebulką z w kontakcie. Ten malutki, niesamowicie klimatyczny lokal z ulicy Polaka tuz przy Pasażu Grunwaldzkim jakoś na samym początku pandemii zadecydował o zawieszeniu działalności, ale dość szybko decyzja została zmieniona – z korzyścią dla klientów. Któregoś dnia, przemieszczając się po mieście, naszło mnie na coś od nich, więc nie pozostało nic innego, jak tylko zabrać coś ze sobą do domu. Akcja jest szybka – zamawiamy telefonicznie lub poprzez Facebooka, deklarujemy co i o której odbierzemy, a potem już tylko cieszymy się pysznościami. Hummus z karmelizowaną cebulką i kolendrą jest złotem, po prostu. Połączenie kremowości i wytrawności cieciorkowej pasty oraz słodyczy cebulki, rozkłada na łopatki za każdym razem. Drugi strzał padł na sezonową wersję, a więc hummus z chutneyem rabarbarowym, jabłkiem, imbirem i cebulą, no i co tu dużo mówić – dobrze jest. W kontakcie przygotowuje również weekendowe sety, składające się z kilku pozycji – hummusów, sałatki, pieczywa i napojów w cenie 150 zł.
Polaka 12/1 b
Swego czasu DOJUTRA w Pasażu Pokoyhoff było moją standardową destynacją podczas wieczornych wypadów ze znajomymi. Jedno piwo, drugie, rumik, do tego coś do zjedzenia. Było to jedno z tych miejsc, w których zjedzenie czegokolwiek w godzinach późno wieczornych nie stanowiło problemu. Było, ponieważ dosłownie tuż przed wybuchem pandemii, gruchnęła wiadomość o zamknięciu pierwszego lokalu DOJUTRA na wspomnianym pasażu. Na szczęście ostała się jeszcze miejscówka na Ofiar Oświęcimskich, która po pewnym czasie postojowym, podjęła walkę o utrzymanie, wchodząc w przygotowywanie jedzenia pod dostawę i odbiory osobiste. Jako że mam spory sentyment do całego konceptu, a dodatkowo w niedzielę przemieszczałem się po mieście w okolicach Rynku, wybrałem opcję szybszą, czyli odbiór osobisty jedzenia na miejscu. Akcja klasycznie szybka – zamówienie przez Glodny.pl, odbiór i szybkie szamanie w aucie, co w tym momencie już chyba nikogo nie dziwi. Co jemy? Ano streetfoodową kanapkę z golonką w panierze. Do tego szczypior, creme fraiche i piklowana, mocna w smaku cebulka, a wszystko zamknięte w lekko przyciężkawej bułce maślanej. Ogólnie jednak, taka forma ulicznego jedzenia bardzo mi pasuje. Konkret, różnorodność tekstur, nic się nie rozpada, tyle. Na dokładkę fryty oraz będące niejako symbolem DOJUTRA stripsy z frytami posypanymi parmezanem. Umówmy się – jak na szybkie jedzenie, ekipa DOJUTRA wypada bardzo pozytywnie.
Kolejki wystające przez lokalem VaffaNapoli na Włodkowica stały się już legendą wrocławskiego gastro, a o tym, że swoje odstać musi każdy, świadczy fakt spotkania tamże choćby Prezydenta Wrocławia, pokornie stojącego pośród studentów. VaffaNapoli to także jeden z bardziej wyrazistych przykładów na to, w jaki sposób radzić sobie w sytuacjach ekstremalnych. Jako że ich znakomita na miejscu pizza nie do końca nadaje się na dowóz, nastąpiła szybka kombinacja z ciastem, dostosowanie go do realiów koronawirusowych i uruchomienie dostawy na własny rachunek, wykorzystując całą ekipę. Jak wyszło? Uważam, że więcej, niż przyzwoicie, choć przyznam uczciwie – zamówiłem przez stronę Vaffa, odczekałem całe 9 minut, odebrałem i zjadłem czym prędzej w aucie, więc pizza nie dojechała do domu. Co tym razem trafiło na warsztat? Goduria (35 zł), a więc niesamowicie mocna, lekko ostra, wciągająca pizza z moją ukochaną ndują, spianatą, pecorino oraz mascarpone, które pomimo swojej ciężkości, jednak lekko łagodzi moc pozostałych składników. Chciałoby się wincyj!
Włodkowica 13
Placki ziemniaczane należą do moich topowych wspomnień dziecięcych, do tej pory często przygotowuję je w domu, ale jednocześnie nie potrafię obojętnie przejechać obok Hali targowej Arena, przed którą od lat ustawia się Plackarnia Arena. Ta malutka budka od dawien dawna zaspokaja na jakiś czas moją potrzebę wciągnięcia placków – oczywiście koniecznie z cukrem i śmietaną. Oczywiście, prawda? Cena trzech sztuk – 7 zł, do zjedzenia w sam raz w locie, streetfoodowo, jeszcze na chrupiąco. Ja nie potrafię się oprzeć, obstawiam, że inni psychofani placków również. Czasami bywają za cienkie, czasami lekko przesmażone, mocno tłuszczowe – a jakie miałyby być? – ale koniec końców to świetne uliczne jedzenie z polskim sznytem i będę tu jadł zawsze. Zalecam mocno, bo taki rodzaj gastronomii również należy mocno wspierać.
Komandorska 66
Mam jakąś bliżej niedookreśloną słabość do wrocławskiej Hali Targowej. Tak, wiem, że zaraz napiszecie – jak tam drogo, jak zdzierają, itd. Wiecie co – mam takie miejsca, w których lubię przepłacać. I właśnie jednym z takich miejsc jest Hala. Może ze względu na jej charakter, na klimat, na wrocławskość, za cudną architekturę. Jedno wiem na pewno – lubię tu robić zakupy, lubię ten brak tłumów, lubię chłód hali, kiedy na zewnątrz jest upał, lubię dostępność warzyw i owoców oraz ich jakość. Lubię, że dostanę tu zawsze mięso, jakiego czasami nie mogę znaleźć nigdzie indziej. Mam nadzieję, że Hala Targowe we Wrocławiu zostanie z zachowaniem obecnej formy na zawsze, choć pewnie wprowadzenie tam jakiegoś elementu gastronomii ulicznej mogłoby przyczynić się do jej mocnego rozwoju. To już jednak temat na inną opowieść. W każdym razie – jeśli macie dość dyskontowego shitu, jeśli macie dość kolejek, ruszajcie do Hali Targowej na zakupy owoców, warzyw i mięsa, a także produktów włoskich, hiszpańskich, tureckich czy greckich.
Swój domowy ogródek na balkonie prowadziłem już kilka razy, ale końcowe efekty był różne. Ze dwa razy wyszło super, zioła i warzywa obrodziły, ale kiedy indziej wszystko zjadło robactwo, a któregoś roku po prostu zabrakło mi zapału, aby wszystkiego dopilnować. Tym razem podszedłem do tematu z zaangażowaniem, przygotowałem się odpowiednio i tak od połowy kwietnia na balkonie mam kilkanaście doniczek z pomidorami, papryczkami, ziołami, sałatami czy rzodkiewką. Korzystam zarówno z nasion do sadzenia od zera, ale i idę trochę na skróty, kupując sadzonki. Gdzie zaopatruję się w sadzonki? Od lat w tym samym miejscu – Ogrody Ziołowe na Bielanach oferują właściwie pełna gamę wspomnianych przeze mnie roślin. Czy traktuję ten ogród jako źródło jedzenia na najbliższe miesiące? Po wcześniejszych doświadczeniach raczej nie, ale uważam, że to świetna forma zabawy oraz edukacji dla dzieciaków, stąd też mojego tegoroczne zaangażowanie. Proces sadzenia, podlewania, obserwowania zmian, to genialna lekcja przyrody dla dzieci. Każdego dnia po pobudce słyszę – podlewamy? I to największa nagroda, bo młodzi czują się w jakiś sposób odpowiedzialni, a przy tym zaczynają rozumieć, że zioła czy sałata nie biorą się tylko i wyłącznie z marketu. Zalecam wszystkim.
Na koniec, jak to na moim blogu, nie mogło zabraknąć wątku piwnego. W tym wypadku jednak bardzo interesującego, a to za sprawą naszego lokalnego Browaru Stu Mostów. W czym rzecz? Otóż Stu Mostów przyłączyło się do ogólnoświatowej akcji#AllTogether, mającej na celu pomoc szeroko pojętej gastronomii. Kilkaset browarów na świecie uwarzyło piwo w sty;u West Coast IPA, z którego część dochodów trafi do organizacji pomagających gastronomii. W przypadku Polski jest to ForRest Projekt, a samo piwo możecie kupić w Concepcie Stu Mostów lub w sklepie www.piwnemosty.pl
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie