Z przepisami na klasyczne, znane wszystkim dania jest tak, że najpierw chcesz nauczyć się robić wersję podstawową, ale po jakimś czasie zaczynasz szukać urozmaicenia, aby złamać kanony i podrasować standardy do swoich upodobań. Muszę przyznać, że mój przepis na najlepszą lasagne na stałe wejdzie do naszego domowego standardu.
Pierwsze wspomnienia związane z lasagne sięgają niemal trzech dekad wstecz, kiedy to moja mama – zawsze próbująca rozwijać się w kuchni, wprowadzała do naszego jadłospisu sporo nowinek kulinarnych z innych stron świata. Jednym z takich dań była właśnie lazania – klasyk kuchni włoskiej, której świadomość w Polsce raczkowała, a potrawy serwowane w pierwszych włoskich knajpkach w naszym kraju przypominały raczej kiepską namiastkę smacznej kuchni z półwyspu Apenińskiego. Mama doszła do niejakiej perfekcji w przygotowywaniu tejże pracochłonnej potrawy, dlatego też dość często gościła u nas na stole, zazwyczaj podczas weekendowych obiadów. Pamiętam pierwsze wspomnienia ze wspólnego robienia beszamelu, dodawania sera, ciągłego zastanawiania się – czy makaron gotować wcześniej, czy nie.
Przez lata nie robiłem lasagne z prostego względu – moje lenistwo i brak cierpliwości nie pozwalały na skupienie się w trakcie gotowania tego w sumie prostego, ale czasochłonnego dania. Sytuacja odmieniła się w momencie, kiedy dostałem do spróbowania świeży makaron do lasagne od Kasi Ryniak z manufaktury LaFileja. W mojej głowie zaświtała myśl, aby podkręcić przepis po swojemu i wyszło… więcej, niż zadowalająco. Dobrze wyszło, smacznie i charakternie. I kalorycznie, ale to chyba było oczywiste, prawda?
Jak w każdym daniu, najważniejsza w lasagne jest podstawa. Podstawa, którą stanowi solidne ragu. Wcześniej napisałem, że to czasochłonna potrawa, i już widzę te komentarze mówiące o prostocie lazanii. Tak jest tylko w teorii, ponieważ solidna lasagne potrzebuje sporej ilości czasu poświęconego ugotowaniu sosu. W moim wypadku gotuje się od 3-4 godziny, aby wyciągnąć maksimum smaku z każdego poszczególnego składnika.
Jak już napisałem wyżej, moja wersja lasagne różni się od klasyki, ale zachowuje swoją formę, a także najważniejsze składniki, do których po prostu dodaję coś od siebie. Coś podkręcającego smak oraz kaloryczność oczywiście. Wielkim plusem lasagne jest fakt, że świetnie się przechowuje i nadaje do odgrzania w dniach kolejnych. Mało tego, lasagne najlepiej smakuje oraz kroi się właśnie po odstaniu kilku godzin w lodówce, kiedy smaki przejdą w całości, makaron nasiąknie sokami, a liczne warstwy skleją się ze sobą, utrzymując zwartą, łatwą do krojenia formę. Jak zrobić lasagne?
SOS BOLOŃSKI
Rozpoczynamy od pokrojenia w drobną kosteczką – jak najmniejszą, cebuli, marchewki oraz selera naciowego, a także dwóch ząbków czosnku. Możecie też całość zblendować niemal na pastę i wtedy wrzucić do garnka, ale osobiście stawiam na maleńkie kawałki, które w procesie długiego gotowania właściwie rozpadają się i łączą z mięsem. Całość zesmażamy na oliwie i dodajemy pierwszy tajemny składnik, a więc kalabryjską kiełbasę wieprzową – nduja. Jest pysznie tłuściutka, a przy tym ostra, i ta ostrość pięknie przeciwstawi się potem słodyczy występującej w sosie. Kiedy warzywa zaczną się brązowić, partiami dorzucamy mielone mięso wołowe i cały czas mieszamy. Mieszanie jest tu niezwykle ważnym etapem, aby mięso się nie zbryliło. Mieszamy, ale nie zapominamy o tym, że element przysmażenia mięsa wcale nie jest niepożądany. Kiedy mięso lekko się przesmaży, podlewamy całość czerwonym winem, jakie macie w domu. Redukujemy, potem podlewamy raz jeszcze, redukujemy i dodajemy pomidory – ja używam akurat passaty. Całość mieszamy, dodajemy kilka listków bazylii, pieprzymy, a także solimy, ale nie za wiele, ponieważ słoność pojawi się jeszcze na późniejszym etapie w innej formie. Zmniejszamy ogień i gotujemy przez cztery godziny, ale uważamy, aby sos nie był zbyt suchy.
Składniki:
- paczka makaronu do lasagne 500 g
- 1,5 kg mięsa wołowego mielonego
- 100 g kiełbasy Nduja
- jedna cebula
- jedna marchewka
- seler
- litr passaty pomidorowej Mutti
- bazylia
- czosnek
- sól
- pieprz
MAKARON
Ze względu na to, że używam makaronu świeżego, nie suchego, delikatnie podgotowuję go – dosłownie przez minutę, trochę ze względu na obawę przed zbyt twardym makaronem już w ostatecznej wersji po wyjęciu z pieca. To taka moja zapobiegawczość, choć jeśli Was sos będzie odpowiednio mokry, nie powinniście się o to obawiać.
SOS BESZAMELOWY
Beszamel to obowiązkowy element lasagne i jest banalnie prosty, należy jedynie stosować się do kilku podstawowych zasad. Moja wersja jest nieco podrasowana, aby mnogość smaków całego dania powalała od pierwszego gryza. Rozpuszczamy masło w rondelku, dodajemy całą mąkę i mieszamy. Kiedy całość się połączy, podsmażamy jeszcze przez chwilę, zmniejszamy ogień i wlewamy mleko, całość mieszając bez przerwy. W międzyczasie dorzucamy starty parmezan, pieprz, a także gałkę muszkatołową, ale uważamy z nią, ponieważ posiada na tyle mocny smak, że lekkie przegięcie potrafi zepsuć ostateczny odbiór dania. Gotujemy około 10-12 minut, a dokładniej do momentu, aż masa zacznie gęstnieć, choć w dalszym ciągu będzie leista.
Składniki:
- litr mleka
- 150 g masła
- 100 g mąki pszennej
- 150 g parmezanu
- gałka muszkatołowa
- pieprz
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA DO PIECZENIA
Do lasagne potrzebujemy głębokiego naczynia żaroodpornego, ale nieprzesadnie szerokiego, aby udało się zmieścić jak najwięcej warstw. Zaczynamy od wysmarowania naszym sosem dołu naczynia, co zapobiegnie przywarciu makaronu. Następnie rozkładamy poszczególne płaty na całą szerokość naczynia, skupiając się zwłaszcza na dokładności dolnej warstwy – warto nadłożyć makaron, aby zawinąć go potem, dzięki czemu wnętrze nie wypłynie nam na zewnątrz. pierwszą warstwę smarujemy solidną porcją sosu, rozprowadzamy go równomiernie, zalewamy beszamelem, posypujemy mieszanką startego cheddara, mozzarelli oraz wędzonej scamorzy. Przykrywamy kolejną warstwą makaronu, powtarzamy całą procedurę, a do ostatniej warstwy mięsa oraz na samą górę dodajemy jeszcze parmezan tarty, a także zalewamy dokładnie sosem beszamelowym, aby w całości przykryć makaron. Na górę dodaję także mozzarellę, która nie wysusza się tak, jak parmezan i zapewnia ciągnący się ser. Wkładamy do pieca na około 30-35 minut, i czekamy na ogrom tego dobra. Ważny tip dla osób odważnych – każdą warstwę lasagne możecie jeszcze urozmaicić dodatkiem kilku małych kosteczek masła. Masło to życie i na pewno każdy Włoch to zrozumie.
Składniki:
- 150 g sera scamorza
- 150 g mozzarelli
- 150 g cheddaru
- 150 g parmezanu
- 100 g masła
Mam też dla Was niespodziankę w ramach akcji #wspieramgastro. W sklepie LaFileja u Kasi Ryniak na hasło #WPK otrzymacie zestaw degustacyjny makaronu gratis przy zamówieniu za min 50 zł Wystarczy podać kod w komentarzu do zamówienia.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
W jakiej temperaturze piec lasagne?
180