Wszystko wskazywało na to, że 21. listopada polski rząd odmrozi gastronomię drugi raz w tym roku, a wyszło jak wyszło. Restauracyjny lockdown trwa dalej, a nam pozostaje uczestniczyć w akcji #wspieramgastro. Niniejszym kontynuuję serię Korona delivery, w której staram się Wam przedstawiać miejsca odpowiadające na wasze pytania – gdzie zamawiać jedzenie z dowozem we Wrocławiu. Na zdrowie!
#KoronaDelivery – raport WPK #1
#KoronaDelivery – raport WPK #2
#KoronaDelivery – raport WPK #3
#KoronaDelivery – raport WPK #4
#KoronaDelivery – raport WPK #5
#KoronaDelivery – raport WPK #6
#KoronaDelivery – raport WPK #7
#KoronaDelivery – raport WPK #8
#KoronaDelivery – raport WPK #9
#KoronaDelivery – raport WPK #10
#KoronaDelivery – raport WPK #11
Otwarta w styczniu Gruba Focca to miejsce, w którym pizza, czy też raczej pinsa – wywodzący się z Rzymu styl, podbija serca wszystkich miłośników pizzowych specjałów na grubym cieście. W moim wypadku sytuacja wygląda jeszcze inaczej – sprawia, że coraz rzadziej chce mi się jeść tradycyjną czy neapolitańską pizzę, na rzecz właśnie tego pulchnego, chrupiącego, puszystego placka. Przyznam, że Focca smakowała mi na początku, ale niesamowity jest rozwój będącego bazą do tutejszych grubych smaków, ciasta. Obecnie to przede wszystkim niesamowite pieczywo autorstwa Damiana Chrostowskiego w ciekawych, momentami szalonych wersjach smakowych. Jest Cheester z Cheetosami, jest knysza – tak, tak, ta wrocławska, z prażoną cebulką, kimchi i schabem w panierce. Dla mnie jednak w dalszym ciągu najlepsza jest po prostu Pepe – klasyczna pepperoni z grubym cieście, które jednak nie zamula, a także świetnie smakuje w wersji odgrzanej. Aha, Gruba Focca wprowadziła niedawno opcję zamawiania już od dwóch kawałków i to jest strzał w dziesiątkę. Po wielu próbach, właśnie dwa kawałki wystarczają mi za sycący obiad. Smacznego!
Młoda Polska Bistro&pianino przez wielu, w tym także przeze mnie, uznawana była za największego wygranego pierwszego restauracyjnego lockdownu. Oczywiście mowa tu o wygranej wziętej w ogromny cudzysłów, ponieważ ciężko powiedzieć o kimkolwiek, że cokolwiek udało mu się w tym chorym okresie wygrać. Nie zmienia to faktu, że Młoda Polska wykorzystała tamten czas do maksimum, a ogromne zainteresowanie rozbudzone ciekawym menu streetfoodowym, jakże odchodzącym od tego, co w Młodej jada się na codzień, pozwoliło na zdobycie dużej sympatii sporej części wrocławian. W zmieniającym się co chwilę dowozowym menu pojawiały się kurczaki, knysza czy streetowe buły. Na pobudkę ekipy z placu Solnego w okresie kolejnego lockdownu trzeba było chwilę poczekać, ale kiedy już Beata Śniechowska wraz z teamem pokazali swój projekt, wiadomym było, że raz jeszcze zrobi się o nich głośno. Najnowszy temat przewodni koronkowej odsłony delivery to kebab. Dokładniej mówiąc gemuse kebab, wzorowany na legendarnym berlińskim Mustafie.
Czy Młodej udało się stworzyć coś wyjątkowego? O ile oczywiście możemy powiedzieć, że kebab to coś wyjątkowego, to tak. Każdy kto romansował z przygotowywaniem własnego kebabu wie, że to nie przelewki. Poczynając od odpowiedniej techniki nabijania mięsa i jego pieczenia, poprzez odpowiednie doprawienie, aż po skomponowanie pasujących do siebie składników. W przypadku buły z kebabem z Młodej udało się to świetnie. Samo mięso soczyste, a przy tym charakterne. Na dokładkę orzeźwiające zioła, kruszony ser i smażone warzywa. Dobrze to gra, jest sycące i faktycznie przywołuje wspomnienia z Berlina. Czy udało się doskoczyć do tamtejszego poziomu? Do wydania oceny potrzebowałbym kilku piw, wypitych w trakcie oczekiwania w berlińskiej kolejce. Odkładając na bok żarty, szanuję każdego, kto w kryzysie wykazuje się pomysłowością, a Młoda po raz kolejny pozytywnie zaskakuje. Na uwagę zasługuje także fakt poważnego podejścia do tematu wege – kebab wege/wegański powstaje z seitana, cieciorki, marsali, białego miso, consomme warzywnego z przyprawami i prażonymi pomidorami. Smakowo rzeczywiście zaskakuje, tekstura również nawiązuje do mięsnego odpowiednika.
Przy okazji, zerknijcie na kanał WPK na YouTube, który właśnie wystartował.
Kliknijcie subskrybuj, zobaczcie pierwsze filmy.
Jakby jednak było Wam mało kebabów, jeden z moich ulubionych znajduje się na Kasprowicza pod numerem 24, stąd właśnie nazwa Kasprowicza 24. Opisywałem Wam kiedyś to miejsce szerzej tutaj, a bywam tu… za rzadko, od wielkiego dzwona tak naprawdę. Ostatni raz podczas pierwszego lockdownu, a teraz przypomniałem sobie o nich przejeżdżając wspomnianą ulicą. Szybka akcja, zawrotka, zamówienie i po dziesięciu minutach w moim aucie sporych rozmiarów paczka o wartości 18 zł. Fryty, soczyste mięcho, które nie jest jakoś nadmiernie doprawione. Gdyby miał je określić jakoś konkretnie, powiedziałbym, że jest… mięsne, po prostu. Swoje robi przyjemnie palony posmak karmelizowanego tłuszczu, fryty klasyczne, ostry sosik i można wracać do domu. Lubię to miejsce i zdecydowanie polecam wszystkim kebabowym fanom.
W ostatnich tygodniach w aplikacji Wolt możecie znaleźć co tydzień jakieś ciekawe akcje tematyczne – tydzień azjatycki, wege, itp. Tym razem trafiłem na nawiązujący do Black Friday – Blue Friday Week, podczas którego w wybranych miejscach można skorzystać z ciekawych promocji, w tym np. zakupić dwa dania w cenie jednego. Jako że należące do moich ulubionych miejsc w mieście Coco Chang z Wroclavii bierze udział w akcji, a w specjalnej cenie można zdobyć dwa makarony Pad thai za całe 26 zł w sumie, musiałem zamówić. Zamówić z odbiorem osobistym, bo w ostatnich miesiącach zdecydowanie tę formę delivery wybieram najczęściej.
Zaskakująca była malutka kolejka ustawiająca się przed lokalem w oczekiwaniu na jedzenie. Z tego względu chwilkę trzeba było odczekać, a po odbiorze zorganizować sobie małą restaurację w aucie. Porcje? Wielkie. Smakowo? Pewnie nie jest to najlepszy pad thai we Wrocławiu, ale umówmy się – przy tej cenie ciężko byłoby na cokolwiek narzekać. Jeśli tylko lubicie jeść dużo, a nie chcecie wydawać zbyt wiele, korzystajcie póki się da!
Niezmiennie od kilku miesięcy staram się mieć w lodówce i zamrażarce zapas mrożonych ravioli z pracowni LaFileja. Kilka razy pisałem Wam już o tym, jak bardzo moi młodzi kochają okrągłe ravioli z łopatką wieprzową, a po ostatnim zamówieniu pojawił się kolejny faworyt – kwadratowe ravioli z karkówką i wędzonym czosnkiem. Pyszne są, idealnie zabezpieczają w przypadku sytuacji, kiedy nie chce nam się nic gotować czy zamawiać. W naszej zamrażarce zawsze znajdzie się kilka podzielonych porcji, które wystarczy wrzucić na wodę, dodać palonego masełka, posypać parmezanem i obiad jest gotowy. Jestem wielkim zwolennikiem tego typu zabezpieczenia na czarną chwilę, a ze LaFileja od niedawna posiada również sklep na Promenadach Wrocławskich, zaopatruję się w większą ilość od razu i potem tylko uzupełniam zapasy. W sklepie internetowym LaFileja pojawiła się teraz także akcja świąteczna, dzięki której za polecanie zakupów znajomym możecie otrzymać coś w prezencie.
Na koniec jeszcze obowiązkowy klasyk – VEGA bar z wrocławskiego Rynku. Od kilku lat w poniedziałki prowadzę zajęcia z dziećmi tuż przy Rynku i mam swoją małą tradycję – mianowicie wpadam do Vegi na jakiś delikatny wegański obiad. Bardzo lubię to miejsce, szanuję za wytrwałość i tyle lat działania. Wspieram kiedy mogę, zwłaszcza w tym okresie. Kiedy zdecydowałem się na zamówienie, wybór był już niewielki, ale ostały się lubiane przeze mnie samosy. To taki mariaż kuchni arabskiej z europejską, mocno warzywne, smażony pierożek chrupie – o ile traficie na świeży. Zalecam, warto wspierać klasyków.