Za każdym razem pisząc tekst z cyklu Korona Delivery mam cichą nadzieję, że to już ostatni. Ostatni miał być tydzień, dwa i trzy temu, ale niestety w dalszym ciągu gastronomia pozostaje zamknięta. Od 12. lutego otwierają się hotele, kina, baseny czy teatry, a ostatnim bastionem obostrzeń są restauracje. Do kiedy to potrwa? Pisałem Wam już, że prawdopodobnie w kwietniu, a niektóre źródła mówią o czerwcu. No nic, zajmijmy się sprawami bieżącymi. Co jadłem w ostatnim czasie? Czytajcie poniżej i wspierajcie gastro!
#KoronaDelivery #1 | #KoronaDelivery #2 | #KoronaDelivery #3 | #KoronaDelivery #4 | #KoronaDelivery #5 | #KoronaDelivery #6 | #KoronaDelivery #7 | #KoronaDelivery #8 | #KoronaDelivery #9 | #KoronaDelivery #10 | #KoronaDelivery #11 | #KoronaDelivery #12 | #KoronaDelivery #13 | #KoronaDelivery #14 | #KoronaDelivery #15 | #KoronaDelivery #16 | #Korona Delivery #17 | #KoronaDelivery #18 | #KoronaDelivery #19
Na początek kontynuacja mojej akcji wspierania restauracji – #WPKwspieraGastro. O co w tym chodzi? Razem z restauracjami, które się do mnie zwróciły w odpowiedzi na post na fejsbuku, stworzyliśmy dania, które możecie zamawiać z dowozem i odbiorem. W każdym z miejsc miało być nieszablonowo i chyba tak właśnie wyszło. Na pierwszy ogień CULTO, gdzie szef kuchni Łukasz Szwajda zaproponował ramen, bo właśnie to danie ostatnio króluje w ich menu tuż obok bułek i tatarów. Jako że z ramenów smakują mi najbardziej te konkretne, padła propozycja BBQ ramenu z dwoma rodzajami mięsa, z wędzonym tare, żeberkiem w miso, boczkiem w porterze, chipotle, grillowanym pomidorem, porem, kiełkami, oliwą z palonego pora, makaronem z Ragu oraz oczywiście jajkiem.
Nie będę ściemniał i bawił się w kurtuazję – pyszny jest. Bogaty, mięsny, z mleczną teksturą. Jedzcie na zdrowie, zamawiajcie w CULTO kooperacyjny ramen i dawajcie znać, jak smakuje. Jakby tych ramenów było mało, to jeszcze wcześniej zjadłem w Culto Kimchi ramen, co samo w sobie wydaje się być dziwne, a wyszło… wzorowo. Znowu lekka ostrość, pełne umami kimchi, ekstra.
Oglądnijcie też moją ostatnią rozmowę na YouTube. Spotkałem się z właścicielami Kontynuacji, aby porozmawiać o samym miejscu, historii, piwie, a także ponarzekać i pośmiać się trochę z obecnej sytuacji. Jeśli zostawicie suba, nie obrażę się.
Kolejnym z konceptów, który odezwał się do mnie, był Hulthai. Także i z tą, przepozytywną ekipą, nie mieliśmy większego problemu, aby dogadać się co do kierunku, w którym podążymy. Kilka minut rozmowy i padł pomysł – zróbmy noodle z sosem tom yum. Ja lubię zupę tom yum, Hulthaie też, Wy pewnie w większości też, bo to pociągający smak. Wyszło nam, że należy pokombinować z makaronem vermicelli, pastą tom yum, mięsem wieprzowym oraz klasycznymi dodatkami. Miało być wyraziście, ale i całość powinna pasować do dowozu. I pasuje, bo makaron nie robi się ciapowaty, przyjeżdża sprawnie zapakowany w pudełeczku, a porcja jest niczego sobie. Jak mógłbym podsumować te nazwane przez nas WPcurry noodle? To danie, jakie chciałbym sam jeść. I to chyba najważniejsze. Smacznego!
O moich przygodach związanych z Pastrami Summer, ich pierwszymi wizytami we Wrocławiu, pisałem już kilka razy. Bardzo szanuję leszczyński koncept za mocny rozwój w ostatnich latach, umocnienie pozycji w swoim regionie, a podczas pandemii, Dawid, właściciel Pastrami, uruchomił sklep, z którego możecie sobie zamówić do domu przygotowywane przez niego mięso. I wiecie co? To jest turbo mięso. Dostępne są całe zestawy, dostępne są także spore kawałki pastrami, kiełbasy, wędliny, genialne żebra. Wszystko z charakternym dymnym aromatem, wszystko w pięknym, krwiście czerwonym kolorze, z instrukcją obsługi, aby niczego nie zepsuć. Ba, tak dobrego mięsa nie da się zepsuć, uwierzcie. Po dostawie zabawy mieliśmy sporo, ale największe trudności sprawiło nam zjedzenie całości. Najmocniejsze pozycje? Na pewno pastrami – zarówno w dużym kawałku, jak i w mniejszej porcji, pokrojone, przygotowane tylko do odgrzania. Żebra wołowe – totalny odlot, rozpadające się, super. No i śliwkowy sos BBQ – dawno nie jadłem tak przyjemnego teskturowo i smakowo sosu. Zapomniałbym – na hasło WPK10, macie 10% rabatu na zakupy z dostawą.
Choć ciężko w to uwierzyć, Bratwursty świętowały ostatnio swoje szóste już urodziny, dzięki czemu mogą uchodzić za prawdziwych weteranów wrocławskiej sceny gastro. Jako ich wielki fan nie mogłem nie dodać swojej cegiełki do tego świętowania, więc udałem się na Szewską w celu napchania brzucha smażonym serem w bułce z dodatkowymi frytkami w boksie. I tu jak zawsze, bez żadnych niespodzianek – jeden z bardziej przystępnych, smacznych, niedrogich streetfoodów we Wrocławiu. Zalecam ten ser z całego serca, a Bratwurstom życzę kolejnych stu lat działalności.
Skoro o Bratwurstach napisałem jako weteranach – oczywiście tej nowoczesnej historii, tak bar Zbyszko z Bałtyckiej to już tostowa legenda ostatnich kilku epok. Legenda, która swoją przygodę z tostami rozpoczynała jeszcze na ulicy Zawalnej, dlatego zdarzało mi się bywać w nim w latach dawno minionych, jako dzieciak i kiedy teraz zdarzyło mi się wpaść na szybkiego tosta, po pierwszym gryzie mogę niemal ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że ten smak znam sprzed lat. Klasyka – pieczarki, sporo sera, jakaś ziołowa przyprawa i ogromny chleb. Uważam, że takie miejsca należy doceniać, pielęgnować, bo w pewnym sensie budują historię gastronomii, pokazując równocześnie, jak wielki krok wykonała cała branża na przestrzeni lat. Tym zbyszkowym tostom mówimy zdecydowane tak!
3 x 10 zł na zamówienia w WOLT na hasło WPKXWOLT dla nowych użytkowników
Na Wolcie do 7. lutego trwa Street Food Week, podczas którego w wybranych restauracjach możecie zjeść z 20% rabatem. Do wyboru macie m.in. Szamanów, wspomniane CULTO, Okami, czy DOJUTRA. Wybrałem ostatnią z tych miejscówek, słynącą w normalnych czasach z zabawy do późnych godzin wieczornych i stripsów do zakąszania mocniejszym i lżejszych trunków. W pandemii powstała kanapka z tymi stripsami, a więc w sumie jedno z najbardziej popularnych na świecie połączeń – kurczak i bułka. Buła ze stripsem, bekonem, sałatą i piklami to koszt dwóch dyszek w ofercie specjalnej i nie dość, że wystarczy na spory głód, to jeszcze nie uszczupli specjalnie portfela.
W dalszym ciągu trwają moje testy do rankingu pączków na Tłusty Czwartek i dość niespodziewanie na ostatniej prostej pojawił się mocny zawodnik. Na Horbaczewskiego od jakiegoś czasu działa Piekarnia Poolish, w której oprócz jakościowych wypieków – bardzo udany chleb pszenno-żytni, do oferty zawitały pączki. Nietypowe jak na Wrocław, bo bez lukru czy cukru pudru, a z posypką cukrową, mocno naładowane wypełnieniem. Dla każdego miłośnika glutenu, adres do zapisania na mapie miejsc do odwiedzenia.
Na koniec jeszcze element piwny. Akurat w ostatnich dniach wyszło na rynek uwarzone przy współpracy ze mną piwo Browaru Cztery Ściany o wdzięcznej nazwie na czasie – Postojowe. To Double Hazy IPA. Solidnie nachmielony trunek z 7% alkoholu cieszy podniebienie. Gdzie dostać butelki? Oczywiście w Browarze Cztery Ściany – z dostawą lub odbiorem osobistym, a także w sklepach specjalistycznych we Wrocławiu, m.in. w Drink Hali, Piwnicy i Piwarium.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie