Gdzie zamawiać jedzenie na dowóz we Wrocławiu? Staram się odpowiadać Wam na to pytanie codziennie, choć nie ukrywam, że liczba opcji kurczy się dość szybko i coraz ciężej znaleźć jakieś ciekawe smaczki. Tym razem ruszamy do Wietnamu i na pizzę, na burgery i do serowego królestwa, a w akcji #WPKwspieraGastro jemy dużo pastrami.
#KoronaDelivery #1 | #KoronaDelivery #2 | #KoronaDelivery #3 | #KoronaDelivery #4 | #KoronaDelivery #5 | #KoronaDelivery #6 | #KoronaDelivery #7 | #KoronaDelivery #8 | #KoronaDelivery #9 | #KoronaDelivery #10 | #KoronaDelivery #11 | #KoronaDelivery #12 | #KoronaDelivery #13 | #KoronaDelivery #14 | #KoronaDelivery #15 | #KoronaDelivery #16 | #Korona Delivery #17 | #KoronaDelivery #18 | #KoronaDelivery #19 | #KoronaDelivery #20 | #KoronaDelivery #21 | #KoronaDelivery #22 | KoronaDelivery #23 | #KoronaDelivery 24 | #KoronaDelivery 25 | #KoronaDelivery 26
Jedną z najważniejszych informacji ostatnich tygodni był powrót zza światów dwóch konceptów z ulicy Kuźniczej – Iggy Pizza i District Saigon zaczęły na nowo działać, wzbudzając sporo emocji wśród swoich klientów i fanów. Nie omieszkałem odwiedzić jednego i drugiego miejsca, co poskutkowało koniecznością zjedzenia dwóch obiadów za jednym zamachem, ale co tam. Czego się nie robi dla swoich czytelników.
Szaleństwo rozpocząłem w District Saigon, a więc wietnamskiej restauracji, której szefuje Paweł Bieganowski. Najlepsza z najlepszych pozycji, to banh mi. O matko, jakie to dobre! Odświeżające, chrupiące, wytrawne, delikatnie ostre. Jesz i mówisz sobie – w jaki sposób w jednej kanapce ktoś zmieścił tyle smaków?! Dalej pho bo – ziołowy, mocny bulion w ilości ogromnej z noodlami oraz delikatnym mięsem. W sam raz dla osoby poszukującej wzmocnienia po ciężkim weekendzie. Nie odmawiam sobie także nigdy sajgonek z wieprzowiną, do których dodawana jest cała masa aromatycznych ziół, w które można zawijać smażone pyszności. Na koniec jeszcze stir fry z makaronem ryżowym i warzywami. To danie w smaku dość delikatne, a zarazem przyjemnie muskające podniebienie balansem słoności, słodyczy i ostrości.
Drzwi w drzwi z District znajduje się Iggy Pizza, serwująca neapolitańską pizzę canotto. O tym, że nie nadaje się ona specjalnie do dostaw, wie każdy średnio zorientowany zjadacz pizzy. Iggy podjęło jednak próbę po dwóch miesiącach przerwy. Ja w takich przypadkach odbieram pizzę osobiście, zabieram czym prędzej do auta i zajadam ze smakiem. Iggy potwierdziło, że to jedna z najlepszych pizzerii we Wrocławiu. Lekkie, napowietrzone ranty, delikatny sos pomidorowy i niespecjalnie ostre, tłuściutkie salami. Dobra robota, ale zalecam zdecydowanie odbiór osobisty.
Gdyby zorganizować konkurs na najbardziej kaloryczne danie we Wrocławiu, pozycje z menu Cheese is more miałyby wielkie szanse na wygrane. Lubię miejsca specjalizujące się w jednym konkretnym kulinarnym kierunku, a właśnie Cheese is more reprezentuje taki nurt w gastronomii. Robimy mac&cheese w różnych odsłonach i wywołujemy w swoich klientach poczucie winy ze względu na przejedzenie. Bo nie da się nie najeść ich potrawami. Mi przykładowo wystarczy kilka kęsów i mam dość. Wybrałem klasyka, który składa się ze sporej ilości makaronu utopionego w sosie z cheddara, parmezanu, mimolette i mozzarelli. Jak dla mnie całość mogłaby być nieco bardziej płynna, ale mając co jakiś czas ochotę na taki kaloryczny strzał, zjadam kilka gryzów z chęcią. Czy możliwe jest zjedzenie całej porcji podczas jednego posiedzenia? Według mnie nie.
Pasibus to w tym momencie jedna z największych gastronomicznych marek w Polsce, dostępny w samej stolicy Dolnego Śląska w kilkunastu lokalizacjach, więc trafić na ich streetfoodowe jedzenie do najtrudniejszych rzeczy nie należy. Mi zdarza się korzystać z ich jedzenia raz lub dwa w ciągu roku, głównie w stanie lekkiego alkoholowego upojenia na Świdnickiej, gdzie lokal działa do późnych godzin nocnych. W czasach pandemicznych wszystko wywrócono do góry nogami, dlatego trafiłem któregoś dnia do foodcortu Magnolii, a tam w mocno eksponowanym miejscu mieści się Pasibus właśnie. Zamówiłem delikatną przekąskę w postaci wypasika, a więc mini burgera z frytkami za niecałe trzynaście złotych, otrzymałem swój bzyczek i po dziesięciu minutach mogłem odebrać zamówienie. Smakowo się to broni, czas oczekiwania nie odstrasza, a i sposób pakowania – jeden z najlepszych w kraju.
O jedzeniu na Zakrzowie i Psim Polu mógłbym napisać książkę. W sensie o braku dobrego jedzenia w tej części miasta, którą akurat zamieszkuję. Niedawno pisałem Wam m.in. o Solo Neapolo, które do poziomu najlepszych ma daleką drogę. Dzisiaj chwilę uwagi poświęcę niewielkiemu barowi na pętli osiedla Sobieskiego o wdzięcznej nazwie Amerykański Sen. Sen, w którego menu pojawiają się różnego rodzaju kanapki i wypieki, a sztandarowym produktem jest kanapka reuben z pastrami. Kanapka kosztująca całych dziewiętnaście złotych, a smakowo należąca do zdecydowanie najsmaczniejszych rzeczy na Psim Polu. Kiedy nie mam jak wyjść z domu, bo home office pochłania na maksa, dzwonię do żony, aby wracając z pracy skoczyła do Amerykańskiego Snu po kanapki na obiad. Ta z pastrami w chlebie odpowiada mi najbardziej, choć samo mięso mogłoby być bardziej aromatyczne. W tej cenie jednak szkoda narzekać. Kanapka z pulled pork, to natomiast opcja mniejsza, z mięciutkim, soczystym, pełnym sosu mięsem w dość zbitej bułce.
Akcja #WPKwspieraGastro idzie dalej, nie rozgląda się za koronawirusem, a ja za jej pomocą staram się wspierać kolejne restauracje. Kontynuacja to już zdaje się ósme miejsce, z którym przygotowuję specjalne danie, jakie możecie zamawiać w danym lokalu i wspierać w trudnej sytuacji. Ostatnio odezwali się do mnie Asia i Grzesiek z Kontynuacji, aby spróbować stworzyć coś razem z nimi oraz na bazie ich genialnego pastrami. Doprawdy genialnego, zaręczam. Szef Kuchni Kontynuacji, Tomek, zaproponował bułkę wzorowaną na kanapce philly cheese steak, ale właśnie z pastrami. W taki sposób powstała buła Cho na solo, dopasowana do najnowszego piwa browaru Cześć Brat, którego właścicielami są również osoby związane z Kontynuacją. W taki oto sposób do maślanej bułki trafiła solidna porcja cudnie wędzonego pastrami, sos serowy na amerykańskim pilsie, prażona szalotka, świeże jalapeno i cheddarowy sos. No pyszna jest, po prostu. Nawet nie będę Was namawiał, tylko po prostu zobaczcie i wspierajcie gastro!
Na koniec jeszcze polecanki zakupowe przed świętami. W ostatnim czasie testuję i zaopatruję się w sklepie Przysmaki Domu Wiśniowieckich, gdzie znalazłem m.in. bardzo smaczną mortadelę, świetne frankfurterki oraz przede wszystkim – super smaczny twaróg z Międzyborza, który użyłem do stworzenia sernikowego cuda, a więc sernika z pistacjami oraz białą czekoladą. Bierzcie przepis i korzystajcie z niego wszyscy!
Jest też polecajka piwna, w sam raz na dziesięciolecie polskiego kraftu. Niesamowite, że minęło już tyle czasu od uwarzenia pierwszej warki słynnego Ataku Chmielu przez Browar PINTA. Niemalże w rocznicę tego wydarzenia na rynku pojawiła się IPA Where are we o zawartości alkoholu… 13,5%. Tak, IPA. Taką drogę przeszedł polski kraft przez tyle lat. I to piwo jest smaczne, mega chmielowe, ciężkie, ale nie odrzucające ze względu na alkoholowość. Choć jego ciężar czuć po kilku łykach. Z innych browarów, warto pochwalić ostatnie ruchy browaru Birbant, którego mocno chmielone IPA trzymają poziom, podobnie jak kolejne wypusty Browaru Stu Mostów, Nepomucena i Funky Fluid. Dobrze jest widzieć polski kraft w takiej formie. Dobrze jest móc zamówić go z dowozem do domu, jak choby z Ipiwo.pl, co jeszcze kilka lat temu wydawało się być marzeniem.
Oglądajcie ostatni wywiad na moim YouTube z Prezydentem Wrocławia, Jackiem Sutrykiem.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie