fbpx
15 C
Wrocław
piątek, 28 marca, 2025

Pasta mia – da się dobrze zjeść na Rynku!

Co zjeść na Rynku we Wrocławiu? Odpowiedź na to pytanie próbuję zgłębić od wielu lat i przez cały czas nie znajduję zbyt wielu pozytywnych rozwiązań. Okres po pandemiczny przyniósł jeden gastronomiczny pozytyw na płycie wrocławskiego Rynku. Mianowicie otworzyła się restauracja Pasta mia. Czy daje nadzieję na poprawę ogólnej sytuacji w tym miejscu?

Niegdyś mieściła się tu Espanola, o jedzeniu w której można było powiedzieć wiele, ale nie to, że pochodziło z Hiszpanii. Po Hiszpanii pozostały tylko karaluchy, a następnie próbę stworzenia ciekawego projektu podjęli się właściciele Taszki. Tutaj z kolei zaczęło się bardzo obiecująco, ambitnie i smacznie, ale z czasem zabrakło chyba entuzjazmu na dłuższą metę i restaurację zastąpiła kolejna – Press. Ta akurat w czasach pandemicznych nie wytrwała zbyt długo, kompletnie nie zapisując się w pamięci wrocławian. Od maja do gry weszła natomiast restauracja Pasta Mia, która obok Taszki rokuje najlepiej z wyżej wymienionych.

Odczarowywanie Rynku z nadmiaru złej gastronomii trwa już wiele lat i proces ten nie idzie przesadnie skutecznie. W dalszym ciągu świetnie mają się rynkowe stare wygi, ściągające do siebie głównie przypadkowych, jednorazowych klientów w postaci turystów. Rotacja rynkowej gastronomii aż tak duża nie jest, bo i ci, którzy od lat nauczyli się, jakimi produktami ściągać wspomnianych wcześniej gości, robią to skutecznie, choć skutecznie głównie dla swojego portfela. Ze sporym uszczerbkiem na smaku i pomysłowości. W ostatnich sezonach uświadczyliśmy niewiele pozytywnych przykładów restauracji bardziej zaangażowanych, celujących w innych klientów. Nadzieję w sercach smakoszy z Wrocławia rozbudziła Młoda Polska, teraz pojawił się również kolejny punkt warty uwagi.

Menu

Za projektem Pasta mia stoi m.in. Szef kuchni Stanisław Tracz. Miałem okazję poznać go niegdyś podczas jakichś warsztatów – zapewne makaronowych, bo właśnie ten włoski specjał stanowi główny obiekt jego zainteresowań. I rzeczywiście – do karty trafiły raczej klasyki, jak choćby minestrone, lasagne czy carbonara. Nie tylko jednak, ponieważ sporo tu owoców morza, a także dwie wersje risotto.

Jedzenie

Do Pasta Mia dotarłem dwukrotnie w tygodniu. Za każdym razem w porze obiadowej, w okolicach 13-14. Zaskoczeniem była spora liczba gości, udowadniająca, że rynkowe restauracje rządzą się swoimi prawami, a głośna promocja nie stanowi tu najważniejszego, niezbędnego do rozwoju elementu. Sam ogródek posiada ogromny atut w postaci słońca święcącego w ten przyjemny, letni, optymistyczny sposób. Chce się tu siedzieć i rozkoszować widokiem ludzi na Rynku.

Na sam początek zamawiam absolutny must have, jeśli pojawicie się w Pasta Mia. Raviolo con uovo (26 zł), a więc cudowne raviolo z lejącym się żółtkiem, palonym masłem, szałwią i wypchane ricottą. O panie, o panie, ale dobre! Wzorowe zarówno jeśli chodzi o strukturę ciasta – cieniutkie i delikatne, jak i w kwestii smaku. Kremowy ser komponuje się z rozlewającym, płynnym żółtkiem od razu po przekrojeniu, a w to wszystko wchodzi jeszcze rozkosznie tłuste masło. Gdybym mógł, jadłbym codziennie. Tfu, gdybym mógł, jadłbym codziennie po kilka. Wybitne.

Lasagne bolognese (34 zł) to taki do bólu klasyk. Ogólnie niewiele restauracji zabiera się za robienie lasagne, ponieważ produkcyjnie sprawia ona dość sporo problemów. Przekonałem się o tym, eksperymentując mocno z własnym przepisem. Cieszę się, że akurat w Pasta Mia lasagne się pojawiła. Pasuje mi także smakowo, pomimo różnicy w porównaniu z tym, jak sam ją przygotowuję. Ta moja jest bardziej ekstraktywna, mocna smakowo, tutaj mamy do czynienia z włoskim standardem. A standardy są dobre, jeśli wykona się je prawidłowo. Nie mam wątpliwości, że tak stało się w przypadku Pasta Mia. Solidna rzecz dla miłośników makaronów.

Risotto z borowikami (37 zł) to jeszcze jedna tradycyjna potrawa, pojawiająca się często w restauracjach z włoskim rodowodem. Kawałki grzybów skrywają się tu i ówdzie pomiędzy ziarenkami idealnie ugotowanego ryżu, ciężko przegapić w każdym z gryzów przyjemny aromat leśnego bogactwa. Jedynie wydawało mi się, że nie zaszkodziłaby jeszcze odrobina masełka do wykończenia. Tak w myśl zasady – masła nigdy za wiele. To szczegół jednak, bo mamy do czynienia z porządną robotą. Chyba najmniej posmakowały mi gnocchi alla sorrentina (24 zł). Przesadna słodycz sosu pomidorowego nieco męczy, a i mozzarelli jakby niewiele, głównie na wierzchu do zapieczenia. Wyszło takie gnoczczi z sosem pomidorowym po prostu.

Finisz

Jakie wrażenia z Pasta mia? Uważam, że to jedno z większych pozytywnych zaskoczeń okołorynkowej gastronomii w ostatnich latach. Piszę to oczywiście z pozycji ogromnego maniaka makaronów jako takich, więc moje zdanie może być nieco skrzywione, choć oczywiście z przymrużeniem oka. W Pasta mia nie oczekujcie szaleństwa smakowego serwowanego przez na przykład Ragu, gdzie kwestia i wizualna, i smakowa w 99% przypadków stoi na topowym poziomie. Oczekujcie jednak solidnego rzemiosła, które w większości sprawia sporo przyjemności, a w przypadku raviolo z żółtkiem najzwyczajniej w świecie wywołuje zachwyt. W warunkach rynkowych, to wręcz bardzo wysoki poziom. Oby tak dalej!

Pasta mia

Rynek 53/55

FB

Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie

Total 42 Votes
9

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły