Dolnośląski Szlak piwa i wina od kilku lat stanowi jeden z największych, a na pewno najsmaczniejszych atutów całego województwa. Z czego wynika ten fenomen? Czytajcie!
Jeszcze na początku XXI wieku polskie winiarstwo nie istniało wcale, natomiast piwowarstwo funkcjonowało jedynie w świecie wielkich koncernowych przedsiębiorstw, którym zależało na wszystkim, tylko nie na jakości produktu. Sytuacja zmieniała się powoli, a duży wpływ na obecny stan rzeczy mieli i mają rzemieślnicy z krwi i kości. Ludzie z pasją, zajawkami, szerokimi horyzontami oraz ogromnymi zapasami cierpliwości, bo prowadzenie piwnego lub winnego biznesu w kraju nad Odrą i Wisłą wymaga niemałych kombinacji.
Nie o problemach jednak dzisiaj, a o wspaniałych trunkach, pięknych miejscach, wymyślnych projektach dużych i małych, a przede wszystkim o cudownych ludziach. W ramach akcji #SzlakMaSmak odwiedziłem kilka z 11 browarów oraz 20 winnic znajdujących się na liście Dolnośląskiego Szlaku piwa i wina.
Czym jest Szlak?
Podróż wypada jednak rozpocząć od wyjaśnienia czym sam Szlak jest i w jakim celu powstał w 2018 roku. Oczywiście głównym założeniem jest promocja województwa dolnośląskiego, ale z nieco innej strony. Niekoniecznie za sprawą zamków czy wielkich majątków ziemskich, a właśnie jeżdżenia od winnicy do browaru i z powrotem. Enotusytyka za naszą południową granicą to jeden z ważniejszych elementów składowych promocji tamtejszych regionów, natomiast w naszym wypadku ten element nie tyle został zaniedbany, co po prostu nie mógł funkcjonować ze względu na brak winnic i browarów do odwiedzania. Polacy mają w sobie jednak na tyle otwartości oraz tak chętnie chłoną nowości, że szybko nadrabiają zaległości, a w wielu przypadkach zwyczajnie przegonili już swoich sąsiadów.
Na piwo…
Weźmy chociaż pierwsze miejsca na liście miejsc odwiedzonych przeze mnie. Browar Stu Mostów istnieje na ulicy Długosza od 2014 roku. Od samego początku stanowił doskonały przykład profesjonalnego podejścia do tak zwanego kraftu, wyznaczając poniekąd trendy w kwestii podejścia do wizualnej prezentacji marki, a także szybkiego rozwoju technologii. To także w Stu Mostach powstał pierwszy tak zwany taproom, a więc otwarty browar połączony z pubem, gdzie serwuje się miejscowe piwa oraz jedzenie. Do tej pory to jedno z niewielu takich miejsc w Polsce, co dziwi mnie mocno, bo klimat jest niepowtarzalny. Więcej o Stu Mostach opowiedziała Arleta Ziemian na tym filmie.
Kolejny browar z mojej listy – Cztery Ściany z Trzebnicy, to kompletnie inny model prowadzenia biznesu piwowarskiego. Karolina i Wojtek działają nieco z boku wielkiego świata, w niewielkiej hali dawnego zakładu przetwórczego. To kraft pełną gębą – małżeństwo robi wszystko samodzielnie. Od wymyślania i warzenia piwa, aż po jego rozlewanie, etykietowanie i sprzedaż oraz transport. Nie zmienia to faktu, że koniec końców do wielkiego świata piwa trafiają za pomocą swoich świetnych wywarów, choć przecież ich ogólna produkcja to skala mikro. To właśnie siła rzemieślniczych wytwórców – nieograniczone możliwości gonienia, a niejednokrotnie także tworzenia najgorętszych trendów w świecie wina i piwa.
Cztery Ściany to także świetny punkt na trasie w drodze do Doliny Baryczy. Tak akurat, żeby zabrać ze sobą odpowiedni prowiant wycieczkowy i cieszyć się szczęściem. Z Czterema Ścianami łączy mnie także dość szczególna więź ze względu na cztery wspólne piwa, które warzymy zawsze z okazji zbliżającego się Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa. Dlaczego robimy to akurat z nimi? Imponuje mi ich pasja, zajawka, a jednocześnie siła do działania w tych wcale niełatwych warunkach oraz przy pewnych ograniczeniach. Jednocześnie ciągle się rozwijają, tworząc obok piw w klasycznych stylach, totalnie nowofalowe, pojechane, mocno chmielone IPA, a dzięki nowemu urządzeniu już niebawem rozlewać będą swoje trunki do modnych ostatnio puszek.
Wyświetl ten post na Instagramie
… i wino
Także jakieś 30 kilometrów za Wrocławiem – odległość w sam raz na wycieczkę rowerową, znajdują się Winnice Jaworek. W świecie winiarskim to taki odpowiednik browaru PINTA. Winnica z Miękini jako jedna z pierwszych Polsce poruszyła winiarski rynek w kraju po wieloletniej, powojennej degrengoladzie. Winnice Jaworek wystartowały w 2001 roku, a w tamtym okresie wytwórców wina w Polsce można było policzyć na palcach jednej ręki. Wina z Miękini także jako jedne z pierwszych trafiły do szerszego odbiorcy w restauracjach z całego kraju, tworząc poniekąd trend, który obecnie funkcjonuje na dużą skalę.
Obecnie Winnice Jaworek to cały kompleks pod Wrocławiem, gdzie możecie spędzić cały dzień lub potraktować ich jako przystanek w wycieczce na szlaku do kolejnej winnicy, choćby pobliskiej Silesian. Na miejscu istnieje możliwość zwiedzania winnicy wraz z degustacją win – pamiętajcie jednak, że trzeba wcześniej zarezerwować termin. My z kolei zjedliśmy w tutejszej restauracji, popijając zaproponowanymi przez kelnera winami. Jedno z nich – Traminera, od razu przechwyciliśmy w sklepiku, aby już w domowym zaciszu cieszyć się przyjemnym smakiem oraz świetną etykietą, tworzoną przez lokalnych artystów.
Wyświetl ten post na Instagramie
Właśnie – współdziałanie i przenikanie się biznesów w tym rzemieślniczym świecie nie należy do rzadkości. Winnice Jaworek działają z artystami, natomiast wspomniany wcześniej Browar Cztery Ściany uwarzył wspólne piwo z Winnicą Agat z Sokołowca. Takich współprac jest więcej, co cieszy tym bardziej, że niejako legitymizuje sensowność zrzeszania wszystkich wytwórców w ramach Dolnośląskiego Szlaku piwa i wina. Samą Winnicę Agat opisywałem Wam już tutaj.
To z kolei agroturystyka położona ponad godzinę drogi od Wrocławia, ale również w niezwykle urokliwym miejscu, mianowicie pośrodku Krainy wygasłych wulkanów. Oczywiście wulkanów nieaktywnych do setek tysięcy lat, będących jednak ważnym elementem całej okolicy. Chyba nikt inny nie zdaje sobie lepiej sprawy z uroków, a jednocześnie przekleństwa podłoża, jak niezwykle sympatyczny właściciel winnicy, Marcin Kucharski. W skrócie opowiem, że ukorzenienie się i wydawanie plonów przez winne krzewy na takim podłożu to rzecz niespecjalnie oczywista, więc tym bardziej należą się ogromne brawa dla właścicieli za wychodzące spod ich rąk wina. Bo przecież taki Agat fantastycznie orzeźwia i to nie tylko w upalne dni.
Agat to jednak nie tylko wino. Agat to ludzie – Marcin i jego rodzinka, Agat to fantastyczna atmosfera, wieczorki winne oraz poranne śniadania z produktami do lokalnych producentów. Taka idealna destynacja, aby odciąć się od świata, zostawić problemy na boku, wyłączyć telefon i po prostu chłonąć dobre emocje. Nie myślcie jednak, że to koniec podróży na szlaku – ruszając w jedną stronę odkryjecie jedną z ciekawszych, niewątpliwie mocno nowofalową Winnicę Kindler. Jadąc w drugą po kilkunastu minutach będziecie na obiedzie i piwku w Browarze Miedzianka – przez wielu uważanym za najbardziej urokliwie położony w kraju.
#SzlakMaSmak
To jest piękne – każdy z rzemieślników prezentuje swój własny, niepowtarzalny styl, jednocześnie każdy z nich gra do jednej bramki, działając pod rękę w imię promocji polskiego piwowarstwa i winiarstwa. Przede wszystkim jednak w imię promocji jakościowego, uczciwego i smacznego produktu. Wycieczka szlakiem dobrego piwa i wina? Pewnie nawet nie muszę Was zamawiać. Często w rozmowach z właścicielami wspomnianych miejsc przewija się stwierdzenie o tym, że trochę nie doceniamy tego, co mamy najbliżej. I chyba jest w tym twierdzeniu nieco prawdy, ale tylko nieco, ponieważ z własnego doświadczenia wiem, iż coraz chętniej sięgam po produkty lokalnych producentów, a planując rodzinne wycieczki, przeglądam stronę choćby szlaku, tworząc swoją smaczną mapę.