fbpx
8.9 C
Wrocław
piątek, 21 marca, 2025

Alfabet wrocławskiej gastronomii – 2021

Jak najlepiej podsumować mijający rok? Jeśli taki, jak 2021, to najlepiej w lekko żartobliwej formie. Zapraszam na alfabet wrocławskiej gastronomi ad. 2021, a już niebawem na kolejne podsumowania roku.

A jak atrakcyjność

To w dalszym ciągu pojęcie kompletnie obce dla 99% osób otwierających gastronomię w Polsce. Brak fejsa, stockowe zdjęcia, brak promocji, menu skopiowane od innych, żenujący produkt, nieogarnięta obsługa i fotki robione zaparowanym telefonem. To rok 2021, ale te rzeczy w dalszym ciągu są standardem i każdorazowo widząc otwarcie podobnego miejsca, w głębi duszy myślę sobie – dlaczego to robicie?

B jak bunt

Pierwsze restauracje pomimo obostrzeń otwierały się w styczniu. Wtedy jeszcze kordony policji ustawiały się m.in. przed wejściem do restauracji w Żywcu czy pod wrocławskim pasażem Niepolda. Kiedy jednak okazało się, że prawo jest dziurawe, a właścicielom nie grozi totalnie nic za łamanie zakazów, kolejne restauracje zaczęły się otwierać w całym kraju. O dziwo nie było ich bardzo dużo, więc te otwarte cieszyły się ogromną popularnością. Pamiętam mój szok, kiedy wszedłem do jednego z tych miejsc jakoś w lutym. Witryny pozaklejane papierem, na zewnątrz cisza, a po przekroczeniu progu setki ludzi. Inny świat, alternatywna rzeczywistość w chorym kraju.

C jak CUDO

Grupa CUDO znaczy się. Grupa projektowa CUDO to prawdopodobnie najgorętszy kąsek na rynku dla właścicieli restauracji pragnących zaprojektować wnętrze w sposób niebanalny i atrakcyjny. Woo Thai, Pasibus, Wooosabi, ETNO, Coco Chang, a niebawem także Oliwa i ogień. Przyznacie, że wnętrza każdego z tych miejsc wywołują zachwyt, a jednocześnie udowadniają, jak ważnym elementem składowym całej inwestycji gastronomicznej jest projekt i odpowiednie wykończenie lokalu. Warto o tym pamiętać, a ekipie CUDO życzyć kolejnych udanych projektów głównie we Wrocławiu!

D jak Delivery

Zgodnie z przewidywaniami – najszybciej rosnący segment rynku gastronomicznego od lat wystrzelił jeszcze mocniej dzięki pandemii. COVID tylko przyśpieszył trend powstawania konceptów skrojonych tylko i wyłącznie pod dostawy, a po otwarciu się restauracji duża ich część pozostała przy delivery, pomimo że wcześniej tego nie zakładała. Ciekawie przedstawia się też druga strona, a więc klientów. Otóż wielu z nich tak mocno przyzwyczaiło się do jedzenia z dostawą do domu, że zwyczajnie porzuciło wychodzenie z domu w celu zjedzenia czegoś „na mieście”. Wszystko wskazuje na to, że taki trend utrzyma się jeszcze przez dłuższy czas.

E jak #efektWPK

Podobnie jak w latach poprzednich udało się zapewnić całkiem niezły ruch dla kilku miejsc po wpisie na blogu czy w social mediach. Swoje efekty WPK przeżyły m.in. Vroclinki, CULTO, niektórzy pisali nawet, że z niektórych sklepów znikał niepostrzeżenie Przysmak Świętokrzyski. Mnie pozostaje tylko podziękować Wam za zaufanie, a jednocześnie prosić o to, aby moje wpisy traktowane były jednak w formie przewodnikowej. Zdanie warto wyrobić sobie jednak samemu. Wszystkich, którzy musieli pracować nieco więcej ze względu na #efektWPK – przyjmijcie moje przeprosiny.

F jak Festiwal Pasibrzucha

Wrocław widział już wiele imprez streetfoodowych, ale jedno jest pewne – żadna z nich nie miała takiego rozmachu, jak Festiwal Pasibrzucha na Partynicach. Ogromny teren, mnóstwo imprez towarzyszących, dobrze znane w większości jedzenie i poza jednym dniem super pogoda. To miała być pierwsza próbna impreza, ale już wiadomo, że nastąpi kontynuacja, której jestem bardzo ciekawy.

G jak Gigi

Niewątpliwie fenomen w skali nie tylko wrocławskiej, ale i całej Polski. Sam mam znajomych, którzy po przyjeździe do stolicy Dolnego Śląska pierwsze kroki kierują właśnie do Ferio. Drożdżówki, pączki, jagodzianki, cannoli, bułki z mortadelą. Ehhh, ślinka cieknie na samą myśl. Cukiernia Gigi uzależnia, a Justyna Szafrańska ze swoją drużyną potrafi idealnie połączyć jakość produktu ze smakiem. Te kolejki każdego dnia nie stoją tam przez przypadek. Gigi jest także kierunkowskazem dla innych – szkoda czasu na ściemnianie, warto postawić na wiedzę, umiejętności i produkt. Dobra, jadę po moją ukochaną bułę z mortadelą, bo nie wytrzymam!

H jak historia

Jeszcze kilka lat temu ciężko było powiedzieć, że jakieś miejsca – poza barami mlecznymi czy Witkiem – tworzą historię wrocławskiej gastronomii. Dziewiąte urodziny Dinette sprawiły jednak, że w końcu doszliśmy do momentu, w którym niektóre miejscowe gastro marki zaczynają się rozgaszczać na dobre, kreując obraz branży w mieście. Gastronomia to ważna tkanka każdego z miast, ale potrzebuje jakiejś legendy, historii właśnie i choć czasy mamy ciężkie, to wydaje mi się, że możemy powolutku mówić o funkcjonowaniu przynajmniej kilku brandów na stale kojarzonych z miastem i to cieszy.

I jak inflacja

Jedno z największych zagrożeń gastronomii na przełomie 2021 i 2022 roku. Wzrosty cen właściwie wszystkich produktów spożywczych powodują konieczność mocnej gimnastyki właścicieli restauracji w kwestiach ekonomicznych. Ceny w niektórych miejscach już poszły do góry, w innych na pewno nas to czeka. Niewątpliwie będą też tacy właściciele, którzy po prostu zrezygnują z prowadzenia restauracji, bo inflacja oraz ogólna sytuacja wpływa na brak stabilności, a bez niej ciężko myśleć o rozwoju czy w ogóle działaniu. Jedno jest pewne – to nie przedsiębiorcy chcą Was oszukać, podnosząc ceny. Oni chcą po prostu przetrwać.

J jak jarmark

Jeden z pozytywów pandemicznej sytuacji – na przełomie 2020 i 2021 roku w miejsce wielkiego i przaśnego jarmarku bożonarodzeniowego na Rynku, działały sobie mini jarmarki przy restauracjach, spełniające rolę miejsc spotkań wrocławian przy grzańcu i bigosie. W tym roku ogromny jarmark rynkowy przyćmił te mniejsze, bo i sytuacja była inna. Byłem, sprawdziłem i fanem mimo wszystko nie zostanę.

K jak Korea

Kierunek kulinarny rozwijający się zdecydowanie najszybciej we Wrocławiu z wiadomych względów. Otóż mniejszość koreańska w stolicy Dolnego Śląska jest potężna. Dzięki temu mamy najwięcej koreańskich – często bardzo dobrych, restauracji w Polsce. I tego mogą nam zazdrościć wszyscy. To sytuacja w pewnym sensie podobna do sprawy wietnamskich knajpek w stolicy.

L jak luksus

13. stycznia popełniłem taki tekst: PiS nie otworzy restauracji, bo luksus nie może dotknąć prawdziwych Polaków.

Zacytujmy:

Dlaczego ekipa zależna od Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo poniewiera biznes gastronomiczny, jednocześnie nie udzielając jakiejkolwiek pomocy? Tego nie wie nikt, choć jeden z moich informatorów zacytował słowa jednego z polityków Prawa i Sprawiedliwości, który powiedział:

“…wam się wydaje, że luksus przesiąknie na PRAWDZIWYCH POLAKÓW”

Wtedy to z bardzo mocnego źródła dowiedziałem się, że gastronomia zostanie otwarta najwcześniej w kwietniu, a raczej na początku wakacji. Z perspektywy czasu wiemy, że okazało się to prawdą, ale wówczas zebrałem mnóstwo negatywnych komentarzy, jakobym stworzył clickbait. Powtarzałem, że nie puszczam niesprawdzonych informacji, choć mało kto wierzył. Najważniejsze i najbardziej symboliczne były jednak słowa o luksusie. Pokazują one, że dla dużej części społeczeństwa wychodzenie do restauracji to w dalszym ciągu luksus.

Ł jak łyk piwa

Nie potrafię już teraz opisać słowami radości, jaka towarzyszyła mi w momencie wzięcia pierwszego łyka piwa po otwarciu restauracji w maju. Legalnie, z ludźmi u boku, z barmanami za kontuarem. Fajne to było.

M jak Morawiecki

A, szkoda strzępić ryja.

Dobra, na poważnie – M jak Makłowicz

Stwierdzenie, że Robert Makłowicz jest najlepszym, co trafiło się polskiemu jutubowi, znajduje się według mnie bardzo blisko prawdy. Dla mojego pokolenia – wychowanego na programach Pana Roberta, możliwość oglądania jego podróży po Polsce czy Chorwacji, stanowi cudowną okazję do ponownego wsłuchiwania się w jego barwne opowieści. Oglądacie?

N jak nowe restauracje

W moim podsumowaniu udało mi się zebrać 144 nowe miejsca otwarte we Wrocławiu na przestrzeni całego roku. To najgorszy wynik na przestrzeni ostatnich lat, aczkolwiek musimy sobie zdawać, że przez niemal sześć miesięcy gastronomia pozostawała w zamknięciu, co nie sprzyjało inwestowaniu w tę branżę. Bardziej od ilości martwi mnie średni poziom tych miejsc. W dalszym ciągu powstają głównie kebaby, pizzerie i to w zdecydowanej większości niesmaczne oraz słabe jakościowo. Na szczęście pod koniec roku ruch w biznesie trochę przyśpieszył, czego efektem sporo ciekawych nowych miejsc.

O jak otwarte restauracje

15. maja, po ponad siedmiu miesiącach zamknięcia zdecydowano się w końcu na otwarcie ogródków restauracyjnych, a dwa tygodnie potem także przestrzeni wewnątrz lokali restauracyjnych. Cała Polska wyruszyła jeść i przez pierwszych kila tygodni trwała sielanka. Potem już w większości restauracji tak kolorowo nie było.

P jak Piwnica Świdnicka

Najsłynniejsza przez lata wrocławska i najstarsza restauracja w Europie od ponad trzech lat stoi pusta, co zdecydowanie należy poczytywać jako fatalne niedopatrzenie miasta. Na szczęście nowa Piwnica Świdnicka ma się otworzyć w okolicach połowy 2022 roku.

R jak roślinna kuchnia

Coraz większa popularność roślinnej kuchni z jednej strony wynika ze względów etycznych, związanych z odpowiedzialnością społeczną każdego z nas, całym złem związanym z masową hodowlą zwierząt, ale także z przyczynek dość prozaicznych. Ekonomicznych można powiedzieć, ponieważ właściciele restauracji starają się liczyć i z obliczeń dość jasno wynika, że przechodzenie na większą ilość dań wege kosztem mięsnych może choć trochę uratować trzymanie się odpowiedniego food costu potraw.

S jak Sanepid

Kiedy właściciele restauracji postanowili otwierać swoje przybytki pomimo zakazów, do gry najpierw wkroczyła policja, a następnie sanepid. Instytucja znana od lat jako relikt lat minionych, kompletnie niedostosowana do obecnych realiów zapragnęła mieć swoje pięć minut. Jak wyszło? Wszyscy wiemy – poza pojedynczymi przypadkami, wszystkie wnioski sanepidu o zamknięcie restauracji zostały odrzucone lub skasowane w sądach.

Ś jak ściema

„Zamykamy się, bo sytuacja covidowa nas do tego zmusiła”. Te słowa słyszeliśmy i czytaliśmy dziesiątki razy zwłaszcza na początku roku. I owszem, pewna część restauratorów faktycznie została przymuszona do zamknięcia swoich lokali ze względu na pandemiczne obostrzenia i zakaz prowadzenia działalności. Pojawiło się jednak grono ściemniaczy – z właścicielem restauracji na wrocławskim Rynku, znanym z tego, że nie lubi wywiązywać się ze swoich zobowiązań w stosunku do pracowników na czele – którzy wykorzystali COVID do tego, aby zakończyć działalność i jednocześnie mieć alibi. Płacz przed kamerami TV jakoś tak dziwnie nie przystoi, kiedy po kilku miesiącach otwierasz tę samą restaurację tuż obok rynku w lokalu z gigantycznym czynszem. Czyli jednak ten COVID chyba nie do końca był powodem upadku, a po prostu lata patologii.

T jak tarcza

Wokół tarczy antykryzysowej dla gastronomii narosło mnóstwo mitów i legend. Mnóstwo złego zadziało się także w momencie ujawnienia wszystkich kwot, jakimi wsparte zostały restauracje. Od razu zaczęła się licytacja – ten dostał milion, ale się dorobił! 120 tysięcy – za co?! I tak dalej, i tak dalej. Pisałem Wam m.in. w tekście o tym, że milion to wcale nie jest tak dużo jak mogłoby się wydawać. Prawda jest taka, że tarcza w rzeczywistości pomogła wielu podmiotom, niektóre ściemniały na przykład zaniżając swoje dochody poprzez brak fiskalizacji zamówień, a jeszcze inne nie dostały żadnej pomocy, bo walczyły do upadłego o przetrwanie. Nie można Tarczy ocenić jednoznacznie, bo za dużo było w jej przypadku przypadkowości, ale nie można też powiedzieć jednoznacznie, że była zła, bo tak po prostu nie było.

U jak ustawa

Główne hasło buntowników walczących o restauracje – zostały one zamknięte za pomocą rozporządzenia, a nie ustawy. Potem okazało się, że to był kolejny wielbłąd rządzących, bo skoro sami nie potrafili ustalić odpowiedniego prawa, wszyscy mieli ich przepisy czy rozporządzenia głęboko w….

W jak właściciel restauracji PIU

Ciężki przypadek, zobaczcie tutaj.

Z jak zamykanie

Zamykamy restauracje, bo transmisja wirusa jest tam największa. Ten cytat słyszeliśmy wielokrotnie, choć nikt nigdy tego nie potwierdził żadnymi badaniami. Dziwnym trafem po ich otwarciu liczba chorych ni wystrzeliła w górę.

Ż jak Żar wino

Świetna impreza winna organizowana przez właścicieli winnic Agat i Moderna. Okazja do spróbowania ciekawych polskich win i zjedzenia oryginalnych, pięknie pachnących potraw wprost z ognia, które w tym roku przygotowywali m.in. Piotr Andruszko i Justyna Słupska Kartaczowska. Tutaj poczytajcie więcej.

Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie

Total 15 Votes
1

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły