fbpx
20.4 C
Wrocław
piątek, 29 września, 2023

Konspira – solidarność z rynkową klasyką

Gdzie zjeść najlepsze polskie jedzenie we Wrocławiu? Oczywiście, że w Konspirze – bardzo często w taki sposób odpowiadacie na tak postawione pytanie, więc musiałem sprawdzić czy rzeczywiście jest tak dobrze w restauracji znajdującej się przy placu Solnym.

Restauracja Konspira

pl. Solny 11

Ogólnie z tymi najlepszymi zawsze jest kłopot. To co najlepsze dla jednego, dla innego będzie najsłabsze i na odwrót. Wiemy to wszyscy, dlatego też rozmowy na temat jedzenia potrafią ciągnąć się w nieskończoność i tak naprawdę nigdy nie kończyć. W każdym razie – dla jednych ważna jest atmosfera w restauracji, dla innych wielkość pozycji, a jeszcze dla kogoś smak oraz jakość użytych produktów. Rzadko kiedy zdarza się połączyć te wszystkie składowe w jedną całość. I właśnie dlatego z pewnym dystansem podchodzę do tych wszystkich poleceń – to najlepsze, tamto najgorsze, itd. Nie to, żebym nie cenił sobie Waszych poleceń. Wręcz przeciwnie – bardzo je doceniam, ale ostatecznie samodzielnie wydaję swoje osądy na podstawie subiektywnych przesłanek, co czego i Was zachęcam. Żeby była jasność – nigdy nie staram się, aby moja opinia była dla Was wyznacznikiem tego czy warto gdzieś pójść, czy nie. To swego rodzaju przewodnik. Jak więc jest z tą Konspirą?

MIEJSCE

Należę do grona Polaków, fascynujących się słusznie minioną epoką. Nie fascynuję się jednak ślepo jedynie gadżetami z PRL-u, choć w mojej szafie wisi kilka smaczków – z kolorowym kombinezonem narciarskim i garniturem z dzwonami na czele. Moim konikiem jest historia tamtego okresu, tło społeczne oraz kultura tych w sumie smutnych czasów powojennej Polski. Wyobrażacie sobie, że za pomocą magicznej różdżki przenosicie się w czasie? Można się tak trochę poczuć przekraczając progi Konspiry.

Lokal przy placu Solnym pełen jest odniesień do peerelowskiej kultury (?) i gdyby oceniać restaurację jedynie z perspektywy wytworzonego tu klimatu oraz pomysłu na nią, wystawiłbym z automatu piątkę z plusem. Nie mamy tu do czynienia z udawaną knajpą z pojedynczymi, losowymi gadżetami z lat 70. Nie, w Konspirze jest i wojskowy gazik, w którym można zjeść, jest sklep z pustymi półkami, ale i zabawki w postaci lampki wykonanej z telefonu. Dla mnie bomba i na spokojnie można się poczuć niemal, jak w muzeum PRL-u.

MENU

Kwestia numer jeden to sama karta. Ba, gazetka właściwie. Bardzo doceniam, bo wykonano tu ogrom pracy, aby wytworzyć menu w takiej formie. Nazwy z epoki, grafiki utrzymane w klimacie minionych czasów. Brawo, naprawdę brawo. W całym tym zalewie totalnie nijakich knajpek rynkowych bez pomysłu na siebie, tutaj jest ciekawy motyw przewodni oraz szczegóły powodujące, że rzeczywiście można momentami przenieść się w czasie.

Same potrawy swoimi nazwami również nawiązują do historycznego pomysłu na lokal. Są więc placki po węgiersku, tfu – Solidarność polsko-węgierska. Jest danie wywrotowca, bigos protestacyjny czy rarytas strajkowy w postaci żeberek. Ktoś miał pomysł i oprawił go w ciekawy sposób. Ogólnie to jedna z tych restauracji wpisujących się w trend „pod turystę”, ale z wyraźnym zaznaczeniem, że jednak ktoś zadbał o szczegóły tematu przewodniego. Pytanie – co z jedzeniem?

JEDZENIE

Trafiamy do Konspiry akurat w ciepłe październikowe popołudnie, więc wybieramy zewnętrzny ogródek kosztem wspomnianej sali pełnej peerelowskich wspomnień. Przy stolikach obok dominują języki innych narodowości, co zgrywa się z tym charakterem restauracji. Sam fakt, że jako wrocławianin trafiłem tu dopiero teraz, także trochę mówi o tym, do kogo jest skierowana. Na początku warto pochwalić obsługę, niezwykle sprawnie poruszającą się pomiędzy licznymi stolikami, a czas oczekiwania – będący obiektem pewnych obaw – pozytywnie zaskakuje.

Rozpoczynamy od żurku w chlebie (34,99 zł). Wywar nie jest najgorszy, mocno chrzanowy, choć trochę wodnisty. Trochę jednak mało tego żurku w żurku. Całość dość szybko zostaje wchłonięta w chleb i pozostaje wybierać dodatki. Pyra z gzikiem (24,99 zł) to gargantuicznie wielka porcja zgrillowanych ziemniaków podanych z czosnkowym w opór twarogiem. Bardziej, niż gzika to właśnie czosnkowy serek, ale w formie przekąski, kiedy wpadniecie z większą grupą, nie jest źle.

Zestaw robotniczy (49,99 zł) to schabowy z pieczonymi ziemniakami i obowiązkowym jarmużem, który trafia na absolutnie każdy talerz w towarzystwie kiełków. Co kto lubi, dla mnie to jednak niespecjalnie potrzebny garnisz. Sam kotlet podobnie, jak w przypadku poprzednich dań, gigantyczny. Nie do końca rozumiem posypywanie ziemniaków przyprawą w stylu „do kurczaka”, ale jeśli ktoś zje tego schaba w Konspirze, na pewno nie wyjdzie zawiedziony.

Danie wywrotowca (49,99 zł) to z kolei gulasz wołowy z kopytkami. To nie tak, że nie da się tego zjeść. Wszystko się da, tylko po co? Sos gulaszu smakuje wszystkim, tylko nie mięsem. Słono-słodki posmak w połączeniu na wpół twardym mięsem to nienajlepsza zachęta do jedzenia tej pozycji. Jak wypada rolada dolnośląska (59,99 zł)? Tutaj to już ktoś postanowił sobie chyba zażartować i podać na talerz przeciętą podeszwę, bo na pewno nie rozpadającą się wołowinę. Słabo, bardzo słabo to wypada. Do przekrajania przydałby się najbardziej nóż stekowy, a smakowo ponownie mamy do czynienia z sosem, którego smak nijak kojarzy się z mięsnym sosem rolady. Trochę smutno mi się zrobiło, bo o ile porcja ogólnie robi kosmiczne wrażenie, tak naprawdę zawartość talerza po prostu nie jest według mnie warta zapłaconej kasy. Szkoda. Przykro, bo napaliłem się na roladę ze zdjęcia w menu, a wyszło jak wyszło.

PODSUMOWANIE

Naprawdę kupuję pomysł na tę knajpkę. Nie ma w Konspirze kiczowatego pójścia na skróty w kwestii wystroju, a jest solidnie wykonana praca, ukazująca pewien luźny przekrój przez epokę znaną bardziej pokoleniu moich rodziców. Natomiast tak już jest ten świat skonstruowany, że rolą restauracji jest karmienie ludzi. I tutaj pojawia się pewien zgrzyt, bo o ile obcokrajowcy nie do końca znający realia prawdziwie domowej, smacznej kuchni na ziemiach polskich mogą przyklaskiwać, tak mi pozostaje trochę pomarudzić.

Jedzenie nie dojeżdża do anturażu Konspiry, a szkoda. Jak napisałem – to wszystko można zjeść, to oczywiste. Czy jednak o to chodzi? Niekoniecznie. Gulasz czy rolada to dania, jakich nie powstydziłyby się najbardziej zakorzenione na wrocławskim rynku restauracje. Konspira jednak pisze swoją historię i faktycznie może się podobać motyw przewodni, to jednak nie czuję potrzeby, aby tu wrócić. Chyba, że z znajomymi spoza Polski. Tutaj wychodzi solidarność z wieloma innymi knajpkami z Rynku.

Oceńcie sami i napiszcie jakie są plusy i minusy tego miejsca. 

Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie